Ogłoszenie

Witamy na Forum "Rycerze y Kupcy"!

Linki:

- Regulamin Forum
- Dzielnica Mieszkalna (Przedstaw się tam koniecznie!)
---> -AKTUALNE SPOTKANIE KLUBU <---
- Administracja Forum
- Giełda Forumowa

  • Index
  •  » RPG
  •  » Kampania D&D 3.5 Moje uniwersum.

Napisz odpowiedź

Napisz nowego posta
Opcje

Kliknij w ciemne pole na obrazku, aby wysłać wiadomość.

Powrót

Podgląd wątku (najnowsze pierwsze)

Tymczasowy gość
2011-08-07 19:41:22

Dokładnie. Albo idą wysadzać Shoggoty. Chociaż Yamcha, takie rzeczy są możliwe w CthulhuTech;) Ale jako, że my tempy kraj i nie znamy angielskiego, to kogo to obchodzi:)

Yamcha
2011-08-06 21:37:27

Problemem nigdy nie byli powergamerzy tylko głupi gracze.
Nie ma nic złego w silnych postaciach, jeśli są barwne i generalnie fajne. Powergaming zaczyna być problemem kiedy ludzie grajac w cthulhu zamiast bać się i odgrywać badaczy, zakładają zbroje wspomaganą, biorą gatlinga i idą oczyścić nawiedzony dom, niczym siedlisko zła

Withord
2011-08-06 16:32:14

To dziwne, gram już ładnych parę lat i nigdy nie spotkałem się ze zjawiskiem powergamingu (w rpgach).
Zawsze mi się wydawało, że ludzie którzy grają w takie rzeczy wiedzą, że to ma być dobra zabawa a nie jakieś wyścigi. Żyjecie w niezdrowym środowisku

Tymczasowy gość
2011-08-06 08:14:25

Co widać zwłaszcza w D&D. Jak się dostaje za "-cyferka-" to to nie ma odwzorowania. W Robotice masz rozróżnienie na Lekkie, Średnie, Ciężkie, Krytyczne, Śmiertelne i każda ma swój opis do wyboru. Więc gracz musi się dostosować, albo dostaje mniej PD za odgrywanie supermana. Dobra zasada - jak gracz ignoruje opisy ran, myśli statystykami i tym podobne - dostaje mniej PD.

A co do tego powergamerstwa - mam kolegę. Jest on specyficzny. Rozmawiałem z nim o CoC, a ten już zaczął myśleć jak udupić np. Shoggota. I on mówi, że jest to możliwe! Ciekawe, gra w której nikt dobrze nie kończy jak wchodzą Mity, a ten zaczyna knuć jak poudupiać te stworki. Zapewne jakby zobaczył Shoggota to by ten fakt olał, i zaczął by albo do niego strzelać albo podkładać materiały wybuchowe. Gdzie normalny gracz zostałby pożarty na skutek odgrywania zobaczenia czegoś Spoza, ten nie. Zapewne na Deep Ones'ów z siekierą by się rzucał i by zaczął opisywać jakieś manewry bojowe. Duh. I gość tak każdą grę bierze na jedno kopyto:
Wampir - maksymalizacja potęgi bojowej, pakowanie w Dominację by mieć kontrolę nad każdym.
Klanarchia - maksymalizacja potęgi bojowej, pakowanie w Walkę Wręcz i Technikę by budować sobie pancerze wspomagane.
D&D - jak gra, to tylko Warblade'm z jakiegoś tam dodatku. Maksymalizacja potęgi bojowej.
Warhammer - oczywiście, że pakowanie w WW. Nawet podczas gry magiem, brał sobie parę profesji bojowych.
Robotica - Strzelectwo, Konfrontacja, Parkour(~~uniki) i Przeciążenie(~~ryzyko mogące dać dwa razy więcej sukcesów) na maksimum. Reszta jest olewana.
Neuroshima - mówił, że Alahamę zabija nożem.
Gość jest nie do zmiany. Jak by się MG uparł na czystą narrację, lub ograniczył mechanikę, to on zapewne przestał by grać. Chociaż podczas gry się nie wykłóca o mechanikę.

Zyhan >>> normalnie cud, albo gracz się zgrywał.

Yamcha
2011-08-06 00:29:11

Tymczasowy, widze że reprezentujesz postawę gracza, który trafiał na hermetyczne towarzystwo.

Nie o czymś takim dokładnie pisałem. Też chodziłem do podstawówki, liceum, jakieś tam studia sie lizneło, wyszukiwarki etc i właściwie nigdy nie było sytuacji żebym komuś nie pozwolił grać bo nie jest wystarczająco "cool", a zazwyczaj zachęcam ludzi do spróbowania rpg, jeśli przejawiają pewne zainteresowanie. Gracze bez doświadczenia, ale za to z zapałem i chęciami są zawsze mile widziani, bo kilka tygodni gry i już sobie świetnie radzą.
Mówie o ludziach którzy są najlepsi we wszystkim, mają mega ultra doświadczenie i przychodzą na sesje pokazać innym jacy są coooool i ownują system. Powergaming w skali tak niebotycznej że aż niesmaczny, częste przekłamywanie rzutów, czy mania własnej boskości, psuje reszcie ludzi zabawe tak że szkoda gadać.
Generalnie w RPG, jak sex, piwo czy cokolwiek, powinno się bawić z ludźmi w ktorych towarzystwie czujesz się dobrze, ufasz im, nie czujesz się skrępowany itp. Rzadko kiedy można mówić o dobrej zabawie w towarzystwie takiego gracza, stąd podejrzewam niechęć do gry z niesprawdzonymi ludźmi wielu teamów, bo chyba każdy kogoś takiego spotkał.
Jak już może kiedyś wspominałem testowałem graczy RPGA dla wizarda, po 2-3 tygodniach, kiedy nadchodziłą kolejna sesja "sprawdzająca", miałem ochotę strzelić sobie w łeb, żeby uniknąc siadania do stołu z kolejną bandą debili.
Szczytem był koleś który olał scenariusz i podpalił las żeby dostać expa za wszystkie zwierzeta w nim, lub zalewał wrzątkiem mrowiska bo była zasada że 1XP/mrówke.
Wielu graczy reprezentuje też bardzo luźne podejście do RPG, co chwila offtopy, żarciki, chrupeczki, co może bardzo złe nie jest, ale jeśli każdy w teamie gra na 100%, to taki luzak, poprostu nie pasuje. Można iść na kompromisy, ale zawsze ktoś będzie się bawił źle.
Pomijając wszystkich chamów, złodzei, osobników źle wychowanych, desperatów ktorych pierwszy pytanie "czy w teamie jest jakaś dziewczyna?" i innych którzy z kulturą, dobrym smakiem czy higieną są na bakier.

Sytuacja zranień... oj, to jest prawda. Odgrywanie emocji, bólu itp, tego nie potrafi praktycznie nikt. Ja sam się czasem lapie na fakcie że mimo iż gram dobre 13-14 lat, że jak MG mi mówi "dostałeś za cztery" to mam to szczerze w dupie i ide dalej walić po glowie przeciwników. Myśle że zeby cały team solidarnie zwracał uwage na własne rany, nalezałoby wywalić zupełnie jawność HP i jechać tylko po opisach (rolemaster jest do tego świetny z tą tabelką dokładnych ran).
No bo jak prowadzący, nie powie co dokładnie się stało, to jak gracz ma przełożyć te "dostałeś za..." na realną rane.

Zyhan
2011-08-05 23:16:04

Tymczasowy gość napisał:

Albo jeszcze lepsi - gracze którzy emulują gry na kompa. Podejście typu "full frontal", zero ucieczek, myślenie statystykami. Nie przekładanie wartości statystyki na kreację pomysłu w wyobraźni, tylko kalkulacja czy te +5 z siły, i x innych bonusów da jebnięcie które wyłączy przeciwnika. Wow, I mean wow.

Więc jak ktoś ma wiarygodnych ludzi do gry to jest złoty.

Grałem z gościem, który przez pierwsze 5 godz. gry myślał, że gra na kompie. Akcje typu "Wchodzę do karczmy i zabijam pierwszego lepszego gościa". Mistrz Gry akceptował to niestety, kazał mu rzucać no i reczywiście zabił gościa. Przez kilka następnych tur masakrował karczmę, z każdą następną karczmianą bitwą rozrastał się w potwora, który kosił wszystko. Ale w końcu się wczuł! Trudno w to uwierzyć, ale zrobił nową postać i robiliśmy typowy story-telling! Jednak można  takim

Tymczasowy gość
2011-08-05 22:58:51

Oczywiście mam na myśli konkretne osoby gdy mówię o psuciu marki.

Co do szlifowania graczy - pewnie. Się zna, się ma. Jednak w wielu przypadkach oznacza to zamknięcie się na wszelkie nowości, co skutkuje sytuacjami gdy trzech króli siedzi sobie na zadupiu, i nie dopuszczą kolegi który także przypadkowo interesuje się RPG, bo popsuje im ich perfekcyjne sesje do których przygotowują się przez pół roku (wszelkie wymówki typu "brak czasu" oczywiście aktualne). Nigdy się z tym nie zgodzę, taki elitaryzm trzeba tępić. I nie mam na myśli jakiegoś dzieciaka, który jest na poziomie D&D Animated Series (jak stwierdziłeś ~~ "daj mi questa"), tylko kogoś kto chce grać, grać, grać. Wiele osób mnie już "hujało", taką także mam o nich opinię. I jeszcze na dokładkę - jakby w Częstochowie było w kim wybierać.

Co do realizmu podczas gry - oj lubię czasem coś takiego jak napisałeś! Pełne zanurzenie w świat gry, promowanie wiedzy i czytania książek/dodatków, potykanie się o odnośniki i smaczki. Super! BĘĆ!!! Wrong way - nie to miasto na takie rzeczy. Ludzie z którymi grałem nie wykazywali ABSOLUTNIE ŻADNEJ OCHOTY na przeczytanie podręcznika podstawowego do gry w którą graliśmy (czy to Savage, czy to Robotica). Jak ich zaszantażowałem, iż jak nie przeczytają to ja przestaję z nimi grać, to oni butnie mi powiedzieli, że nie przeczytają i dodatkowo się czymśtam wykręcili. Dwudziestoparoletnie dzieci. Ale wracając - super sprawa. Chciałbym pograć tak kiedyś w świecie Deadlands: Hell on Earth, który jest niezwykle przebogaty po obiciu dodatkami. W wypadku tej gry, sama gra na podstawce naprawdę ją zubaża.
Jednak nie zawsze stosuję aż taki realizm. Jest to zależne od systemu. W D&D mogę podliczać pewne rzeczy i nakazać liczyć strzały w kołczanie, jednak w Robotice czasem ignoruję to ile broń ma pocisków w magazynku. Jakoś nie mam ochoty pilnować liczników amunicji trzech spluw (czasem i więcej). Ale najbardziej wkurza mnie olewackie podejście do reguł gry. Skoro postać dostaje ranę, to gracz powinien zapytać się o jej stopień i ją absolutnie odznaczyć. A nie, dostaje rany i dalej biega wesoły. Tyczy się to dowolnego systemu. Jak gracz tak gra, to wnioskuję, że nawet jakbym stwierdził, że jego postaci rękę urwało to on dalej by nią machał, bo przecież wie lepiej! Duh!

Albo jeszcze lepsi - gracze którzy emulują gry na kompa. Podejście typu "full frontal", zero ucieczek, myślenie statystykami. Nie przekładanie wartości statystyki na kreację pomysłu w wyobraźni, tylko kalkulacja czy te +5 z siły, i x innych bonusów da jebnięcie które wyłączy przeciwnika. Wow, I mean wow.

Więc jak ktoś ma wiarygodnych ludzi do gry to jest złoty.

Yamcha
2011-08-05 10:55:44

Generale Szramo. Czytając Twoje wymagania, aż się uśmiechnąłem. W 95% są to wymogi/warunki jakie od lat stawiam drużynom, które chcą ze mną grać.

- generalnie choć podział charakterów jest troche niezyciowy i każdemu może zdarzyć się "skok w bok", jest to naprawde solidny wyznacznik ogólnych zachowań - zgadzam się więc w 100%. Gracze zbyt często łamią koncept dla konkretnych majątkowych korzyści.

- nie narzucanie charakterów to podstawa udanej przygody. Przedewszystkim uważam że każdy ma prawo do tajności klasy/lvl/charakteru, więc siłą rzeczy nikt nie musi patrzeć na to co ma reszta.
Solidne przygotowanie i rozmowy przed sesją pozwalają MG, postawić przed graczami, oddzielne cele i jeśli wszystko się uloży, siłą rzeczy drużyna się naturalnie i bez wymuszeń połączy, a zaciśniecie więzów to juz tylko kwestia godzin wspolnej gry.

- nie narzucanie zadań jest szalenie ważne, natomiast jeśli zostawić graczowi wolną rekę, trzeba mieć do niego zaufanie, że nie zmarnuje ci sesji na siedzenie w tawernie i suszenie butów, kiedy reszta chce grać. Dlatego, jak pisałem wcześniej warto pogadać z graczem o jego celach i motywacjach. Nikt ci nie moze powiedzieć "lord billy, daje ci questa, bierzesz albo won z sesji", natomiast z całą pewnością można tak zaaranżować sesje żeby gracz szukając w bibliotekach i słuchajac plotek, sam sobie tego questa wynalazł i na starej mapie odnalazł lokalizacje, którą jego postać jest zainteresowana.

- handel w dedekach jest siłą rzeczy dość niegrywalny, ze względu na pewne ułatwienie narzucone przez autorów. Chodzi o to żeby gracze nie sprzedawali po 100% wartości "kijowego miecza jak ja walczyć topór", bojąc się straty w gotówce. MG spokojnie może się targować, pozwalac graczom na renowacje dóbr i dawać nawet ceny rzędu 90% nówki. Natomiast należy bezwględnie pamiętać że wieśniacy nie kupią od ciebie różdźki dziewięciu łez, bo nie maja na to pieniedzy ani nie widzą takiej potrzeby. Nie każdy też kupiec ma po 3 sztuki dowolnego przedmiotu z dowolnej ksiązki i dodatku wydanego przez 15 lat przez wizarda
Jeśli MG ogarnia zasady rynku zbytu i "fantastycznego marketingu", nie ma żadnego problemu - zwłaszcza jeśli przedmioty magiczne są rzadkie i ciężkie do wyceny - czyli światy low magic.

- wyrównywanie lvl lub różność wyrównywana na siłę - już o tym pisaliśmy z Tymczasowym, chyba jesteśmy co do tego zgodni wszyscy. Jeśli gracze pakują się poza miasto do strasznego-i-ogolnie-śmiertelnego-kurhanu-pełnego-mrocznych-liczów-nie-na-wasz-poziom to ich sprawa, ale nie można mieć pretensji że kwadrans później beda losować nowe postacie.
Ci którzy nie potrafią uciec dzisiaj, nie zasługują by żyć jutro.
Nie zmienia to jednak faktu że drobne modyfikacje są w porządku. Myślę ze fakt że na wyższych poziomach trafi się ork czy gnoll majacy lepszy pancerz, lub dwa levele tropiciela, dodaje tylko grze kolorytu. Ot, taki twardszy osobnik. Szczególnie łatwo o takie ubarwienia kiedy gracze nie "walą za osiem" albo "uczciwie wymierzonym pchnięciem, przebijają jego zabłocony pancerz i czują na końcu ostrza ciało"

- z ostatnim punktem o duzej realności niestety się nie zgodzę. Prowadziłem kilka miesięcy temu kampanie na Morzu Pyłu - w greyhawku to ogromna szara pustynia wielkości kraju, gdzie gracze zdecydowali udać się do oazy na której dnie spoczywał meteoryt.
Nie gram z głupimi ludźmi, dobierałem ich przez lata, ale trafił się nam "nowy", który mimo 27 lat na karku starał się udowodnić wszystkim, że scenariusz o SW 2 (mieli lvl 5) wciągnie z palcem w dupie. No i się zaczeło. Wszyscy poszli na pustynie w rakietach na piach, z ogromnymi zapasami wody, namiotami z białego lnu, racjami żywnościowymi, antytoksynami na jad skorpionów itp.
Nasz pan super heros oczywiście pełna zbroja płytkowa, tarcza i różdzka stworzenia wody + odporności żywiołowej. Wszystko było super do chwili jak nie okazało się że na pustyni już po 20 milach zaczynają się megality pieczetujące użycie magii kapłańskiej (kto zna historie bliźniczych kataklizmów wie o co chodzi), wiec nasz superman, mimo że zaproponowano mu wode i zapasowy namiot, wciąż wolał iść w 50 stopniowym upale w 40 kg zbroi i podczas tygodnia podróży walk, etc etc wypił może litr wody.
Efektem tego, jak doszło do pierwszej większej walki z Anhegiem (pamietacie z baldurów?), gość z jakimiś niesamowitymi karami do testów, poprostu padł na piach i żuwaczki wciągneły go pod pustynie.
Ja osobiście bardzo lubie graczy zwracających uwage na szczególy takie jak zbieranie jadalnych roślin kiedy jest czas, zaopatrujących się w pochodnie, naprawiających od czasu do czasu pancerz itd. To sprawia że postacie są postaciami, a nie zbiorem liczb i statystyk na karcie.

Tymczasowy - nie wiem czy piszesz o jakiś konkretnych ludziach, ale prawda jest taka że jeśli po 5 latach dobierzesz sobie w końcu 2-3 osoby które nadają na tych samych falach co ty i "przyuczysz" je do gry, to potem wbijający się randomowy koleś w 90% przypadków totalnie psuje wszystkim zabawe. Bo "w jego poprzednim teamie...", "jakto nie moge miec miecza +10? ze startu", "jezu to u was nie można mieć itemu z szybkim leczeniem za 50 golda?", "ide do króla i mówie mu żeby mi dał kłesta".
Są oczywiście wyjątki, ja w ten szczesliwy sposób poznałem 2-3 wspaniałych graczy. To poprostu kwestia oszlifowania ludzi, którzy by się zmarnowali grając dalej z idiotami.

Uh. To narazie tyle.

Tymczasowy gość
2011-08-05 09:34:52

Hoho, niezłe wymagania. Prawda, gra byłaby ciekawsza, jednak nie znam ludzi którzy by to udźwignęli/zgodzili się na to. Jełoperia niebywała, "coś nie tak?" i już postacie graczy się zabijają.

A co do WHFR to mam marne wyobrażenie - pewna "elytarna ekypa" co zawsze ma "pełen squad" i nigdy cię nie dopuści do grania zdecydowanie psuje jakiekolwiek wyobrażenie o grze. Tak samo stwierdzenie "tylko Warhammer/pograłbym se w Warhammera". No, super. Jakoś mi ta gra nie podchodzi, co z tego, że -niestety- tak wiele osób w to gra. Przy milionie pińciuset innych grach, aż dziw że ludzie trzymają się WHFR. Nie dlatego, że cud-wspaniały. Chyba z lenistwa, i braku chęci do eksperymentów.

Tak samo pewne "mroczniactwo" popsuło mi wyobrażenie o Wampirze, dowolnej edycji. Jak słyszę, że ktoś chce grać w wampira, to wyobrażam sobie katorgę podczas gry, psychotyczny mrok(udawany nieudolnie) i oczywiście liniowość MG. Albo wesołe wampiryczne bum-bum. Chyba nie do końca o to w tej grze chodzi. Ale, w Polsce chyba nie gra się jak powinno, i z WHFR ENG robi się WHFR PL i wychodzą mroczne hocki klocki. Albo kupa dziwacznych stereotypów.

gen. Szrama
2011-08-05 08:33:42

Zawsze marzyłem o sesji zawierającej następujące elementy:
-Drużyna o dowolnym charakterze, jeśli gracze zdecydują się grać odmiennymi zupełnie postaciami, MG powinien najwyżej jednoczyć ich po prostu wspólnym celem, a nie o nim zapominać. Gracze za to zdecydowanie powinni co minutę w głowie przypominać sobie jaki ma się charakter. Żeby nie było, że chaotyczny zły rzuca bezinteresownie sztukę złota biedakowi na ulicy, a paladyn okrada shopkeepera.
-Bohaterowie mają własne cele i jedni uważają je za ważniejsze od celów wspólnych, inni nie. Stąd jeśli samolubnie postanowię, że przykładowo idę na polowanie a reszta na przygodę - MG nie powinien karać, tylko prowadzić 2 sceny jednocześnie.
-Chciałbym poczuć, że na sesji jestem w fantastycznym świecie, a nie jestem ograniczony do interakcji "bierzesz zadanie czy nie?" - idę sobie do burdelu, uchlać się, narąbać drewna na opał, cokolwiek nudnego i bez kary od MG.
-Handel uczynić opłacalnym. Bo jak pamiętam w DnD handel był tak żałośnie nieopłacalny, że śmiech zbierał.
-Nie naciskać na graczy, by szli ścieżką przygotowaną przez MG. Tzn. gdy podczas bójki pojawia się talizman na szyi czyjejś i potem rzekomo mamy go zbadać, ja mówię mam to gdzieś i w żaden sposób nie powinno mnie nic złego spotkać, co nakierowuje na ten talizman (np. podczas powrotu inni członkowie grupy atakują, czy list dostaję czy cokolwiek - rozumiecie o co biega).
-NPC powinni być tacy, jacy są. W sensie, że jeśli najpierw podskoczę na level powiedzmy 10, a spotkanie miało być na level 5, to MG nie podrzuca na szybko tego poziomu, by było ciekawiej. Po prostu czasami może być łatwiej. No i w drugą stronę - zastępuje mi drogę czerwony smok, to nie znaczy, że już obmyślam plan jak go utłuc, tylko jak się da to zwiewam. Mały realizm jak najbardziej.
-Duży realizm już nie bardzo. Pilnowanie racji żywnościowych, zdejmowania zbroi przy głupkowatych czynnościach, etc. Bardzo mnie to wkurza i lubię o tym zapominać w imię po prostu płynności i dobrej zabawy.

To może ktoś poprowadzi?

@Zyhan - co do Warhammera, miałem ludków, którzy nie nadawali się do żadnego RPGa, ale usilnie uzurpowali sobie prawo do nazywania siebie graczami. Zepsuli mi bardzo markę WH. Jedyną rzeczą, która mnie zachęca do spróbowania jest możliwość przeniesienia postaci do Battla. A z tym złodziejem to nie jest nierealne - widziałem taki show kryminalny, gdzie specjaliści próbowali podrabiać najlepszych "łotrzyków" naszych czasów - gość na przykład zdjął krawat przechodniowi, który został uprzedzony o tym, że zostanie okradziony. Więc pilnował w myślach sobie portfela, zegarka, a nawet nie poczuł, że stojący obok niego facet zdejmuje mu krawat. Tak, też był nie uwierzył:P

Zyhan
2011-08-03 11:54:12

Moim ulubionym systemem RPGowym, nad którym najdłużej siedziałem jest Warhammer 2.ed, ponieważ jest bardziej ciekawy, realistyczny(może to określenie nie jest właściwe w przypadku tego systemu, ale tutaj to co by przeszło w D&D  jest niemile widziane. Kiedyś grałem w D&D 3.5 i jeden z graczy przez całą rozgrywkę ciągnął za sobą balistę i przechodząc przez las, zobaczyliśmy jakiegoś kobolda. Reszta nas-graczy uznała, że nawet nie warto go zabijać, bo byliśmy już na wysokich poziomach, ale koleś z balistą zaczął go ostrzeliwać. NO I GO ZABIŁ! Albo słyszałem o przypadku, że w D&D sprawny łotrzyk może ściągnąć komuś spodnie bez jego wiedzy i pójść dalej. Tutaj możliwe są rzeczy, krótko mówiąc NIEREALNE W ŻADEN SPOSÓB, nawet w RPG.). Zdaję sobie doskonalę sprawę, że sposób prowadzenia sesji RPG zależy od MG. Może trafić się taki, który będzie prowadził pod power-gaming i kokszenie postaci w idiotyczny sposób, zabijania co raz to silniejszych potworów napotkanych w kanałach na zlecenie burmistrza. Ale jeżeli trafi się właśnie taki gracz "dziecko z brodą", który ma ochotę na porządnego RPG'a z epickim klimatem, dlaczego nie mają zagrać w D&D 3.5 w Faerunie? Dlaczego nie mają wzdychać do Drizzta Do'Urdena? Epickość D&D jest największą zaletą tego systemu, bo mechanika jest ciężka jak jedzenie gwoździ...


...bez POPITKI!

Tymczasowy gość
2011-08-03 08:31:24

A pisz pisz, dobrze jest poczytać.

Ciekawe z tą walką jest ogólnie - WIĘKSZOŚĆ graczy ma nastawienie typu "na pałę". MG nie uwali przecież, bo jak coś to się obrażę. Walka zawsze będzie wygrana, najwyżej kogoś się wskrzesi. Opcja UCIECZKA nie jest w ogóle brana pod uwagę. Jeśli postać ginie, to nie dlatego że gracz jest debilem i pcha się gdzie nie trzeba, tylko dlatego że "MG ma zły dzień/ bo MG uwalił". To podejście straszliwie wyjaławia rpg.

Taki Morronwind (hehe) - jak się zagalopujesz na mapie to dostajesz w czape, ale oczywiście rób co chcesz. Bez zbędnych blokad i niewidzialnych ścian.

Jak postacie chcą iść zwiedzać ~~Wzgórze Śmierci~~ ok, ale niechaj wiedzą, że mogą tam zginąć. Nie dlatego, że MG, tylko dlatego że tam są takie zagrożenia.

Albo jak mówiłeś o DD - dorównywanie SW jest dobre, ale czasem może uczynić grę parodią. Uważam, iż na początku walki są o tyle krótkie, iż dobry cios zabija stwora na miejscu (pomijając słabe bonusy do ataku), to później, przy wysokich levelach stwory mają setki HP, i walka zmienia się w nużące odejmowanie stworowi HP. Jak stwór ma 200HP, to dziab go za 24, dziab go za 15, dziab go za 10 itd. Dziab, dziab, dziab i pół godziny z głowy.

Yamcha
2011-08-02 22:32:46

Tak już lekko zbaczając z tematu, wielu mistrzów popełnia własnie błąd o jakim piszesz. O ile w warhammerze nawet doświadczona postać może zginąc od pechowej strzały w oko (seria szóstek), wystrzelonej przez goblina, o tyle w dedekach to raczej niemożliwe i MG kombinują. Niestety wychodzi coś całkowicie niezyciowego, czyli świat ewoluuje wraz z postaciami. Zawsze mnie to śmieszyło czemu na 1 lvl można spotkac tylko gobliny i innych słabeuszy, ale już nie trolla-barbarzyńce
Ewentualnie kiedy tylko team awansuje, nagle wszystkie orki, mają dwa poziomy zbrojnych, by nie zostać w tyle.

[To jeden z najkoszmarniejszych imho aspektow dedeków - czyli zastraszająco rosnąca siła postaci.]

Jednym z moim zdaniem najciekawszego aspektu gier fabularnych, jest właśnie ocena sytuacji w jakiej znalazła się grupa. Walczyć? Nie walczyć? Jaka jest siła przeciwnika? Może użyć podstępu? Czy ewentualne korzyści wynikające z walki, pokryją potencjalne rany, itp

Rozpisałem się, no ale musicie wybaczyć. Wiekszość graczy w moim rodzinnym mieście, gra by kompensować sobie życiowe ułomności i nieczęsto jest okazja pogadać z kimś na poziomie.

Tymczasowy gość
2011-08-02 22:09:14

Pewnie, pewnie. Najfajniejsza gra jak dla mnie jest pomiędzy totalnym żulostwem, typu "bida i nic więcej" gdzie postać każdy goblin zabija wzrokiem, a relatywną potęgą. Czyli jak mówisz, poziomy 3-7. Czysta przygoda, eksploracja lochów czy innych jaskiń oparta na myśleniu i pomysłowości, nie na ilości hp i możliwości zabijania jednym czarem.

Jakby to porównać do gry na kompa - Gothic jedynka - fajnie jest bać się orka, a jaka radość z ubicia dziada ukradkiem, czy po "podstawieniu" na strażnika(oczywiście zabieramy sprzęt strażnika, hehe;)). A tak to, jak już dobijemy wysoki level, to możemy bić po mordzie cały obóz i ich regularnie okładać, bo oni nam nic nie zrobią.

Prawdopodobnie takie porównanie jest dobre, i oddaje życie powyżej 10 levelu, jak większość NPCów jest daleko w tyle. No, chyba że MG stosuje wyrównanie absolutne i dochodzi do takich sytuacji gdzie w Icewindzie 1 orki były kukłami do bicia, a w Icewindzie 2 z orkami bijesz się pół godziny. Brr.

Yamcha
2011-08-02 11:58:17

Magus rzeczywiście ma w troche plecy - mało życia, ograniczona ilość zaklęć, ale jeśli gracz jest inteligentny, to daje rade i bez ułatwień.
Na niskich lvl, np 2, nie widać wielkiego rozstrzału w ilości życia, czy base attack bonus natomiast sprytnie rzucona uśpienie, czy deszcz kolorów, potrafią zakończyć walke w pierwszej turze. Generalnie magowie, posiadają też summony oraz genialne iluzje, które mogą podtrzymywać koncentracją. Któż nie przestraszy się kiedy 1 lvl czarownik, "przywoła" ogra czy minotaura.
Z doświadczenia powiem, że najlepsza zabawa arcane casterami, jest własnie na poziomach 3-7, potem jak do użycia wchodzą armaggedony, przywołania robogodzilli, teleportacje i pogawędki z bogami, gra staje się groteskowa ;>

Forum "Rycerze y Kupcy" (c) 2011. Wszelkie prawa zastrzeżone dla gen. Szramy. free counters Free Page Rank Tool

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Rathmannsdorf