Konrad - 2010-09-29 16:02:06

ODRODZENIE

Oto nadchodzi czas,
gdy Stare Bogi powrócą
a Kraina się odrodzi...
Czas zemsty...


PROLOG

W sali przesłuchań... śmierdziało. Jak zwykle.
   Kamienne, zimne ściany pokryte były pleśnią. Przymocowane do nich łuczywa oświetlały mroki. Obok dużego stołu z duzym wyborem narzędzi robiących krzywdę, wisiały pordzewiałe łańcuchy z klamrami na nadgarstk.
   Drewniane wrota otworzyły się z trzaskiem. W wejściu ukazały się cztery postacie - dwóch zakutych w zbroje żołnierzy z halabardami, z których jeden kopniakiem „pomógł“ wejść wieśniakowi. Trzecia postać, odziana w długą, fioletową szatę, z kapturem nałożonym na głowę, odprawiła jednego strażnika, a kazała wejść dugiemu.
- Nie! Zostawcie, zostawcie! Ja żem prosty rolnik! Nic nie zrobiłem!
- Przypnij go! - niski, męski głos przebił się przez jęki więźnia.
     Strażnik ujął wieśniaka za koszulę i brutalnie przyparł go do ściany. Klamry zapięły się z głuchym trzaskiem.
- Jestem niewinny! Puśćcie mnie!
- Zamknij się ! Odpowiesz mi na kilka pytań! - mężczyzna zsunął kaptur. Na policzku miał wypalony znak pioruna. Charakterystyczny symbol u Inkwizytorów.
- Ale ja tylko rolnik jestem! Nic nie wiem!
- Dobrze wiesz o co mi chodzi, niewierny! Odrzuciłeś wiarę w Kh’ala Jedynego Władcę na rzecz pogańskich bożków!
- Nie! Ja... ja..
- Skończ już udawać! Oboje znamy prawdę! - Inkwizytor uderzył wieśniaka w twarz. - Jesteś żercą! Przyznaj się!
- Żer... co ? Jakim... ? Nie jestem!
- Czyżby? A co powiesz o tym ? - Inkwizytor zdarł koszulę z rolnika. Na klatce piersiowej widać było czarny tatuaż prezentujący łeb wilka szczerzącego kły.
- TAK! Jestem Wilczym Kapłanem i wypieram się waszego boga! Zwiastuję powrót Starych Bogów. Wrócą, by odzyskać ten świat - oczy wieśniaka zapłonęły żywym ogniem - Przywrócą ład i porządek, właściwy naturze...
- Precz demonie! - Inkwizytor wydobył z pomiędzy fałd płaszcza amulet w kształcie ludzkiego oka.
- Aaa! Boli! Przestań! Przestań! - krzyczał kapłan. Inkwizytor opuścił talizman.
- Wy... jesteście niczym... siejecie strach w sercach niewinnych... głosicie fałszywe przesłania...
- Nie głosimy fałszywych przesłań. My czynimy ten świat lepszym, takim, jaki sobi wyobraził K’hal! - Amulet wystrzelił smugą niebieskiego światła w kierunku kapłana. Ten zwijał się i jęczał.
-  Nazywacie siebie wspanialymi... lecz wewnątrz, gnijecie!
Kolejna dawka bólu.
- Całkowicie zgłupiałeś! Gadasz jak szaleniec!
- Dobrze wiem co mówię... Po jakiej... Po jakiej stronie cokołu stoisz?
- Ja tu jestem od zadawania pytań! Milcz!
- Dobro i zło od dawna ze sobą walczą. Rozdziela je cokół... Gdzie ty stoisz, Inkwizytorze?
- Co?!
- Wiesz o co mi chodzi. Sami ustawiacie się po stronie Światła, a nas ... po stronie cienia... - wieśniak zaczerpnął tchu - To nie prawda. Stoimy po tej samej stronie, bracie...
- Nie nazywaj mnie bratem, bałwochwalco! Piekielny pomiocie! - Inkwizytor wbił nóż w brzuch poganina. Krew trysnęła mu na twarz.
- Po tej samej stronie... - wyszeptał kapłan, po czym bezładnie zawisł na łańcuchach.
Inkwizytor  wpadł w szał. Dźgał nożem jak oszalały. Posoka lała się na posadkę
- Nieee! - krzyczał.
„Po tej samej stronie, bracie“

CDN

Następne części w najbliższym czasie.  Tą część możecie także przeczytać na moim profilu na opowiadania.pl         

Proszę o oceny i komentarze.

www.ryk.pun.pl