Ogłoszenie

Witamy na Forum "Rycerze y Kupcy"!

Linki:

- Regulamin Forum
- Dzielnica Mieszkalna (Przedstaw się tam koniecznie!)
---> -AKTUALNE SPOTKANIE KLUBU <---
- Administracja Forum
- Giełda Forumowa

#31 2010-09-14 18:05:58

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

MOŻLIWOŚCI BOJOWE KOSMICZNYCH MARINES


______________________________







SUPER ŻOŁNIERZ



Dajcie mi setkę żołnierzy Piechoty Kosmicznej. Jeśli będzie to niewykonalne, dajcie mi tysiąc innych żołnierzy.
- Rogal Dorn, pierworodny Imperialnych Pięści

Czy rzeczywiście każdy brat-wojownik Adeptus Astartes wart jest całego oddziału najlepiej wyszkolonych żołnierzy Gwardii Imperialnej?
O super-żołnierzach Imperatora krążą niezliczone legendy, lecz jak wiele z nich, zawiera jednak ziarno prawdy i czym naprawdę są oni lepsi od zwykłych śmiertelników, dowiecie się z tego artykułu.

SELEKCJA



Piechota Kosmiczna nie rekrutuje żołnierzy w tradycyjny sposób. Jedynie ułamek niezliczonej populacji Imperium posiada odpowiednie predyspozycje - spośród lokalnych społeczeństw wybiera się jedynie najlepszych z najlepszych. Tylko ponadprzeciętnie silni, zwinni i sprytni mają szansę na wstąpienie w szeregi Wybrańców Imperatora.

Zdecydowanie najlepszymi planetami do przeprowadzania rekrutacji, są te najbardziej niebezpieczne i zamieszkałe przez słabo rozwinięte technologicznie społeczności. Na takich światach przetrwają jedynie najwytrzymalsi i najdzielniejsi. Bardzo często, w prymitywnych plemionach wstępny "przesiew" rekrutów, odbywa się bez ingerencji piechoty. Szamani i starsi plemienni, przekazują z pokolenia na pokolenie legendy o "gigantach z przestworzy", którzy przybywając co kilka lat zabierają ze sobą w gwiazdy najlepszych wojowników. Gdy przybywają "giganci", wojownicy rywalizują między sobą w różnego rodzaju rytualnych próbach i testach, najczęściej śmiertelnie niebezpiecznych.

WSZCZEPY



Każdy żołnierz Adeptus Astartes zostaje poddany skomplikowanym zabiegom chirurgicznym już od pierwszych dni inicjacji. Pełen zestaw wszczepów to dziewiętnaście różnych organów, poprawiających zdolności fizyczne rekruta.
Każdy zakon posiada osobną pulę materiału genetycznego, wykorzystywanego do hodowli wszczepów. Mutacje, niestabilności lub uszkodzenia materiału genetycznego poszczególnych zakonów sprawiają jednak, że niektóre organy mogą okazać się niezdatne do użytkowania. Niewielu Kosmicznych Marines, może się pochwalić pełnym kompletem wszczepów, jednak nawet przy braku dwóch czy trzech organów, nadal stanowią śmiertelne zagrożenie dla wrogów Imperium. Zabiegi odbywają się w dziewiętnastu fazach:

FAZA PIERWSZA "DRUGIE SERCE"



Najprostszy z dziewiętnastu wszczepów. Dodatkowy mięsień sercowy poprawia przepływ krwi po przyroście masy ciała rekruta (związanej z późniejszymi wszczepami) - pomaga również w sytuacjach niedoboru tlenu lub szoku pourazowego. Co ciekawe, jest to również organ "zapasowy" - żołnierz jest w stanie przetrwać po utracie jednego z serc.

FAZA DRUGA "OSSMODULA"



Ten niewielki organ produkuje hormony stymulujące przyrost szpiku i powodujące rozrost całego szkieletu. Równocześnie powodują one wchłanianie przez kości specjalnych związków pochodzenia ceramicznego, podawanych wraz z pokarmem, co zwiększa ich wytrzymałość.

FAZA TRZECIA "BISCOPEA"



Jest to niewielki, kulisty organ, wszczepiany w klatkę piersiową. Posiada działanie zbliżone do Ossmoduli, jednak produkowane przez niego hormony, powodują przyrost masy mięśniowej.

FAZA CZWARTA "HEMASTAMEN"



Malutki organ fazy czwartej wszczepia się w jedną z głównych tętnic. W niewielkim stopniu monitoruje on pracę drugiego i trzeciego wszczepu. Wpływa również na krew rekruta - staje się ona o wiele wydajniejsza w transporcie tlenu i innych związków.

FAZA PIĄTA "ORGAN LARRAMANA"



Ten organ rozmiarów piłki golfowej o nerkowatym kształcie wszczepia się w klatkę piersiową. Jego zadaniem jest tworzenie, magazynowanie i uwalnianie do krwioobiegu "komórek Larramana", które łączą się z leukocytami we krwi. W chwili otrzymania rany komórki te, w kontakcie z powietrzem, tworzą niemal natychmiastowo sztuczną tkankę podobną do tej tworzonej w czasie naturalnego zabliźniania się skóry, ograniczając krwawienie i chroniąc zranione miejsce.

FAZA SZÓSTA "WĘZEŁ KATALEPTYCZNY"



Wszczepiany bezpośrednio do mózgu, organ ten wpływa na naturalny rytm snu. Kosmiczni Marines w normalnych warunkach śpią jak każdy zwykły śmiertelnik, jednak jeśli zachodzi taka potrzeba, żołnierz z tym wszczepem jest w stanie zastąpić sen stanem półprzytomności poprzez sekwencyjne "wyłączanie" poszczególnych obszarów mózgu. Tego rodzaju letarg nie jest w stanie całkowicie zastąpić snu na długi okres czasu - próby przekroczenia granic wytrzymałości organizmu w ten sposób mogą prowadzić nawet do poważnych zaburzeń osobowości. Niemniej jednak wszczep umożliwia zachowanie czujności w czasie odpoczynku.
Zarejestrowany rekord funkcjonowania bez snu w warunkach bojowych przez oddział Adeptus Astartes wynosi 328 godzin i został ustanowiony przez Mistrza Kantora i jego podwładnych z zakonu Karmazynowych Pięści podczas walk na świecie Rynn.

FAZA SIÓDMA "PREOMNOR"



Preomnor to duży organ pełniący funkcję przedtrawienną. Rozpoznaje on większość znanych ludzkości toksycznych związków oraz trucizn i neutralizuje je, pozwalając żołnierzowi spożywać pokarm śmiertelnie trujący dla normalnego człowieka. W ekstremalnych przypadkach, gdy trucizny nie da się zneutralizować, organ izoluje się od reszty przewodu pokarmowego.

FAZA ÓSMA "OMOFAG"



Jest to bardzo złożony organ, który po wszczepie w rdzeń kręgowy staje się w zasadzie integralną częścią mózgu. Posiada również specjalne zakończenia nerwowe łączące go z przewodem pokarmowym. Omofag wchłania część materiału genetycznego pochodzącego ze zjadanej tkanki zwierzęcej. Łączy się to z niecodzienną zdolnością - żołnierz Adeptus Astartes może uczyć się poprzez jedzenie, absorbując na poziomie podświadomym informacje o otaczającym go środowisku, a czasem nawet część wspomnień swojego posiłku.

FAZA DZIEWIĄTA "WIELO-PŁUCO"



Ten duży organ wszczepia się w klatkę piersiową i nazywa często trzecim płucem, co doskonale oddaje jego działanie. Podobnie jak drugie serce, zwiększa wydajność naturalnych organów. Ponadto jest w stanie, podobnie jak wszczep fazy siódmej, neutralizować trucizny i toksyny, pozwalając na oddychanie zanieczyszczonym powietrzem. W takiej sytuacji wielo-płuco "wyłącza" naturalne płuca, zapobiegając ich uszkodzeniu.

FAZA DZIESIĄTA "OKULOB"



Ten ślimakowaty organ wszczepiany jest w podstawę mózgu. Tworzy hormony pozwalające na przeprowadzenie skomplikowanych operacji na oczach żołnierza. Sam organ nie poprawia wzroku, jednak dzięki niemu możliwe jest usprawnienie oczu metodą chirurgiczną. Po odpowiednich operacjach wzrok żołnierza Piechoty Kosmicznej znacznie się wyostrza. Wojownik jest również w stanie widzieć w ciemności tak samo dobrze, jak w naturalnym świetle słonecznym.

FAZA JEDENASTA "UCHO LYMANA"



Ucho Lymana daje żołnierzowi ograniczoną kontrolę nad zmysłem słuchu. Jest on w stanie "wyciszać" hałasy i skupiać się na konkretnych dźwiękach. Usprawnia również pracę błędnika, co zwiększa odporność na ogłuszenia.

FAZA DWUNASTA "MEMBRANA HIBERNACYJNA"



Ten płaski i okrągły organ wszczepia się w górną część mózgu. Jest całkowicie bezużyteczny bez terapii chemicznej i psychologicznej, jednak przy odpowiednim wyszkoleniu pozwala żołnierzowi Piechoty Kosmicznej na wejście w stan letargu podobnego do hibernacji. Może to również nastąpić automatycznie, na skutek otrzymania ciężkich obrażeń. W tym stanie wojownik może przetrwać nawet śmiertelne rany. Wybudzenie z letargu wymaga odpowiedniej kuracji chemicznej i odpowiedniej psychosugestii na poziomie podświadomości - "śpiący" nie może zrobić tego sam. Najdłuższy czas przebywania w letargu zwieńczony udanym przebudzeniem to 567 lat, w przypadku Silasa Erra z zakonu Mrocznych Aniołów.

FAZA TRZYNASTA "MELANOCHROM"



Melanochrom to półkolisty organ, który monitoruje natężenie promieniowania, na które wystawiona jest skóra. Jeśli zachodzi taka potrzeba, rozpoczyna reakcję chemiczną stymulującą produkcję melaniny, pociemniając skórę w celu ochrony przed promieniowaniem ultrafioletowym. Reakcja ta daje też ograniczoną odporność na inne rodzaje promieniowania. Różnice w materiale genetycznym, z którego tworzy się ten organ, są przyczyną różnych kolorów skóry i włosów żołnierzy. W niektórych zakonach, na skutek mutacji melanochromu, wszyscy bracia posiadają identyczną karnację. Przykładem są albinosi z zakonu Upiorów Śmierci.

FAZA CZTERNASTA "NERKA OOLITYCZNA"



Ten czerwono-brązowy organ modyfikuje układ krwionośny i poprawia przepływ krwi, usprawniając działanie innych wszczepów. Jest również w stanie filtrować krew o wiele szybciej i wydajniej niż naturalne nerki, co w połączeniu z drugim sercem, wielo-płucem i preomnorem pozwala Kosmicznym Marines radzić sobie z toksynami i truciznami które powaliłyby zwykłego człowieka, w ciągu kilku sekund.

FAZA PIĘTNASTA "NEUROGLOTIA"



Preomnor jest w stanie uchronić żołnierza przed przetrawieniem śmiertelnie trujących pokarmów, natomiast ten wszczep pozwala sprawdzić zdatność pokarmu za pomocą smaku. Kosztując jedzenia, wojownik jest w stanie wykryć większość naturalnych trucizn i wiele sztucznie stworzonych toksyn. Dzięki neuroglotii, niektórzy żołnierze są również w stanie tropić swój cel za pomocą smaku i węchu, lecz tylko na krótkich dystansach.

FAZA SZESNASTA "MUCRANOID"



Ten niewielki organ ma na celu zmianę składu wydzielin gruczołów skóry. W połączeniu z odpowiednią terapią chemiczną pot żołnierza zmienia się w oleistą substancję, która pokrywa skórę szczelną warstwą. Warstwa ta chroni przed skrajnymi temperaturami oraz w ograniczonym stopniu, przed skutkami przebywania w próżni.

FAZA SIEDEMNASTA "GRUCZOŁY BETCHERA"



Para tych gruczołów zostaje wszczepiona za dolną wargę lub w okolicach podniebienia twardego. Funkcjonują na podobnej zasadzie, co gruczoły jadowe gadów, pozwalając wojownikowi Imperatora spluwać mieszanką trucizn i kwasów, oślepiając wrogów. Mieszanka reaguje również z wieloma metalami. Żołnierz uwięziony za żelaznymi kratami będzie w stanie w kilka godzin przegryźć je i wydostać się na wolność.

FAZA OSIEMNASTA "PROGENOIDY"



Dwa gruczoły progenoidalne wszczepia się w szyję oraz klatkę piersiową. Wchłaniają one hormony i materiał genetyczny produkowany przez inne organy. Gruczoł na szyi osiąga dojrzałość i jest gotowy do usunięcia po pięciu latach, ten z klatki piersiowej - po dziesięciu. Dojrzałe gruczoły zawierają zygoty niezbędne do hodowli wszystkich organów wszczepianych żołnierzowi, i są jedynym źródłem materiału genetycznego. Z pary gruczołów można wyhodować jeden pełny zestaw wszczepów. Tak naprawdę jest to najważniejszy organ - bez niego niemożliwe jest stworzenie pozostałych. Utrata lub mutacja zygot progenoidów łączy się w gruncie rzeczy ze śmiercią całego zakonu - bez nowych organów nie ma możliwości stworzenia nowych żołnierzy. Z tego powodu gruczołom bardzo często nadaje się znaczenie symboliczne. Stanowią one gwarancję ciągłości zakonu i sprawiają, że bracia-wojownicy nie czują strachu przed śmiercią - wiedzą, że gdy zginą, konsyliarze usuną gruczoły, a zygoty wrócą do zakonnego monastyru i pozwolą stworzyć nowego wojownika. Ta symbolika "kręgu życia" zajmuje ważne miejsce w rytuałach zakonnych, Kosmicznych Marines.

FAZA DZIEWIĘTNASTA "CZARNY EGZOSZKIELET"



Przed wszczepieniem egzoszkielet wygląda jak cienkie arkusze czarnego plastiku. Arkusze wszczepia się tuż pod skórę klatki piersiowej i pleców. Po kilku godzinach zagnieżdżają się, twardnieją i łączą z naturalnymi zakończeniami nerwowymi. Kilka miesięcy później w warstwie egzoszkieletu umieszcza się biomechaniczne "wtyczki", które łączą ciało z pancerzem wspomaganym, dając dostęp do systemów monitorujących, konserwujących i medycznych. Bez tego wszczepu pancerz wspomagany jest w gruncie rzeczy bezużyteczny.

PODSUMOWANIE MOŻLIWOŚCI BOJOWYCH



Podsumowując, Kosmiczny Marines jest kilkukrotnie silniejszy i sprawniejszy od zwykłego człowieka. Nie musi spać. Może przetrwać jedząc wszystko, co znajdzie, i jeszcze czegoś się z tego nauczy. Jego rany zabliźniają się na oczach wrogów. Może oddychać trującymi gazami. Nie da się go zaskoczyć w ciemności, ogłuszyć, oślepić ani otruć. Jest odporny na promieniowanie i wysokie temperatury. Słyszy upadającą szpilkę w samym środku bitwy, potrafi pluć kwasem. Bezpośredni strzał w serce tylko spowolni go na kilka chwil. Może chodzić po powierzchniach pionowych. Jego broń rozsadza wrogów od środka. No a jeśli w końcu uda się go powalić, należy pamiętać, że prawdopodobnie tylko śpi!

Offline

 

#32 2010-09-14 18:10:39

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

PANCERZ WSPOMAGANY ADEPTUS ASTARTES


______________________________







PANCERZ



Pancerze wspomagane Kosmicznych Marines, wykonane z twardych polimerów podobnych do ceramiki, oferują noszącym nie tylko ochronę przed atakami, lecz również dostęp do szeregu podrzędnych systemów. Najprostszym są serwomechanizmy zwiększające efektywną siłę noszącego. W przypadku najbardziej rozpowszechnionego modelu Mark VII, wzrost siły wynosi 250%, co w połączeniu z już i tak zwiększoną masa mięśniową żołnierza daje imponujący wynik. System serwomechaniczny wspomaga wszystkie partie ciała - wojownicy są nie tylko silniejsi, lecz również, na przykład mogą skakać o wiele dalej niż normalnie.

Każdy pancerz jest hermetycznie zamknięty i wyposażony w systemy podtrzymywania życia, pozwalając noszącemu odizolować się od niekorzystnych warunków, jak np. trująca atmosfera oraz funkcjonować w próżni. Jest również przystosowany do prowadzenia walk w warunkach zerowej grawitacji - posiada zaczepy magnetyczne, wysuwane szpikulce pomagające we wspinaczce oraz złożony żyroskopowy system stabilizujący.

Hełm posiada filtry ultrafioletu i podczerwieni, a system autozmysłów chroni wzrok i słuch żołnierza przed natężonymi rozbłyskami światła i ogłuszającymi dźwiękami.

Plecak skrywa plazmowo-atomową baterię, która jest w stanie napędzać wszystkie elementy pancerza przez praktycznie nieograniczony okres czasu. Oczywiście możliwe jest przegrzanie się baterii (szczególnie, gdy zostanie uszkodzona), jednak w normalnych warunkach żołnierzowi nigdy nie zabraknie energii. Drugorzędnym źródłem zasilania są kolektory słoneczne. Nie są tak wydajne jak główna bateria, mogą napędzać tylko podstawowe systemy, jednak posiadają też zastosowanie taktyczne - żołnierz z wyłączoną główną bateria jest niewidoczny dla większości detektorów, co pozwala na przeprowadzenie ataku z zaskoczenia.

HISTORIA PANCERZA KOSMICZNYCH MARINES



Nieodłącznym symbolem Kosmicznych Marines jest charakterystyczny pancerz wspomagany, który nie tylko zapewnia niezrównaną ochronę, lecz również zwielokrotnia siłę i szybkość noszącego.

Historia zmian tych pancerzy, to w dużej mierze odzwierciedlenie historii Imperium i jego wojen. Jak wyglądała ewolucja tych pancerzy, od starożytnych Mark I do eksperymentalnych Mark VIII, dowiecie się z tego artykułu.

MARK I
PANCERZ "GROM"



http://images2.wikia.nocookie.net/__cb20100528004913/warhammer40k/images/4/49/Mk1power_armor.jpg



Pancerzy Mark I używali pierwsi genetycznie modyfikowani żołnierze stworzeni przez Imperatora, w celu pacyfikacji Ziemi w czasie Wieku Konfliktu. Wojowników tych nie można jeszcze nazywać prawdziwymi Kosmicznymi Marines, jednak przyszli obrońcy ludzkości mogą doszukiwać się swoich korzeni w tych oddziałach. Korzenie ich wyposażenia również sięgają tego okresu.

Konstrukcja Mark I nie była w żaden sposób rewolucyjna - oparto ją na już istniejących pancerzach używanych przez oddziały lokalnych przywódców i watażków, którzy podzielili między siebie Ziemię. W przeciwieństwie do późniejszych modeli, Mark I był pancerzem otwartym i nie zawierał żadnych urządzeń podtrzymujących życie - stworzony został wszak do walk na Ziemi, a nie w kosmosie.

Produkcja odbywała w wielu lokalnych ośrodkach, toteż poszczególne egzemplarze często różniły się między sobą. Wszystkie jednak dzieliły kilka podstawowych założeń konstrukcyjnych. Hełm miał otwartą, okrągłą budowę, zawierał ochronę na uszy oraz przejrzysty wizjer. Często przyozdabiano je kitami, co nadawało pancerzom grecko-rzymski wygląd. Najważniejszym elementem był napierśnik, skrywający moduły serwomechaniczne wspomagające klatkę piersiową i ramiona - to dzięki niemu wojownicy Imperatora walczyli z nadludzką siłą. Co ciekawe, w przeciwieństwie do późniejszych modeli, Mark I był pancerzem wspomagającym jedynie górne partie ciała. Spowodowała to specyfika walk - w tamtych czasach broń palna wciąż była rzadka, w związku z czym większość walk prowadzono bronią białą. Całości dopełniał plecak skrywający baterię napędzający serwomechanizm oraz urządzenia chłodzące.

Swoja zwyczajową nazwę, "Grom", model ten zawdzięcza emblematowi pioruna na napierśniku. Symbol ten przybrał na swoje godło Imperator w Wieku Konfliktu, później zastąpił go dwugłowym orłem.

Stworzone w późniejszym okresie pancerze Opiekunów, osobistej gwardii Imperatora, oparte są w dużej mierze na pancerzach Mark I.

Pancerzy tego typu przestano używać już na początku Wielkiej Krucjaty, jak nietrudno się domyślić, z powodu nieprzystosowania do warunków panujących w kosmosie i obcych planetach. Do dziś jednak niektóre zakony posiadają kompletne pancerze tego typu, przetrzymywane jako cenne relikwie i zakładane jedynie podczas ważnych ceremonii przez największych bohaterów.

MARK II
PANCERZ "KRZYŻOWIEC"



http://images3.wikia.nocookie.net/__cb20100528005148/warhammer40k/images/a/aa/Mk2power_armor.jpg



Zaraz po zakończeniu pacyfikacji Ziemi, jeszcze przed rozwianiem burz spaczniowych rozdzielających zamieszkane przez ludzkość planety, Imperator rozpoczął przygotowania do Wielkiej Krucjaty mającej na celu odzyskanie utraconych przez ludzkość światów. Świeżo odzyskany Mars stał się centrum rozwoju technologii militarnej. Pod okiem Kultu Maszyny rozpoczęły się prace nad nowym typem zamkniętego pancerza wspomaganego, zawierającego system podtrzymywania życia tak ważny w prowadzeniu kampanii międzyplanetarnej. W ten sposób powstał pancerz Mark II.

Mark II skonstruowano z nachodzących na siebie, okrągłych płyt pancerza, w sposób imitujący zbroje rzymskich legionistów. Rozwiązanie to pozwalało zachować swobodę ruchów, jednak utrudniało naprawę uszkodzonych elementów. Jednym z najbardziej charakterystycznych rozwiązań był nieruchomy hełm - głowa żołnierza poruszała się w jego wnętrzu, niczym w pierwszych skafandrach kosmicznych. Hełm wyposażono również w najnowsze osiągnięcie marsjańskiej techniki - automatyczne sensory zmysłowe. Zewnętrzne urządzenia gromadziły obraz i dźwięk, po czym przesyłały je bezpośrednio do mózgu żołnierza. W ten sztuczny wzrok i słuch wbudowano również całą gamę filtrów, od prostego filtru podczerwieni po filtry wielokrotnie wzmacniające słuch. W przeciwieństwie do poprzednika, Mark II był w pełni wspomaganym pancerzem, co osiągnięto głównie dzięki nowemu systemowi chłodzenia baterii umieszczonemu, jak poprzednio, w plecaku.

Ten typ pancerza stosowano aż do schyłku Wielkiej Krucjaty, stąd jego zwyczajowa nazwa - "Krzyżowiec". Wiele legionów, a później zakonów, wciąż uważa ten model za najbardziej wszechstronny, nawet pomimo problemów z naprawą uszkodzeń. Pojedyncze egzemplarze tego pancerza, pieczołowicie odnawiane i reperowane, są wciąż używane w Czterdziestym pierwszym tysiącleciu.

MARK III
PANCERZ "ŻELAZO" (ARMORUM FERRUM)



http://images3.wikia.nocookie.net/__cb20100528005246/warhammer40k/images/b/b4/Mk3power_armor.jpg



Geneza Mark III, zwanego "Żelazem" lub Armorum Ferrum, sięga Wojen wewnątrz-galaktycznych między silami Imperatora a mieszkańcami światów położonych blisko środka galaktyki. Duże straty w czasie walk pod ziemia oraz w akcjach abordażowych spowodowały rozpoczęcie prac nad nowym modelem pancerza. Co ciekawe, w założeniu nie miał on zastąpić swego poprzednika. W istocie 'trójka' była usprawnioną wersją 'dwójki' o pogrubionym przednim pancerzu, przeznaczoną do walki w ciasnych przestrzeniach. Wykorzystano sztywniejsze i twardsze płyty pancerne oraz elastyczne łączenia przy jednoczesnym usprawnieniu serwomechanizmów, w celu wykorzystania cięższego wyposażenia.

Żadna z armii Piechoty Kosmicznej nie została całkowicie przezbrojona w te pancerze. Pozostały one szturmowym wariantem stosowanego wcześniej Mark II, i jako takie okazały się sukcesem. Z wyglądu najbardziej brutalne i potężne, do dziś są często wykorzystywane jako pancerze ceremonialne. Co ciekawe, pancerz Mark III uznaje się za prekursora stworzonych później szturmowych pancerzy typu Terminator.

MARK IV
PANCERZ "MAXIMUS"



http://images3.wikia.nocookie.net/__cb20100528005524/warhammer40k/images/d/d5/Mk4power_armor.jpg



Wielka Krucjata trwała 200 lat, zaś po niej, gdy nastąpiła faza ugruntowania zdobyczy, zdano sobie sprawę z potrzeby zastosowania nowych rozwiązań technicznych. Jako, że wiele oddziałów Adeptus Astartes służyło teraz w garnizonach rozsianych po całej galaktyce, a nie w walce na pierwszej linii, okres ten upatrzono na stworzenie nowego typu pancerza i przezbrojenie całości wojsk.

Mark IV ostatecznie porzucił konstrukcję złożoną z okrągłych płytek wykorzystaną w Mark II na rzecz sztywnych płyt i elastycznych łączeń, zastosowanych częściowo w Armorum Ferrum. W rezultacie "Maximus" ograniczał ruchy niewiele bardziej od poprzedników, oferując lepszą ochronę i równocześnie będąc łatwiejszym w naprawie. Odzyskane w czasie Krucjaty technologie pozwoliły również na zminimalizowanie okablowania i ukrycie go pod płytami na klatce piersiowej, co znacznie zmniejszyło awaryjność pancerza.

Również hełm był całkowicie nowym projektem. W odróżnieniu od poprzedników nie był zamontowany na stałe, lecz poruszał się wraz z głową żołnierza. Miał również specyficzny, podłużny i obły kształt - ufano, że pociski będą ześlizgiwać się po jego powierzchni.

Mark IV zaprojektowano jako najnowocześniejszy i ostateczny model pancerza w tamtych czasach. Niestety, jak to zwykle bywa, praktyka pogrzebała teorię.

MARK V
PANCERZ "HEREZJA"



http://images2.wikia.nocookie.net/__cb20100528005745/warhammer40k/images/b/bf/Mk5power_armor.jpg



Akcja przezbrajania legionów Marines w pancerze Mark IV została przerwana w połowie, przez wybuch Herezji Horusa. Wiele nowo uzbrojonych legionów przyłączyło się do rebelii, podczas gdy obrońcy Imperatora musieli stawiać im czoła korzystając z przestarzałego sprzętu. Co gorsza, zbrojmistrze Kosmicznych Marines nie zdążyli zaznajomić się z nowymi pancerzami i nie mieli ani pojęcia o ich naprawie, ani niezbędnych nowoczesnych materiałów. W rezultacie nowe pancerze często porzucano z powodu małych usterek i nieznacznych uszkodzeń, które, z odpowiednią wiedzą i techniką, można by łatwo naprawić.

Zapasy części i materiałów Mark IV wyczerpały się w zastraszającym tempie, w związku z czym praktycznie z dnia na dzień powstał projekt nowego pancerza, który byłby łatwy w produkcji i utrzymaniu oraz korzystał z starych, łatwiejszych w obróbce materiałów, których wciąż było pod dostatkiem nawet na liniach frontu. Porzucono lżejsze okablowanie Mark IV, ciężkie i grube przewody Mark V pozostawiono na zewnątrz. Była to jedna z największych wad nowego-starego modelu, co szybko doprowadziło do "obróbki polowej" pancerzy poprzez dodanie większej ilości płyt pancernych.

Najbardziej charakterystycznym elementem Mark V były bez wątpienia ćwiekowane płyty pancerza. W ten sposób wzmacniano powierzchnię pancerza lub nitowano kolejne pancerne warstwy. Znane są także przypadki "łatania" pancerzy w ten sposób na linii frontu. Zapewniało to godziwą obronę w krótkim czasie, miało jednak poważną wadę - zwiększona masa sprawiała, że baterie napędzające serwomechanizmy łatwo się przegrzewały.

Hełm posiada swe korzenie w hełmach produkowanych dla pierwszych pancerzy szturmowych typu Terminator, które powstały pod koniec Wielkiej Krucjaty na bazie pancerza Mark III.

Mark V był jedynie improwizowanym wyjściem z trudnej sytuacji, okazał się jednak być przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Wytrzymały, łatwy i tani w produkcji i naprawie, kompatybilny z częściami Mark IV (tam, gdzie zachowało się okablowanie czy hełmy typu "Maximus" implementowano je w pancerze Mark V). Olbrzymie ilości pancerzy tego typu w krótkim czasie wysłano wszystkim legionom, wliczając w to te, które później przeszły na stronę Horusa.

Po zakończeniu Herezji pancerze tego typu rozebrano na części zamienne. Obecnie spotyka się je rzadko wśród żołnierzy Adeptus Astartes - być może większość zakonów woli zapomnieć mroczny czas bratobójczych walk Herezji, których symbolem stał się Mark V.

MARK VI
PANCERZ "CORVUS"



http://images3.wikia.nocookie.net/__cb20100528005861/warhammer40k/images/5/54/Mk6powerarmor.jpg



Mark VI powstał w czasie, gdy siły Horusa dotarły na obrzeża Układu Słonecznego. Dzięki nowym technikom udało się osiągnąć ochronę porównywalną z modelem Mark IV, lecz beż potrzeby sięgania po egzotyczne i trudne w obróbce materiały. Było to możliwe między innymi dzięki opracowaniu metody hartowania z wykorzystaniem zimnej plazmy. Ponownie udało się zmniejszyć okablowanie i ukryć je pod płytami pancerza. Wykorzystano również nowy wzór hełmu, oparty na hełmie Mark IV, o długim, obłym kształcie. Ze względu na ten charakterystyczny wygląd Mark VI często nazywa się "ptasim dziobem".

Pancerze typu "Corvus" w pierwszej kolejności rozdysponowano miedzy legiony Imperialnych Pięści, Białych Blizn i Krwawych Aniołów, stanowiące ostatnią linię obrony Ziemi. Z początku zrezygnowano z wzmocnień mocowanych na ćwiekach typowych dla Mark V, szybko jednak częściowo wrócono do tego pomysłu - w pancerzach "Corvus" nabijano ćwiekami lewe naramienniki. Logika była prosta - strzelając, Kosmiczny Marine ustawiał się do wrogów lewą stroną, musiała więc ona być lepiej chroniona.

W późniejszym czasie ćwiekowane lewe naramienniki stały się symbolem bohaterskiej obrony Ziemi. Wiele starszych zakonów wciąż posiada kompletne pancerze tego typu - relikwie po wojownikach, którzy oddali życie w obronie Pałacu Imperatora, traktowane z nabożną czcią. W innych zakonach wciąż praktykuje się nabijanie ćwieków na lewy naramiennik w nowszych modelach pancerzy aby oddać hołd poległym w bitwie o Ziemię.

MARK VII
PANCERZ "ORZEŁ"



http://images3.wikia.nocookie.net/__cb20100528005960/warhammer40k/images/0/04/Mk7powerarmor.jpg



Mark VII został wyprodukowany na sam koniec Herezji Horusa. Gdy wiadomym już było, że siły Arcyzdrajcy zdobędą Mars, pospiesznie przeniesiono cześć warsztatów wraz z najlepszymi Technomagami na Ziemię. W tym okresie opracowano Mark VII, usprawnioną wersję pancerza "Corvus". Usprawniony system chłodzenia baterii pozwolił na zastosowanie większych i grubszych naramienników, toteż całkowicie zrezygnowano z nabijania ćwieków. Inaczej rozlokowano też przewody w napierśniku i hełmie (który swoim wyglądem bardziej przypominał hełm Mark V), co przyczyniło się do zmniejszenia awaryjności serwomechanizmów. Produkcja na małą skalę ruszyła w Pałacu Imperatora już w trakcie oblężenia. Obrońców Ziemi przezbrajano w Mark VII dosłownie na linii frontu, jednak ograniczone ilości zasobów spowodowały, że w "Orły" był wyposażony jedynie ułamek sił Imperatora.

Mark VII dzieli ok. 95% komponentów ze swoim starszym bratem, w związku z czym do dziś często widuje się pancerze stanowiące hybrydę "szóstki" i "siódemki", szczególnie w czasie przedłużających się kampanii lub w obliczu problemów z zaopatrzeniem.

Swą zwyczajową nazwę Mark VII zawdzięcza wizerunkowi dwugłowego orła na napierśniku. Wprowadzono go aby ułatwić żołnierzom Piechoty Kosmicznej rozpoznawanie sojuszników w chaosie Oblężenia Ziemi. Decyzja ta była jednak dosyć kontrowersyjna. Przed wybuchem Herezji Horusa jedynym legionem, któremu zezwolono na noszenie godła w ten sposób były Dzieci Imperatora - jeden z najwaleczniejszych i najbardziej zasłużonych legionów, tymczasem Pierworodny Fulgrim i jego legion byli jednymi z pierwszych, którzy przyłączyli się do Horusa.

W Czterdziestym pierwszym milenium, Mark VII pozostaje sztandarowym i najbardziej rozpowszechnionym pancerzem Adeptus Astartes.

MARK VIII
PANCERZ "BŁĘDNY RYCERZ"



http://images2.wikia.nocookie.net/__cb20100528010060/warhammer40k/images/3/32/Mk8power_armor.jpg



"Ósemka" to w gruncie rzeczy jedynie poprawiona wersja Mark VII. Zastosowano czulsze systemy autozmysłów i bardziej wydajną baterię. Pancerz jest nieco wytrzymalszy, w niektórych miejscach nieco zmodyfikowano jego kształt, by pociski łatwiej ześlizgiwały się po płytach. Najwidoczniejszą zmianą jest dodanie z przodu "obroży" chroniącej szyję i podbródek. Prócz tego usprawniono systemy komunikacyjne w hełmie.

Mark VIII to pierwsze usprawnienie "Orła" od czasu zakończenia Herezji Horusa. Pancerz wciąż jest nowy i rzadko kiedy masowo używany. Nic więc dziwnego, że wiele zakonów, zwłaszcza tych starszych, podchodzi nieufnie do tego modelu - stare przyzwyczajenia niełatwo giną. Ma on jednak swoich zwolenników wśród młodszych, mniej konserwatywnych zakonów. Ze względu na usprawniony system komunikacyjny najczęściej przydziela się go sierżantom i oficerom, szybko więc stał się oznaką statusu.

Mark VIII jest w dużej mierze kompatybilny z "siódemką" i "szóstką". Co więcej, pełne pancerze tego typu spotyka się niezwykle rzadko - jeśli "Błędny Rycerz" znajduje zastosowanie w warunkach bojowych, to zwykle jedynie jako napierśnik i hełm. Wszystkie części z poprzednich modeli można połączyć z komponentami Mark VIII za wyjątkiem hełmu - hełm "Corvus" jest zupełnie niezdatny do użytku z napierśnikiem "Rycerza", natomiast hełm "Orła" wymaga poważnych modyfikacji do użycia wraz z częściami młodszego brata.

Offline

 

#33 2010-09-14 18:13:06

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

LEGIONY KOSMICZNYCH MARINES


______________________________







LEGIONY IMPERIUM



Po ustabilizowaniu sytuacji politycznej i społecznej w macierzystym systemie słonecznym, Imperator przystąpił do zakrojonej na szeroką skalę operacji przywracania pod władzę Terry, dawnych ludzkich kolonii, utraconych w czasach poprzedzających powstanie Imperium. Skupieni w dwudziestu Legionach Kosmiczni Marines, wzięli udział w Wielkiej Krucjacie, przechodząc z biegiem czasu pod rozkazy odnajdywanych Patriarchów.
Poniższy wykaz zawiera informacje o osiemnastu z tych Legionów (tzw. Legionów Pierwszej Fundacji) - dane o dwóch zostały wykasowane z nieznanych powodów z imperialnych rejestrów i brak na ich temat jakiejkolwiek wiedzy. Istnieje hipoteza, jakoby będących źródłem genotypu tych formacji Patriarchów nigdy nie odnaleziono, toteż zostały one rozwiązane z braku niezbędnych progenoidów.

1. Mroczne Anioły (Dark Angels) - Lion El'Jonson

2. rejestr wykasowany

3. Dzieci Imperatora (Emperor's Children) - Fulgrim

4. Żelazni Wojownicy (Iron Warriors) - Perturabo

5. Białe Blizny (White Scars) - Jaghatai Khan

6. Kosmiczne Wilki (Space Wolves) - Leman Russ

7. Imperialne Pięści (Imperial Fists) - Rogal Dorn

8. Władcy Nocy (Night Lords) - Konrad Curze

9. Krwawe Anioły (Blood Angels) - Sanguinius

10. Żelazne Dłonie (Iron Hands) - Ferrus Manus

11. rejestr wykasowany

12. Pożeracze Światów (World Eaters) - Angron

13. Ultramarines (Ultramarines) - Roboute Guilliman

14. Gwardia Śmierci (Death Guard) - Mortarion

15. Tysiąc Synów (Thousand Sons) - Magnus Czerwony

16. Księżycowe Wilki (Luna Wolves) - Horus

17. Głosiciele Słowa (Word Bearers) - Lorgar

18. Salamandry (Salamanders) - Vulkan

19. Krucza Gwardia (Raven Guard) - Corvus Corax

20. Legion Alfa (Alpha Legion) - Alpharius Omegon

HEREZJA HORUSA



W roku 013.M30 Horus, marszałek wojny Imperium i Patriarcha Synów Horusa (dawniej Księżycowych Wilków) podczas rekonwalescencji na Davinie stał się zagorzałym czcicielem Czterech Potęg. Dzięki ogromnej charyźmie i poważaniu ze strony braci, zdołał przejąć kontrolę nad dziewięcioma pełnymi Legionami Kosmicznych Marines. Pokładający niewzruszoną wiarę w Horusie, władca Imperium zignorował ostrzeżenie nadesłane przez największego z eldarskich mistyków, Eldrada Ulthuana. Potencjalne zagrożenie ze strony Horusa, zdołał odkryć także Patriarcha Legionu Tysiąca Synów, Magnus Czerwony - jednakże w celu ostrzeżenia Imperatora posłużył się środkami zakazanymi przez rządowe edykty, ściągając na siebie zarzuty herezji i karę śmierci (misję pacyfikacyjną wykonał Legion Kosmicznych Wilków).
Wojna domowa rozpoczęła się masakrą ludności cywilnej w systemie Istvaan. Część wysłanych przeciwko zdrajcy Legionów przeszła na stronę rebeliantów, pozostałe poniosły ciężkie straty. Mocarstwo pogrążyło się w bratobójczych walkach, które swój moment kulminacyjny osiągnęły na Ziemi, podczas sławnego szturmu na Pałac Imperatora. Po kilkunastu dniach zaciekłych walk, doszło do osobistej konfrontacji pomiędzy Imperatorem, a Horusem. Zbuntowany marszałek wojny zginął, a Imperator został śmiertelnie ranny. Rewolta dobiegła końca, a bezwzględnie ścigane Legiony buntowników wycofały się w niebezpieczny dla śmiertelników region galaktyki, zwany Okiem Grozy zakładając tam swoje bazy.

REORGANIZACJA LOJALISTYCZNYCH LEGIONÓW



Wykrwawione lojalistyczne Legiony, zostały zmuszone do reorganizacji swych struktur (przy czym nie wszystkie to uczyniły, pomimo wielu zabiegów dyplomatycznych Wielkiej Rady Terry oraz Patriarchy Ultramarines Roboute Guillimana, twórcy Codex Astartes i inicjatora zmian strukturalnych całej imperialnej armii). Nieugięty opór wobec podziału Legionów na mniejsze formacje zwane zakonami, stawiły Kosmiczne Wilki Lemana Russa, zaś Imperialne Pięści Rogala Dorna uczyniły to dopiero, w obliczu ryzyka wybuchu nowej wojny domowej. Myślą przewodnią reorganizacji było zmniejszenie potencjału militarnego Legionów, w celu zmniejszenia zagrożenia z ich strony, w przypadku kolejnego potencjalnego buntu. Podział ten nosi nazwę Drugiej Fundacji, a poniższy wykaz zawiera informacje o większości powstałych wówczas zakonów (oprócz oryginalnego Legionu redukowanego do rozmiarów zakonu, powstawała pewna liczba jego zakonów sukcesorskich, uzależniona od stopnia strat wojennych poniesionych w trakcie tłumienia Herezji Horusa).

Mroczne Anioły: Anioły Odkupienia, Anioły Rozgrzeszenia, Anioły Zemsty

Białe Blizny: Rabusie, Piekielnicy, Niszczyciele, Władcy Burz

Kosmiczne Wilki: Wilczy Bracia

Imperialne Pięści: Czarni Templariusze, Karmazynowe Pięści

Krwawe Anioły: Anioły Encarmine, Sangwinowe Anioły, Cynobrowe Anioły, Krwiopijcy, Rozrywacze Ciał

Żelazne Dłonie: Czerwone Szpony, Mosiężne Pazury

Ultramarines: Novamarines, Protoplaści Ulixis, Biali Konsule, Czarni Konsule, Oswobodziciele, Założyciele, Pretorianie Orfeusza, Zakon Genezis

Salamandry: brak

Krucza Gwardia: Czarna Gwardia, Wojownicy Pogardy, Raptorzy

PÓŹNIEJSZE FUNDACJE



W późniejszym okresie istnienia Imperium miały jeszcze miejsce dwadzieścia cztery Fundacje zakonów Adeptus Astartes, przy czym na temat wielu z nich brak szczegółowych informacji, część zaś utajniono (m.in. dane o Trzynastej Fundacji czy Dwudziestej Pierwszej zwanej też Przeklętą).
Ostatnia odbyła się w roku 738.M41 - brak precyzyjnych informacji o pełnej liczbie znajdujących się obecnie w służbie zakonów Kosmicznych Marines. Według raportu datowanego na 765.M41 w liczącej ponad dziesięć tysięcy lat historii tej formacji, przestały istnieć 63 zakony - 13 zaginęło w Osnowie (m.in. Ogniste Jastrzębie i Kosmiczne Skorpiony), 21 odniosło krytyczne straty liniowe, 9 uległo nieodwracalnej skazie organów progenoidalnych, 4 zniszczyła Inkwizycja, a 16 uległo rozwiązaniu z innych przyczyn.

Poniższy wykaz, zawiera informacje o zakonach Adeptus Astartes powołanych w latach następujących po Drugiej Fundacji.

- Ogniste Jastrzębie
- Mortyfikatorzy
- Tygrysie Pazury
- Anioły Czujności
- Zawodzące Gryfony
- Niebiańskie Lwy
- Marines Exemplar
- Kosmiczne Skorpiony
- Rozdzieracze
- Kosy Imperatora
- Czcigodni z Osironu
- Synowie Medusy
- Spijający Dusze
- Minotaury
- Żelazne Węże
- Srebrne Czaszki
- Żałobnicy
- Anioły Porfiru
- Czarne Smoki
- Reliktorzy
- Egzekutorzy
- Białe Pantery
- Legion Mentor
- Anioły Oczyszczenia
- Synowie Mściwości
- Płomieniste Sokoły
- Nocna Straż
- Wojownicy Modliszki

CZYSTOŚĆ ZAKONÓW



Członkowie Legionów Pierwszej Fundacji, posiadali dziewiętnaście wytworzonych drogą genetycznej inżynierii organów wewnętrznych o specyficznych funkcjach. W zakonach sukcesorskich po upływie dziesięciu tysięcy lat, wielokrotnie dochodziło do zaniku części tych organów, toteż w chwili obecnej tylko niewielki ich procent funkcjonuje poprawnie w całości - wystąpiły też liczne mutacje będące efektem uszkodzenia DNA zakonników.
Wszystkie zakony, zobowiązane są do regularnego wysyłania na Terrę próbek organów progenoidalnych i tkanek zakonników, celem ich kontroli przez wyspecjalizowany w tej dziedzinie departament Adeptus Mechanicus. Wszystkie te próbki są następnie deponowane w pilnie strzeżonym banku genotypów, gdzie od tysięcy lat przechowuje się matryce genetyczne wszystkich oficjalnie utworzonych zakonów (z wyjątkiem genotypów Trzynastej Fundacji) oraz samych Legionów Pierwszej Fundacji - również rebelianckich (te matryce znajdują się w kapsułach czasowych umieszczonych pod wyjątkową pieczą Techkapłanów - pomimo wielokrotnie ponawianych postulatów domagających się zniszczenia splugawionych progenoidów, Wielka Rada Terry nie uzyskała nigdy jednomyślności w tej kwestii).
Kilkakrotnie, w wyniku przeprowadzonych badań wykryto dalece postępujące nieprawidłowości we wzorcu genetycznym zakonników, które wywołały skrajnie surowe reperkusje ze strony Inkwizycji. Najbardziej znanymi przykładami jest eksterminacja zakonu Płomienistych Sokołów z Lethe, przerwane wybuchem wojny domowej śledztwo w sprawie braku próbek zakonu Tygrysich Pazurów z Badabu, czy postępowanie wyjaśniające w stosunku do zakonu Czarnych Smoków, podejrzewanego o fałszowanie wyników badań pośrednich.

Offline

 

#34 2010-09-14 18:14:55

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

MYTHOS ANGELICA MORTIS


______________________________







STRAŻNICY OKA TERRORU



Mythos Angelica Mortis to księgą podobna Apokryfowi ze Skaros oraz Apokryfowi z Davio. Jest to lista i dokładny opis dwudziestu Zakonów Kosmicznych Marines które powołano po to żeby strzegły Oka Terroru i odpierały wszelkie plugastwa, armie i Czarne Krucjaty które próbują je opuścić. Zakony te zwane są Astartes Praeses i mocą nakazu Adeptus Terra, mają stacjonować w pobliżu Bramy Cadiańskiej żeby móc szybko zareagować jeśli coś wychynie z Oka. Spośród dwudziestu zakonów znanych jest nam tylko sześć - Zdzieracze Skór, Idealni Marines, Straż Nocy, Reliktorzy, Ujarzmiciele i Biali Konsulowie.

Kosmos jako rzekł sam Nieśmiertelny Bóg-Imperator Ludzkości zasiadający na swym Złotym Tronie i władający galaktyką i wszelkimi istotami człeczymi ze świętej planety znanej jako Terra, jest niebezpiecznym i groźnym miejscem, pełnym grożących poczciwemu człeku i jego kruchej duszy okropieństw. Istot tak ohydnych i bluźnierczych w swej formie że trzeba je zniszczyć. Jednakże słuchajcie mnie tedy, nie niszczymy ich po to żeby zaspokoić swe rządze ni żeby nawet się chronić! Te plugawe twory wymagają oczyszczenia świętym ogniem bolterów i cięć mieczami łańcuchowymi po to żeby wyświadczyć przysługę samej galaktyce, a nawet Wszechświatowi! Kiedy Imperator rozpoczął swe najwspanialsze dzieło - Wielką Krucjatę myśleliśmy że największym zagrożeniem dla człeka są zdradzieccy i zawistni xenos, którzy pogrążeni w pogaństwie i korzystający z niszczących umysł, ciało i duszę technologii i czarnoksięstwa chcieli naszego upadku. Jednakże wraz z końcem Krucjaty objawione zostało nam nowe zagrożenie którego nie ośmielę się tutaj przytoczyć gdyż jest ono cierniem w sercu naszego chwalebnego i wspaniałego Imperium. Ta groźba jednakże została ujawniona i podpisała na siebie wyrok śmierci jako że jest nam teraz w pełni znana. Ci spaczeni arcy-wrogowie Imperium zbiegli do tajemnego i mitycznego obszaru galaktyki znanego jako Occularis Terribus który znajduje się w Segmentum Obscurus. Aby strzec tego obszaru stworzono sieć fortec w Bramie Cadiańskiej, ufortyfikowano Cadię oraz powołano Astartes Praeses - dwadzieścia Zakonów Adeptus Astertes - Zdzieraczy Skór, Idealnych Marines, Straż Nocy, Reliktorów, Ujarzmicieli, Białych Konsulów <dalsze dane utajnione>.
- Rada Wysokich Lordów Terry

ASTARTES PRAESES



Zdzieracze Skór - wiadomo nam to co wymienione zostało powyżej, pewny jest także ich udział w Trzynastej Czarnej Krucjacie gdzie do walki z Chaosem, wystawili pełne osiem kompanii, reszty informacji niestety nie podano.

Idealni Marines - podczas Trzynastej Czarnej Krucjaty wystawili wszystkie poza jedną, rezerwową kompanią do walki. Ich mistrz zakonu Maxim Absolon, zginął w początkowych fazach wojny. Światem macierzystym jest Necris.

Nocna Straż - której światem domowym jest planeta o nazwie Cisza. Nocna Straż jest jednym z niewielu zakonów, który nie stosuje się co do każdego zdania spisanego w Codex Astartes - posiadają jedenaście kompanii, podczas gdy większość zakonów ma ich dziesięć.
Zakon Nocnej Straży brał również udział w kampanii Zeist, gdzie wezwał ich Lord Macragge w celu wyzwolenia świata Augura.

Reliktorzy - zakon powołany w trzydziestym szóstym Millenium. Ich światem macierzystym jest Neutra, a aktualnym przywódcą jest Artekus Bardane. Okrzyk bojowy tego Zakonu brzmi: "Siła Woli, Odwaga Woli".

Zakon Reliktorów kiedy znany był jeszcze jako Ogniste Szpony, od początku walczył w okolicach Oka Terroru, często u boku Cadiańskich Formacji Uderzeniowych.
Pewnego razu podczas wieszczenia z imperialnego tarota, ujrzany został kosmiczny wrak, który wyłonił się z Osnowy koło świata-kuźni Stygies w Segmentum Obscurus. Ogniste Szpony zostały przydzielone do zbadania wraku, jak się później okazało, był to Łowca Grzechu którym podróżowała banda wyznawców Chaosu dowodzona przez czempiona Tzeentcha, znanego jako Łowca Skór. Krążowniki uderzeniowe Ognistych Szponów ostrzelały wrak do którego potem wdarła się drużyna Terminatorów, dowodzona przez Kronikarza Decario i Inkwizytora De Marche.
Czempion Chaosu dzierżył demoniczny miecz w którym zawarta była esencja Większego Demona. W walce De Marche szybko zauważył, że jego ciosy toporem energetycznym nie odnosiły zbyt wielkiego skutku, miecz energetyczny Decario został złamany, a zbroja przebita. Wtedy to Kronikarz użył swojej energetycznej pięści i wyrwał ramię Łowcy Skór, jednak pomimo takiej rany czempion nadal walczył - zabił czterech Marines i obalił Decario. Wtedy ten pochwycił najbliższą broń i modląc się do Imperatora, odciął Łowcy Skór głowę. Kiedy czempion Tzeentcha padł martwy, Decario spostrzegł się, że do ścięcia jego głowy użył demonicznego miecza.
Od tamtej chwili zaczęli podróżować po światach znajdujących się w pobliżu Oka Terroru i zbierać demoniczną broń, zwalczając ogień ogniem. To właśnie wtedy, zaczęli być nazywani Reliktorami.

Po niedługim czasie, Imperium zorientowało się, że Reliktorzy używają w walce narzędzi Chaosu i do ich klasztoru-fortecy wstąpiła Inkwizycja oraz czterech Mistrzów zakonów Kosmicznych Marines.
Reliktorom rozkazano oddanie wszelkich znalezionych przez nich relikwii, truchła Inkwizytora De Marcha który został zabity jako heretyk oraz podjęcia stuletniej, karnej krucjaty na Armageddonie, w szczególności ochrony Monolitu Angrona. Zakon opuścił planetę po tym, jak Kronikarze mieli wizję oka które krwawiło i nie posiadało powieki. Wyruszyli w stronę Oka Terroru, zmuszając pewien demoniczny byt zaklęty w mieczu, do przetłumaczenia pewnych notatek które stworzyli jego słudzy tysiąclecia temu. Dzięki temu dowiedzieli się o archiwum Diamedesa na planecie Fremas, które znajdowało się w środku szczytu góry i nie posiadało żadnego widocznego wejścia lub wyjścia. Archiwum, zbudowane w trzydziestym siódmym tysiącleciu było tajemnicą dla wszystkich, poza najwyższych rangą adeptów Terry. Reliktorzy zaatakowali archiwum, niszcząc oddziały Inkwizycji które tam przebywały. Z archiwum Diamedesa zabrali nieopisany artefakt chaosu, który studiowali tylko najbardziej nieskalani Kronikarze. Jednakże krótko po tym wydarzeniu, Reliktorzy zostali zaatakowani przez Szarych Rycerzy prowadzonych przez Inkwizytora Cyarro i oficjalnie ekskomunikowani.
Czystkę przetrwało około dwustu braci, którzy zbiegli w stosunkowo bezpieczne dla nich tereny znajdujące się tuż w pobliżu Oka Grozy.
Nie jest wiadome czy po tych wydarzeniach sprzymierzyli się z Chaosem, rzucili się do walki z nim, czy wciąż poszukują przeklętych relikwii dla dobra Imperium.

Ujarzmiciele - to zakon który swą siedzibę ma na Xenax. Wiadomo jest że podczas Trzynastej Czarnej Krucjaty, zakon Ujarzmicieli wystawili trzy pełne kompanie. Brali także udział w Trzeciej Wojnie miedzy Gildyjnej w sektorze Inca w latach 850-901 w czterdziestym pierwszym millenium. Walczyli również z eldarskimi piratami znanymi jako Smoki Pustki - w walkach brali udział także Marines z zakonu Synów Anteusa. Kapitan Rakman zaraportował, że Synowie Anteusa pojawili się zupełnie niespodziewanie i otwarli drugi front przeciwko Eldarom, co zaowocowało szybkim zniszczeniem obcych.

Biali Konsulowie - wiadomo że Biali Konsulowie posiadają jedną barkę bitewną "Miecz Prawdy" i dwa krążowniki uderzeniowe "Hermesa" i "Wieczną Wiarę". Brali udział w Dwunastej Czarnej Krucjacie (znanej jako Wojna Gotycka) oraz Trzynastej, gdzie wystawili wszystkie dziesięć kompanii.

Offline

 

#35 2010-09-14 18:21:41

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

CALIBAŃSKI APOKRYF


______________________________







ROZDZIAŁ PIERWSZY: WCZESNE LATA



Szczegółowo opisuje wszechświat, Osnowę i człowieka pierwotnego, narodziny Nowego Człowieka, sięgnięcie gwiazd przez ludzkość, Mroczną Erę Technologii oraz nadejście Ery Trudu i Cierpienia, podbój Systemu Słonecznego przez Nowego Człowieka, jego wstąpienie na tron jako Imperatora, stworzenie Patriarchów, Legionów Kosmicznych Marines, i wreszcie, rozpoczęcie Wielkiej Krucjaty.

Głęboko w sercu asteroidy, która niegdyś była częścią Calibanu, są wykute niezliczone lochy i korytarze. Starożytne jaskinie, starsze niż Herezja, znajdują się tuż obok tych wydrążonych przy pomocy nowoczesnej nauki. Niektóre z nich są owiane taką tajemnicą, iż tylko nieliczni w całym Zakonie wiedzą o ich istnieniu. W jednej z nich, zwanej Liber Mortis Angelus, leżą opasłe tomy i kryształy kipiące od zgromadzonej w nich wiedzy. W otchłaniach Liber Mortis Angelus ukryta jest ogromna księga, której kryształy zawierają całą historię Legionu Mrocznych Aniołów oraz jego Pamiętliwych zakonów od ich założenia przez najbardziej łaskawego Imperatora aż do ich obecnych działań. To Calibański Apokryf. Wielcy Mistrzowie Wewnętrznego Kręgu wiedzą zaledwie o jego istnieniu a co dopiero mówić o poznaniu jego zawartości. Jest to najobszerniejszy zbiór wydarzeń składających się na historię Mrocznych Aniołów.

By w pełni zrozumieć pochodzenie Pamiętliwych zakonów i ich poprzednika, Legionu trzeba cofnąć się daleko w głąb wczesnej historii ludzkości. Trzeba się cofnąć do czasów narodzin Imperatora, jego przyjścia na świat na Terrze, do Złotej Ery, gdy Święty Imperator chodził wśród swych wojowników. Trzeba poznać wydarzenia wieku wspaniałych osiągnięć i potwornych zbrodni, błyskotliwych podbojów i apokaliptycznych wojen.

Wiele zostało utracone w odmętach czasu, mimo to wiele się pamięta. Czas nieubłaganie płynie naprzód ścierając wydarzenia w nic nie znaczący pył. Czas jest śmiertelnym wrogiem człowieka, ponieważ bez zastanowienia grzebie jego osiągnięcia i zaciera wspomnienia.

Historia staje się legendą,
Legenda staje się mitem,
Mit przemienia się w baśń
a baśń powoli blaknie.



Mimo to, Imperator ciągle trwa poświęcając się dla ludzkości tak samo jak jego pierwszy Legion.

Jak pokażą poniższe zapisy, losy Imperatora i jego pierwszego Legionu są do siebie podobne w zwycięstwie i tragedii porażki. Przyłącz się więc do mnie w podróży przez dzieje ludzkości i naszego Legionu. Zaczynajmy!

WSZECHŚWIAT, OSNOWA ORAZ CZŁOWIEK PIERWOTNY



Jak wiemy, wszechświat składa się z dwóch równoległych wymiarów. Jeden, to znany nam wszystkim kosmos, składający się z galaktyk, systemów słonecznych oraz planet oddzielonych fizyczną przestrzenią. Wymiarem tym rządzi niepodzielnie konwencjonalna fizyka. Równoległy wymiar jest znany pod wieloma różnymi nazwami, na przykład Osnowa, Morze Dusz czy Królestwo Chaosu. Składa się on całkowicie z energii psychicznej, która bezustannie wiruje i przemieszcza się. Każde żywe stworzenie przekazuje swą energię do tej alternatywnej rzeczywistości, w której odbijają się wszystkie myśli i emocje. Wymiar ten, w którym nie obowiązują prawa fizyki, zamieszkują nierzeczywiste istoty, które są niekiedy zwane demonami lub demonicznymi bóstwami.

Naturalne siły psychiki wszystkich zwierząt i roślin pierwotnie współistniały zgodnie tworząc jednoczącą siłę, która przepływała przez wszystkie żywe istoty. Ich stosunkowo proste myśli i emocje utrzymywały gładki przepływ psychiczny w Osnowie. Postępujący rozwój inteligentnych ras powodował, że ich niezwykle potężne umysły wypełniały Osnowę ogromną, niezharmonizowaną mocą. Z czasem, te negatywne energie połączyły się w kłopotliwe miejsca, które rozrastały się aż wykształciły świadomość dając początek mocom znanym dziś jako bogowie Chaosu.

Człowiek pierwotny, myśliwy i zbieracz czasów starożytnych był związany z Osnową w pewien szczególny sposób. Przez niego naturalna energia Osnowy także przepływała niezakłócona. Niektórzy ludzie byli bardziej wrażliwi na tę energię. Będąc zdolnym do wyczucia subtelnych zmian potrafili przewidzieć przyszłe zdarzenia (zjawiska) i wykorzystać to z pożytkiem dla swoich społeczności. Byli oni szamanami, czarownikami, mistykami. Jednakże, wraz z rozwojem człowieka i jego cywilizacji, jego emocje i uczucia, takie jak żądza władzy czy chciwość zakłócały naturalny przepływ energii Osnowy. W wyniku tego, szamani mieli coraz bardziej utrudniony kontakt z Osnową. Naturalna więź człowieka z Osnową została zerwana.

W wszechświecie istniało wiele wysoko rozwiniętych ras na długo przed tym, jak ludzie nauczyli się doceniać moc królestwa chaosu. W mętnej energii potężnych gwiazd narodziły się świadome istoty, które tysiące lat później budząc przerażenie będą znane jako bogowie C'tan. Istoty te żerowały na energii świeżo narodzonych gwiazd całkowicie ignorując tworzące się wokół nich chłodniejsze układy planetarne, na których zaczynało rozkwitać świadome życie. Pierwszymi stworzeniami, które opanowały podróże międzygwiezdne byli Slannowie, czasami zwani też Starszymi. Bardzo inteligentni, osiągnęli wszystko co było do osiągnięcia jeśli chodzi o astronomię i sztukę astrologii. Opanowanie przez nich Osnowy nie miało sobie równych, podobnie jak ich zrozumienie wagi roli, którą odgrywa każda żywa istota we wszechświecie. Gdziekolwiek się udali tam wspierali ewolucję każdego nowego życia i nowej rasy jaką napotkali. W ślad za nimi szybko rozwijały się inne, prężniejsze gatunki. Jeden z nich, zwany C'tan, narodził się w strasznym układzie słonecznym. Na skutek ciągłego bombardowania ogromnymi ilościami energii, którą wyrzucała ich gwiazda, mieli bardzo krótki czas życia i wszystkie swe siły skupili na swym przetrwaniu. Ich spotkanie ze Starszymi i ich długowiecznością stającą na krawędzi nieśmiertelności i panowaniem nad Wszechświatem zaowocowało okropnym, pełnym mściwości konfliktem. C'tanowie, mimo swej ukierunkowanej naukowo natury, byli konsekwentnie okrążani przez Starszych, używających swych portali i wiedzy o Wszechświecie z dramatycznym skutkiem. C'tanowie zostali zepchnięci z powrotem do swego rodzimego układu słonecznego. Wtedy to właśnie w jakiś sposób udało im się wykorzystać potencjał świadomych istot zamieszkujących między gwiazdami budząc prawdziwie straszliwą potęgę Bogów C'tan. Istoty te wyposażyły C'tanów w potworne narzędzia wojny i, jako dar ostateczny, przemieniły całą populację w automaty dając im tak upragnioną nieśmiertelność. Cała cywilizacja popadła w mechaniczną niewolę swych bogów.
Uzbrojeni i wspierani przez swych nieludzkich bogów, C'tan odwrócili koleje wojny. Setki cywilizacji, którymi opiekowali się Starsi stało się żerowiskiem bogów pożerających bez litości miliardy istot. Każda drobina esencji życia była prawdziwym rarytasem dla tych przerażających bóstw. Wkrótce istoty te zwróciły się przeciwko sobie i zaczęły się z dziką nienawiścią pożerać aż zostało ich tylko czterech.
W miarę jak Starsi byli spychani z powrotem i ich legendarna cierpliwość się wyczerpywała, rozważali możliwe rozwiązania. Wewnętrzny konflikt między bogami C'tan dał Starszym chwilę wytchnienia, dzięki której mogli wspomóc rozwój nowych, silniejszych psychicznie ras zdolnych do korzystania z energii Osnowy. Rozpoczęły one kontrofensywę przeciw bezlitosnemu szturmowi mechanicznych C'tanów i spuściły im tęgie lanie. Zdesperowani C'tanowie obmyślili wielki plan rozdzielenia Osnowy i materialnego Wszechświata by pozbawić Starszych źródła potęgi.
Jednakże w międzyczasie, lustrzane odbijanie się w Osnowie psychicznych emocji dało istnienie nieprzewidzianym stworzeniom. Istoty te stały się strasznymi drapieżnikami wkradając się do świata rzeczywistego przez portale i umysły wrażliwych psychicznie. Gdy Starsi zwrócili się w kierunku nowego zagrożenia, inne rasy, przede wszystkim Zniewalacze, wykorzystały sytuację. W miarę jak Starsi tracili dostęp do swych portali, ich cywilizacja rozpadała się. Gdy większość żyjącej populacji galaktyki została skonsumowana, bogom C'tan brakło pożywienia i zapadli w hibernujący sen razem ze swymi poddanymi. Kiedyś powrócą, gdy spokój ich grobowców zostanie naruszony przez rasę odpowiednią do tego, by mogła ona zostać przez nich zniewolona.
W ten sposób zakończyła się najstraszniejsza z wojen, w wyniku której galaktyka stała się znacznie spokojniejszym miejscem. Mimo to, życie nadal w niej trwało. Eldarzy, rasa stworzona przez Starszych, osiągnęła niewyobrażalny poziom rozwoju psychicznego. Po odkryciu przez nich technologii portali Osnowy rozpanoszyli się po całym wszechświecie aż do czasu, gdy ludzkie społeczeństwo rozpoczęło podróże kosmiczne.

NARODZINY NOWEGO CZŁOWIEKA



Gdy umierali szamani, czyli ludzie obdarzeni darem korzystania z mocy Osnowy, ich dusze przenosiły się do Osnowy gdzie pławiły się w naturalnej energii aż do czasu odrodzenia w nowym ciele. Jednakże z powodu tworzonych przez ludzkość zakłóceń stawało się to coraz trudniejsze. Ich dusze zaczęły padać ofiarą złośliwej drapieżności sił Chaosu, które pojawiły się w Osnowie. W miarę, jak szamańskie umiejętności prowadzenia i ochrony ich społeczności malały, rozpoczęli oni trwającą setki lat dyskusję. Wnioski, do jakich doszli nie były wesołe: byli skazani na zagładę a bez nich ich społeczności szybko ulegną drapieżności sił Chaosu. Ostatecznie stwierdzili, iż jedyną nadzieją dla ludzkości jest zebranie całej szamańskiej energii w jednej nieśmiertelnej istocie, która poprowadzi ludzką cywilizację ku jej przeznaczeniu. Nieśmiertelnej dlatego, że nie musiałaby być wskrzeszana i nie byłaby przez to na łasce mocy Chaosu w Osnowie. Wszyscy szamani popełnili samobójstwo i ich rodzaj zniknął z powierzchni Ziemi na zawsze. W Osnowie ich energia połączyła się razem i w ciągu roku przyszła na świat pojedyncza istota o ogromnej mocy. Nowy Człowiek! Imperator Ludzkości!.
Przez trzydzieści osiem tysięcy lat nieśmiertelny Nowy Człowiek wędrował po Ziemi. Najpierw patrzył i obserwował, lecz wkrótce pod różnymi postaciami zaczął przewodzić i kierować postępem rodzaju ludzkiego. W miarę jak gatunek ludzki się rozwijał, Osnowa stawała się coraz bardziej zmącona przez jego nieprzeliczone myśli i emocje i jej naturalny przepływ nie mógł już dłużej utrzymać planety. Pomimo wysiłków Nowego Człowieka, wojownicza natura, samozadowolenie i ambicja ludzi owocowały prześladowaniami i wojną. Ponadto, tymi emocjami karmiły się niedawno powstałe istoty w Osnowie.
Khorne - Krwawy Bóg obudził się jako pierwszy w czasie, gdy na Ziemi toczono wielkie wojny. Tuż za nim był Tzeentch - Pan Przemian, ponieważ dyplomacja państw była pełna intryg i manipulacji. Ostatnim był Nurgle - Bóg Zarazy omiatający Ziemię głodem i chorobą. Począwszy od Średniowiecza, cała trójka była już w pełni rozbudzona. Jednak na długo przed tym jak zlane w jedno emocje i siły psychiczne wykształciły własną świadomość, wyczuwały one obecność Nowego Człowieka i to, że przyszły Imperator będzie ich największym wrogiem.

LUDZKOŚĆ SIĘGA DO GWIAZD



Nowy Człowiek zdawał sobie sprawę z utajonego potencjału psychicznego ludzkiej rasy i z zagrożenia, jakie stanowiły dla niej istoty z Osnowy. Był również świadomy tego, iż ochrona przed konfliktem dobrze dostrojonej ludzkiej psyche jest prawie niemożliwa. W miarę jak narody rozrastały się i toczyły ze sobą wojny, złośliwe siły Chaosu stawały się silniejsze będąc nieustannie dokarmiane przez psychiczny tumult konfliktu, łgarstwa i choroby.

Tak więc Nowy Człowiek przyjął wiele ról i tożsamości by zminimalizować te skutki i kierować postępem technologicznym ludzkości. Dzięki niewidocznemu przewodzeniu Nowego Człowieka naukowemu rozwojowi rasa ludzka wyruszyła w kosmos w 15 tysiącleciu. Podróże, korzystające z wczesnych silników podświetlnych, trwały bardzo długo - dotarcie i skolonizowanie innego systemu planetarnego zabierało aż do dziesięciu pokoleń.
Przy bezustannym wsparciu i kierownictwu trzymającego się w cieniu Nowego Człowieka w dwudziestym tysiącleciu naukowcy odkryli technologię napędów międzywymiarowych. Równolegle opracowano ogromne skomputeryzowane bazy danych, które zostały nazwane Standardowymi Konstruktami Wzorcowymi. Dzięki nim kolonie mogły wyprodukować wszystko, co było im potrzebne od żywności po broń z miejscowych surowców. Oba te wynalazki, którym Nowy Człowiek subtelnie utorował drogę, zrewolucjonizowały kosmiczne ekspedycje i zaowocowały ekspansją gwiezdnych żeglarzy na niespotykaną skalę.
W międzyczasie gatunek ludzki wykształcił w sobie nowy gen "Nawigatora". Gen ten powodował ślepotę i jednocześnie dawał możliwość widzenia i odczuwania fal i przepływu Osnowy. Pozwalał na bardzo dokładne sterowanie statkiem kosmicznym w Osnowie, co skutkowało zdolnością do wykonywania dłuższych i dokładniejszych skoków międzywymiarowych. W wyniku tego rodziny i kartele Nawigatorów stały się bardzo potężne kontrolując handel i komunikację pomiędzy układami planetarnymi. Tak więc Nowy Człowiek kierował rozwojem naukowym ludzkiego społeczeństwa by przygotować je na nadejście genu Nawigatora. Był to pierwszy krok na drodze do zbudowania Imperium Ludzkości i doskonały przykład długofalowych projektów Nowego Człowieka. Zapoczątkowało to złotą erę naukowego badania i ekspansji, eksplozję ludzkiej kolonizacji znanego kosmosu, którego granice cały czas przesuwano.

ERA TRUDU I CIERPIENIA (25-te Tysiąclecie)



We wczesnym okresie 25 Millenium, nazwanego przez współczesnych badaczy Wiekiem Cierpienia, Imperator pozostawał w cieniu, subtelnie kierując ludzkością, gdy ta docierała do najdalszych regionów Galaktyki. Napotkano obce rasy, zwłaszcza wszędobylskich Orków, z którymi wybuchały lokalne konflikty.
Ład i porządek były utrzymywane przez handel oraz komunikację międzywymiarową. Ponadto wymiana handlowa z koloniami podtrzymywała istnienie cywilizacji na Ziemi. Wtedy nastąpiły jednocześnie dwa brzemienne w skutki wydarzenia. Pierwsze to pojawienie się na wielu planetach w całej Galaktyce ludzi ze zdolnościami psychicznymi. Rasa ludzka nie była świadoma ani tym bardziej gotowa do korzystania z potencjału Osnowy. Umysły tych ukrytych psioników bez odpowiedniego szkolenia i doświadczenia stanowiły otwarte wrota prowadzące do opętania i szaleństwa. Z powodu tych psioników, jak Imperium długie i szerokie, zaczęły padać kolejne planety.
W międzyczasie Eldarzy, jako rasa, sięgnęli szczytu swego potencjału psychicznego.
Po dotarciu do kresu rozwoju naukowego, kulturowego i psychicznego większość zaczęła szukać innej drogi spełnienia. Z wyjątkiem niewielu dalekowzrocznych jednostek zdecydowana większość eldarskiego społeczeństwa pogrążyła się w nikczemnych kultach i działaniach, nieświadomie szykując sobie własną zagładę. Ich żądza przyjemności była wzmacniana przez ich silną psychiczną obecność w Osnowie a prądy te zaczęły się skupiać wokół nowego ośrodka. Rasa eldarska bezwiednie tworzyła nową istotę Chaosu. Wstrząsy jej powolnego wzrostu powodowały kolosalne zakłócenia w Osnowie tworząc ogromne międzywymiarowe burze, które zbierały się w całej Galaktyce. Ta kotłowanina odcięła większość systemów planetarnych od siebie nawzajem. Komunikacja została przerwana, podobnie jak podróże, które początkowo stały się niebezpieczne aż w końcu zupełnie niemożliwe. Ta Era Wojen trwała od 26 do 31 tysiąclecia. W ciągu tych pięciu tysięcy lat pangalaktyczne ludzkie dominium rozpadło się na tysiące malutkich cywilizacji skupionych wokół pojedynczej lub, rzadziej, gromady kilku najbliższych gwiazd. W czasie Ery Cierpienia Ziemia oraz pozostałe planety Układu Słonecznego nie mogły komunikować się z żadnym innym ludzkim światem ale zdołały utrzymać kontakt ze sobą. Przez znaczną część tego okresu rząd Ziemi kontrolował cały system innym razem dominował Mars czy Księżyc.
Praktycznie bezustannie przez światy te przetaczały się kolejne wojny. W czasie 28 Millennium ziemski rząd rozpadł się całkowicie i planeta podzieliła się na tuziny wzajemnie zwalczających się państw. Po ponad dwóch i pół tysiącu lat nieprzerwanych działań wojennych bardzo niewiele zostało z kiedyś wyrafinowanej cywilizacji. Planeta stała się polem walki, na którym bitwy toczyli techno-barbarzyńscy władcy i ich hordy wojowników. Był to mroczny czas dla ludu Ziemi. Okres dominacji brutalnych władców, takich jak Kalagann z Ursh, Kardynał Tang oraz, najbardziej haniebny z nich wszystkich, na wpół szalony geniusz Narthan Dume - Tyran Panpacyficznego Cesarstwa. Na warunki takiej techno-barbarzyńskiej wojny czekał Nowy Człowiek by w końcu wyjść z ukrycia i móc otwarcie prowadzić swój lud.

PODBÓJ UKŁADU SŁONECZNEGO



Nowy Człowiek będąc wyposażony w potężne moce psychiczne, nieśmiertelne ciało i połączoną inteligencję zapewnioną przez szamanów, którzy złączyli swe siły by go stworzyć, ujawnił się światu jako władca mający zamiar podbić Ziemię i Układ Słoneczny. Gdy Imperator zaczynał swój planetarny podbój to jego przyboczni byli wyposażeni i uzbrojeni w ten sam sposób jak żołnierze innych władców. Pierwsi Kosmiczni Marines tworzyli część tej świty i byli wyposażeni w ten sam rodzaj pancerza jak inni wojownicy tamtych czasów.
Techno-barbarzyński stan nauki wystarczył do stworzenia wczesnych genetycznie modyfikowanych wojowników i pierwszych prototypów osobistych zbroi siłowych. W ten sposób, w czasie podboju Ziemi, zostali stworzeni pierwsi Kosmiczni Marines oraz wynaleziony pierwszy typ Pancerza Kosmicznych Marines. Nowy Człowiek, osobiście dowodząc tymi genetycznie wzmocnionymi wojownikami, którzy następnie utworzą pierwszy legion Kosmicznych Marines, podbił wszystkich tych, którzy stawili mu opór na Ziemi a później na wszystkich planetach Układu Słonecznego. Będąc pod wrażeniem jego wiedzy o zawiłych sztukach Boga-Maszyny, Tech-kapłani Marsa poddali się jego woli.
Po opanowaniu Układu Słonecznego, Nowy Człowiek wstąpił na tron i od tej pory jest znany jako Imperator Ludzkości. Mając system pod kontrolą i będąc ciągle odciętym przez sztormy międzywymiarowe od reszty Galaktyki, Imperator rozpoczął odbudowę cywilizacji. Marsjańscy Adepci Techniki zaczęli przezbrajać ludzkość. Ich kuźnie i rusznikarnie pracowały bezustannie produkując wszelkie wyobrażalne bronie by móc wesprzeć plany Imperatora. Dalej rozwijano inżynierię genetyczną do wzmocnienia jego wojowników. W przygotowaniu do późniejszych kosmicznych podbojów stworzono nowy, próżniowy pancerz. Założono organizację zwaną Adeptus Astra Telepathica do zatwierdzania i uczenia psioników ścieżek Osnowy. Pod pasmem Himalajów zbudowano ogromną podziemną bazę, która zawierała przewody psychiczne niezbędne do nadawania Astronomikonu. Była to psychiczna latarnia, utrzymywana przez chór tysiąca psioników, która wysyłała psychiczny sygnał do Osnowy dający Nawigatorom punkt odniesienia dla bezpiecznej i dokładnej międzywymiarowej podróży.

PROJEKT "Patriarcha"



W tajnym laboratorium na ziemskim księżycu Imperator rozpoczął, po długim programie badawczo-rozwojowym prowadzonym w największej tajemnicy, tworzenie swego najbardziej niezwykłego i potężnego dzieła. Pokierował swymi naukowcami w stworzeniu opartych na jego kodzie genetycznym 20 nadludzkich istot, które zostały nazwane Patriarchami. Każdy z nich, oprócz indywidualnych cech, był nadczłowiekiem zarówno pod względem fizycznym jaki i psychicznym. Mieli być przywódcami ponownego ludzkiego podboju Galaktyki. Pierwszy stworzony Patriarcha w zamierzeniu miał być wielkim taktykiem.
Zagrożenie, jakie stwarzali Patriarchowie dla Potęg Chaosu, było niezmierne. W związku z tym podjęto nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. By zabezpieczyć cały projekt i utrzymać w tajemnicy przed siłami Chaosu, Imperator zainstalował na Lunie potężne tarcze psychiczne i pieczęcie. Ale macki Chaosu sięgają wszędzie i poprzez bezwolny, samolubny umysł jednego z naukowców wiedza o programie dotarła do bogów Chaosu. Korzystając z umysłu tego nędznika zjednoczone Potęgi podjęły próbę przeniknięcia i zniszczenia lunarnej placówki. Istoty zamieszkujące Osnowę nie mogą bezpośrednio wejść do fizycznego wymiaru. Mogą przejąć kontrolę nad ciałem żywej istoty dzięki wejściu w jego umysł (opętanie) lub, w obliczu skoncentrowanej psychicznej energii, zmaterializować się na krótkie okresy czasu. Ta ostatnia metoda wymaga utrzymywania poprzez ofiarę gdyż istoty Chaosu muszą pożerać dusze by móc się utrzymać w realnym świecie. Tak wielka była potęga Nieśmiertelnego Imperatora i jego psychicznej ochrony, że połączone siły Khorne'a, Nurgle'a i Tzeentcha nie mogły zostać na Lunie wystarczająco długo by zniszczyć rozwijających się Patriarchów w swoich kapsułach inkubacyjnych. Jedyne, co zdołali osiągnąć to wepchnęli kapsuły do Osnowy z zamiarem ich późniejszego zniszczenia. Dwadzieścia komór inkubacyjnych dryfowało w Osnowie przez całe dekady a nawet stulecia aż w końcu spoczęły, rozrzucone po całej Galaktyce, na zamieszkanych przez ludzi planetach. Kapsuła jednego z Patriarchy - tego, który będzie znany jako Lion El'Jonson, Patriarcha Mrocznych Aniołów, została zrzucona na osamotnionej planecie północnego obrzeża Oka Grozy - świecie śmierci Caliban.

LEGIONY KOSMICZNYCH MARINES



Imperator zdał sobie sprawę, że czas ucieka. Nowy bóg Chaosu zaczynał się budzić. Odtworzenie Patriarchów zabrałoby za dużo czasu a on musiał przygotować ludzką cywilizację na nowy podbój. W swej niezmierzonej mądrości i dalekowzroczności przewidział upadek Eldarów, powstanie Demonicznego Boga rozkoszy i wyciszenie burz w Osnowie. Tak więc Imperator, korzystając z DNA Patriarchów, przystąpił do tworzenia Kosmicznych Marines szybszą metodą polegającą na wszczepianiu genoziarna w odpowiednie ludzkie jednostki. Genoziarno pochodzące od pierwszego Patriarchy zostało użyte do transplantacji wojownikom, którzy tworzyli świtę Imperatora w czasie podboju Systemu Słonecznego. Był to pierwszy legion Kosmicznych Marines, noszący nadaną przez Imperatora nazwę Mrocznych Aniołów i mający się stać jego osobistą gwardią w czasie nadchodzących bitew. Mimo, iż ci Kosmiczni Marines nawet w przybliżeniu nie byli tak potężni jak Patriarchowie to nadal byli nadludźmi. Stworzono dwadzieścia legionów liczących dziesiątki tysięcy Marines każdy i wykazujących cechy charakteru swoich Patriarchów. Razem z legionami Marines przygotowano okręty Imperialnej Marynarki Wojennej oraz ogromne rzesze Gwardii Imperialnej.

ŚMIERĆ STAROŻYTNEJ RASY ORAZ WIELKA KRUCJATA



W tym samym czasie bardziej zaawansowani fizycznie i technologicznie Eldarzy zmierzali ku swej ostatecznemu przeznaczeniu. Mając opanowane wszelkie aspekty nauki i technologii oraz wyrastając z potrzeby fizycznej pracy ponieważ społeczeństwo zapewniało wszystko to, co było potrzebne, większość Eldarów pogrążała się w czynach rzekomo bezmyślnej przyjemności. Wielu poddało się najbardziej hedonistycznym impulsom a w całym dominium rozwijały się kulty, które skupiały się na wiedzy tajemnej i zmysłowych ekscesach. Większość eldarskiego społeczeństwa stała się zdemoralizowana i bezmyślna, pogrążając się coraz głębiej i głębiej w żądzy zmysłowego zaspokojenia. Lustrzane odbicia ich emocji skupiały się w Osnowie tworząc następną potworną świadomość. Ta kreatura była obrazem skorumpowanych i zdemoralizowanych eldarskich żądzy. W czasie gdy ta potworna istota śniła w swej drzemce, Eldarzy byli rozdzierani szaleństwem w miarę jak ich społeczeństwo się rozpadało a ich światy stawały w płomieniach.
Mówi się, że upadek Eldarów miał miejsce w czasie jednej olbrzymiej orgii zniszczenia. Ich rozjuszone myśli, lubieżne uczucia oraz kult rozkoszy osiągnęły taki poziom, że drzemiący potwór w potężnym ryku sięgnął boskiej świadomości. Przyciągając do siebie świadomość wszystkich Eldarów i dosłownie wysysając ich umysły narodził się chaotyczny bóg rozkoszy. Energia Eldarów odeszła do Osnowy, nadając kształt z ich snów stworzeniu znanemu jako Slaanesh. Gdy on krzyczał w bólu narodzin gigantycznych rozmiarów implozja psychiczna rozdarła Wszechświat. Każdy eldarski umysł w promieniu dziesięciu tysięcy lat świetlnych został rozdarty na strzępy a jego dusza wessana w Osnowę by zaspokoić spragnionego Slaanesha. Epicentrum tej implozji znajdowało się w sercu eldarskiego dominium. Gwałtowne narodziny bóstwa wyssały dusze praktycznie każdego Eldara, energia Osnowy rozdzierała ich delikatne umysły i wylewała się do realnego wymiaru. Tego dnia zginęła znaczna większość rodzaju eldarskiego. Miejsce, w którym żyli i umarli stało się znane jako Oko Grozy. Tu Osnowa i przestrzeń realna wzajemnie się nakładają. Wiele światostatków w czasie swej ucieczki znalazło się w zasięgu implozji. Także tysiące eldarskich Uchodźców zginęło tej nocy. Wszystko, co zostało z kiedyś dumnej i galaktycznej rasy to kilku przewidujących Eldarów, którzy swym światostatkami polecieli z dala od swej cywilizacji oraz pewna liczba uchodźców na najdalszych krańcach galaktyki. Pozytywnym skutkiem narodzin Slaanesha było nagłe i prawie całkowite wyciszenie burz w Osnowie. Tak jak Imperator przewidział, stała się ona spokojna i gotowa do podróżowania. Jego legiony, które czekały na ten dzień zostały spuszczone ze smyczy. Z orbitalnych doków Systemu Słonecznego wyruszyła najokazalsza armada okrętów wojennych i transportowców w największej próbie podboju. Na szpicy tej ogromnej armii byli wojownicy dwudziestu legionów. Rozpoczęła się Wielka Krucjata, mająca na celu przywrócenie ludzkiego panowania nad Galaktyką. Docierano do wszystkich systemów i planet we wszystkich kierunkach. Te, które nie poddały się były pacyfikowane, oczyszczane i podporządkowywane Imperium. Tam, gdzie opór był największy tam Imperator dowodził osobiście swymi wojownikami. A tam gdzie poszedł Imperator, tam stał przy jego boku, jego pierwszy legion, jego Gwardia Pretoriańska, wojownicy legionu Mrocznych Aniołów.

Offline

 

#36 2010-09-14 18:24:09

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

CALIBAŃSKI APOKRYF


______________________________







ROZDZIAŁ DRUGI: LWIĄTKO



Ten rozdział opisuje wczesne lata Patriarchy na Calibanie, jego czyny oraz odkrycie przez Imperatora.

CALIBAN



Caliban był częścią systemu planetarnego z pojedynczą gwiazdą i leżał na samej krawędzi obszaru, który kiedyś stanie się Okiem Grozy. Był jedyną możliwą do zasiedlenia planetą w systemie o tej samej nazwie.
Był to świat niezwykle piękny z soczyście zielonymi lasami wiodącymi do średniej wielkości łańcuchów górskich. Dzikie, pełne wirów rzeki i tryskające wodospady przecinały wzdłuż i wszerz krajobraz. Błękitne oceany kontrastowały z zielenią i brązem górskich lasów, które pokrywały większość powierzchni planety. Przybysze zachwycali się pięknem pojedynczej planety w tym prawie jałowym systemie. Ludzkie wyprawy badawcze dotarły i odkryły Caliban w okresie Mrocznej Ery Technologii. Wielu badaczy, zafascynowanych urodą planety, osiedliło się na niej. Pierwotnych człekokształtnych mieszkańców było bardzo niewiele. Część szybko zasymilowano a resztę wyniszczono.
Początkowo społeczeństwo Calibanu rozwijało się według wzorów feudalnych z okręgowymi przywódcami nadzorującymi społeczność opartą głównie na rolnictwie i leśnictwie. Ustanowiono szlaki handlowe z pobliskimi systemami, jak i z samą Ziemią. Różnorodne wysokogatunkowe płody rolne były głównym towarem eksportowym. Ponadto świat ten był znany również z, wytwarzanych z unikalnych gatunków drewna i innych surowców, delikatnych wyrobów rzemieślniczych, które były bardzo poszukiwane.

Społeczność Calibanu prosperowała, gdyż poszczególne regiony były nastawione pokojowo do siebie. Wtedy nastała Era Cierpienia a wraz z nią nadeszły burze Osnowy. Komunikacja i handel międzygwiezdny stawały się coraz bardziej i bardziej niebezpieczne aż w końcu jakakolwiek podróż międzywymiarowa i łączność stały się niemożliwe. Odcięte od Ziemi i handlu, nie mające żadnej innej nadającej się do zamieszkania planety w układzie, społeczeństwo Calibanu zostało odizolowane. Kiedyś samowystarczalne, stało się zależne od pozaświatowych dóbr i jako takie, zaczęło się powoli degenerować. By utrzymać porządek przywódcy musieli się odwołać do surowego prawa oraz rozwiązań militarnych. Ich społeczności przekształciły się ze społeczeństwa rzemieślników rolniczo-przemysłowych w jego zmilitaryzowaną wersję rządzoną przez feudalnych władców. Wybuchające pomiędzy nimi konflikty spowodowały wybudowanie na wykarczowanych w lasach polanach potężnych twierdz. Przez tysiąclecia Ery Cierpienia calibańskie społeczeństwo stało się w pełni zmilitaryzowane z silnie wykształconym kodeksem wojownika i honorowym. Wszystko się zmieniło gdy Eldarzy się zdziesiątkowali i narodził się Slaanesh.

Gigantyczne rozdarcie w rzeczywistości, które oznaczało odejście rasy Eldarów zdziesiątkowało także każdy układ planetarny i każdą planetę w promieniu 10000 lat świetlnych. Na samym krańcu północnej krawędzi tego rozdarcia rzeczywistości leżał układ Calibanu. Brak czułych psychicznie ludzi oznaczał, że większość populacji niczego nie dostrzegła. Pomimo tego zauważono szybko cichnące burze Osnowy jednak społeczności już dawno temu dały sobie spokój z utrzymywaniem gwiazdolotów i wiedzą o kosmicznych podróżach. Przez następne dziesięciolecia ludność Calibanu obserwowała przemianę ich niegdyś przepięknej planety w ponury świat śmierci. Zrodzone z Osnowy śmiertelnie niebezpieczne stwory zaczęły przemierzać dżungle. Na niektórych obszarach zmutowane drzewa i roślinność stała się bardziej śmiercionośna niż drapieżniki z dżungli. Niespodziewanie bujność lasów się nie zmieniła ukrywając makabryczną przemianę. Ludzkie osiedla stopniowo przesuwano w pobliże twierdz władców. Cytadele te osadzone były na skalnym podłożu i utrzymywane na ogromnych polanach wyrąbanych w dżungli. Społeczeństwo stało się bardziej wojownicze i sprawiło, że zakony rycerskie stały się klasą rządzącą. Kilka tysiącleci feudalnych wojen zastąpiły dziesiątki lat walki o przetrwanie ze spaczonymi bestiami. W wyniku tego lud Calibanu przyzwyczaił się do wielu nienaturalnych zjawisk. W efekcie, nikt nie zwrócił uwagi na przecinającą rozgwieżdżone niebo ognistą kometę, która uderzyła w las niedaleko jednej z największych calibańskich cytadel.

CALIBAŃSKA SZLACHTA



Szlachta Calibanu była bardzo zaczepną rasą. Wszystkie skupiska osiedli miały obrońcę lub władcę wraz jego przyboczną świtą rycerzy. Każdy taki zakon rycerski był zorganizowany z oparciu o potężne twierdze jako ich bazy, które zapewniały tak potrzebne bezpieczeństwo w obliczy zła. Niewyobrażalnie odważni i obeznani z ideą honoru wojownika, byli wychowywani od małego dziecka by żyć i umrzeć w walce. Byli zakuci w zbroje podobne do tych, które używała na Ziemi świta Imperatora. Ich bronią osobistą był pistolet boltowy i miecz łańcuchowy. Dosiadając wielkich rumaków bojowych ci szlachetni rycerze stanowili przerażający widok i jednocześnie oczekiwany przez umęczony lud Calibanu. Życie szlachty było niekończącą się walką z mnóstwem chaotycznych bestii pojawiających się w dżungli. Od czasu do czasu gdy jeden z potworów okazywał się wyjątkowo przerażający, siał grozę przez dłuższy czas, wtedy ogłaszano łowy. Szlachta z wielu społeczności zbierała się wtedy razem próbując zabić kreaturę. Pogromcę czekał wielki honor i fortuna, ale znacznie częściej była to tylko straszna śmierć. W miarę jak szlachcice mogli się pochwalić kolejnymi osiągnięciami, byli zaszczycani tytułem "Mistrza" i prawem przewodzenia innym rycerzom. Do przywódcy każdego zakonu zwracano się jako do Wielkiego Mistrza Zakonu.

Jeden z tych zakonów znany był po prostu jako "Zakon" a jego wojownicy jako "Rycerze Zakonu". Był to jeden z największych calibańskich zakonów a jego bracia zakonni byli szeroko znani ze swej uczciwości, prawości i nieustraszenia w walce. W przeciwieństwie do innych zakonów rycerskich, do których prawo wstępu mieli odpowiednio urodzeni, członkowie "Zakon" byli wybierani ze względu na ich biegłość w walce i honor. Każdy, nieważne czy to skromny parobek czy bogaty kupiec, mógł zostać przyjęty do Zakonu na podstawie ich własnych zasług. Grupy braci-rycerzy podróżowały po Calibanie ofiarując swą pomoc każdemu, kto jej potrzebował.

ŻYCIE I CZASY LWIĄTKA



Ognista kometa przemknęła przez ponurą atmosferę Calibanu będąc całkowicie zignorowana przez mieszkańców rozrzuconych osiedli. Dzięki Opatrzności, spadła ona w pobliżu największej cytadeli Calibanu, fortecy klasztornej "Zakonu". Kometa była w rzeczywistości kapsułą inkubacyjną niosącą noworodka będącego pierworodnym synem Imperatora. To, co działo się później jest zagubione w otchłani czasu i mitów. Wystarczy powiedzieć, że w ciągu następnych dziesięciu lat nikt nie zwrócił uwagi na uderzenie komety. Jednakże starzy wróżbiarze szeptali o zmianie w dżungli otaczającej fortecę. Grupy zakonnych rycerzy zaczęły opowiadać niesamowite historie o tym, że czuły na sobie czyjś wzrok nie odczuwając jednak zagrożenia. Liczba ataków chaotycznych bestii wokół klasztoru "Zakonu" zaczęła maleć. Większość przypisywała to umiejętnościom bojowym zakonnych rycerzy. Zachęcony sukcesem, zakon rycerski zaczął częściej organizować wyprawy w coraz głębsze ostępy dżungli w poszukiwaniu potwornych bestii. Pojawiła się nadzieja, iż być może nastał koniec panowania nieziemskiej grozy.

Prawdą jest niewątpliwie to, że niemowlęcy Patriarcha przeżył katastrofę kapsuły. W swej nieskończonej mądrości zaprojektował ją osobiście Imperator tak by była ona gotowa na wszelkie okoliczności. Co malutki Patriarcha czuł i myślał gdy leżał w kapsule, utrzymywany przez nieskończone zasoby energii i substancji odżywczych, tego nigdy się nie dowiemy. Gdy dziecko rosło, w przeciągu kilku tygodni wchłonęło całą wiedzę zgromadzoną w bankach pamięci kapsuły. W końcu młody Patriarcha opuścił ją i zaczął wędrować przez lasy Calibanu. W jaki sposób przetrwał i jakie próby przeżył, pozostanie to na zawsze tajemnicą. Jedyną osobą, z którą o tym rozmawiał był jego przyszły przyjaciel i towarzysz, Luthor. Imperialni badacze łączą zmniejszenie liczby ataków drapieżników Chaosu w pobliżu zakonnego klasztoru i osiedli z przybyciem młodego Patriarchy, jakkolwiek nie może to być zweryfikowane w żaden sposób. Mimo wszystko, przeżycie w dżungli świata śmierci jakim był Caliban bez jakiegokolwiek pancerza czy broni bardzo wiele mówi o możliwościach boskiego syna Imperatora. Możliwe, iż wytrenowane zmysły wojowników Zakonu mówiły prawdę, i że byli oni przez dłuższy czas obserwowani przez Patriarchę. Brak poczucia zagrożenia mógł być przenikającą przez umysły wojowników i uspokajającą ich psyche Patriarchy.

ODKRYCIE!



Duża ekspedycja rycerzy zakonnych wyruszyła na wyprawę w głąb dżungli. Jej celem było spenetrowanie leśnych ostępów tak głęboko jak nigdy przedtem. Niebezpieczeństwo czaiło się wszędzie, ale mimo to rycerze czuli się bezpiecznie. Od czasu do czasu dostrzegano chaotyczne potwory, lecz nie wpadli w żadną zasadzkę. Na każdym kroku, gdzie kiedyś zasadzka kosztowałaby wyprawę wiele ofiar, dostrzegali sygnały ostrzegawcze. Czasami bestie zdradzał nieostrożny ruch, czasem znajdowano je martwe. Wyglądało to tak, jak gdyby istniała niewidzialna siła, która ochraniała ekspedycję. W końcu dotarli głębiej niż kiedykolwiek wcześniej, nie tracąc przy tym ani jednego rycerza, i zebrali ścierwa wielu przerażających stworów. Fakt, iż niektóre potwory zostały znalezione martwe intrygował rycerzy, ale mimo to ich umysły był całkowicie skupione na czekającym ich zadaniu.
Ostatniego dnia przed wyruszeniem w drogę powrotną, tuż przed rozbiciem obozu na noc, usłyszeli odgłosy walki. Popędzili rumaki do przodu myśląc, że być może walczą ze sobą dwa potwory a to mogło im dać możliwość zabicia ich obu w jednej potyczce. Gdy zbliżyli się do miejsca starcia, usłyszeli nieziemski wrzask i odgłosy walki ucichły. Rycerze galopowali dalej, gdy zaskoczył ich przepotężny zwierzęcy ryk! Był to ryk zwycięstwa ale to co ich oszołomiło to ludzkie cechy, które dało się w nim słyszeć. Wielkie rumaki, zahartowane w wielu kampaniach pędziły dalej w pełni ufając instynktom swych jeźdźców. Nagle wypadli na polanę i oczom rycerzy ukazało się miejsce krwawej jatki między dwoma mocarnymi istotami. Jedna z nich była martwa. Niewątpliwie była to bestia Chaosu z zniekształconym łbem i łapami zakończonymi szponami. Połamane skrzydła sterczały pod dziwnym kątem, niemal komicznie. Jej łeb został roztrzaskany o skałę, na której teraz leżał. Konie stanęły dęba a wojownicy wpatrywali się w pobojowisko.

Na łbie potwora stała inna, dwunożna bestia. Jej ciało było spryskane zakrzepłą już krwią. Głowę pokrywały długie jasne włosy. Jak jeden mąż, rycerze unieśli pistolety boltowe by pozbyć się tej abominacji z powierzchni ich ukochanego świata. Dwadzieścia boltów wskoczyło w komory nabojowe broni. Dowodzący wyprawą, mistrz zakonny, weteran wielu kampanii był szybszy od innych. Jego pocisk wystrzelił z lufy z zawrotną prędkością. Powinien był gładko odstrzelić bestii łeb, ale tak się nie stało dzięki jej błyskawicznemu refleksowi. Inni rycerze uznali to za bezsprzeczny dowód jej piekielnego pochodzenia i oddali salwę ze swych pistoletów. Potwór obracał się, skręcał, nurkował aż uniknął wszystkich strzałów. Wszystkich, oprócz jednego. Pojedyńczy bolt trafił bestię w ramię i obracając rzucił na ziemię. Rycerze patrzyli w osłupieniu jak powoli wstawała na nogi. Zdając sobie sprawę, że nie jest to zwyczajna kreatura Chaosu, jednocześnie załadowali broń i unieśli ją. Nagle pojedyńczy rycerz wyprysnął do przodu przecinając ich linię celowania. Chowając swój pistolet do kabury krzyknął do swych braci by opuścili broń. Obserwował stworzenie uważnie i zdał sobie sprawę, że nie atakowała ich , że było w niej coś ludzkiego. Rycerz zsiadł z konia, schował miecz do pochwy i powoli, ale odważnie podszedł do istoty, która stała bez ruchu i patrzyła mu prosto w oczy.
Pomału zgarniając złoty kosmyk włosów odsłaniał jej twarz aż wszyscy patrzyli oniemiali na szlachetne i przystojne rysy twarzy człowieka. Jeszcze większe było ich zdumienie, gdy okazało się, że rana zadana pociskiem boltowym zaczęła się już goić.

Zdając sobie sprawę, że był to człowiek, który ocalił im życie zabijając inną bestię z Osnowy, która szykowała się do ataku na ich obóz, opatrzyli jego rany i wyruszyli z powrotem do klasztornej fortecy. Znaczący jest fakt, iż w drodze powrotnej nie spotkali ani jednego chaotycznego potwora. Po latach Luthor będzie wspominał, że wrażenie ochrony było prawie namacalne. W tamtej chwili w śród ludności Calibanu narodziła się legenda o "Czuwających w Mroku". Mówiono, że są to mistyczne istoty, które pilnują zmęczonych podróżnych by nie stała się im krzywda. Nigdy nie znaleziono żadnego innego dowodu na potwierdzenie tej legendy niż osobiste doświadczenia wielu wyczerpanych walką rycerzy. Być może Czuwający rzeczywiście czuwali nad młodym Patriarchą.

Wieści o pomyślnych łowach wyprzedzały przybycie rycerzy. Zwycięskie wyprawy nie były niczym niezwykłym wśród członków Zakonu. Ale powrót bez start a co dopiero bez rannych to było coś bardzo niezwykłego. Opowieści o ich udanej ekspedycji, o trofeach zdobytych na zabitych potworach rozchodziły się lotem błyskawicy. Najbardziej zastanawiająca była plotka o pochwyceniu żywcem jednej z bestii. Dociekliwość i podniecenie tłumów, które zbierały się w osadach, przez które wracała wyprawa, przemieniało się w osłupienie gdy widziano tak zwanego potwora jadącego na jednym koniu z Luthorem.

Rycerze mijali osiedle za osiedlem, w każdym z nich ogłaszano ich bohaterami aż w końcu dotarli do imponującej fortecy-klasztoru Zakonu. Przy bramie powitał ich osobiście Wielki Mistrz Zakonu razem ze swoją świtą. Chociaż zdumieni wyczynami rycerzy, ich uwaga skupiła się na przystojnej ale dzikiej postaci jadącej z Luthorem. Patriarcha wyglądał na dorosłego mężczyznę, chociaż wojownicy nie mieli pojęcia, że miał tylko dziesięć lat. Był w nim majestat przemawiający do wszystkich, którzy go widzieli. Mimo, że technicznie rzecz biorąc był więźniem, Luthor przedstawił go Wielkiemu Mistrzowi proponując, że przyjmie rolę przewodnika i przyjaciela.

Ogłoszono wydanie wielkiej uczty na cześć zwycięskich rycerzy i uważano, iż powinno się nadać przybyszowi imię oraz przyjąć go do Zakonu. By w pojedynkę zabić bez broni potwora Chaosu to było osiągnięcie, o jakim nigdy nie słyszano na Calibanie. W czasie uczty, okryty wyśmienitymi szlacheckimi szatami, z Luthorem przy swym boku, młody Patriarcha miał wielkie wejście. Gdy rozpoczęły się gody, Wielki Mistrz Zakonu zwrócił się do Luthora i dał mu zaszczyt nadania ich nowemu towarzyszowi broni imienia. Myśląc przez chwilę, z tak charakterystycznym dla niego wielkim gestem, Luthor nadał Patriarsze imię Lew El'Jonson. W mowie mieszkańców Calibanu oznaczało to syna lasu. Przypadkiem, w języku starożytnej Terry odnosiło się to do majestatycznej wojowniczej bestii. Jakże trafny to był opis młodego Lwa. W odpowiedzi ta wysoka, przystojna i majestatyczna postać wstała powoli i uniosła ręce prosząc o ciszę. Ku zaskoczeniu wszystkich zebranych, wygłosiła swe podziękowania mówiąc płynnie w ich języku. Świętowanie trwało nieprzerwanie przez wiele dni, a gdy się skończyło, Lew i Luthor wrócili do domu Luthora.

LEW PANUJE



Młody Patriarcha ciągle jeszcze dorastał a Luthor był bardziej niż szczęśliwy mogąc być zarówno przewodnikiem jak i być prowadzonym. Ich przyjaźń była cementowana w miarę jak obaj dorastali ucząc się umiejętności i zdobywając wiedzę wymaganą od rycerza. Dwaj mężczyźni doskonale się nawzajem uzupełniali. Gdzie Jonson był wybuchowy i małomówny tam Luthor był czarujący i charyzmatyczny. Gdzie Luthor był lekkomyślny i uczuciowy, Jonson był błyskotliwym strategiem, który nigdy zmieniał decyzji po jej podjęciu. Razem przeprowadzili wstępne ekspedycje w okoliczne lasy. Podczas tego rekonesansu, Lew zrozumiał, że będzie potrzeba znacznie większego wysiłku by oczyścić planetę z pomiotu chaosu. Na początku wraz z grupą rycerzy objechał wszystkie lądy Calibanu osobiście przeprowadzając zwiad oraz oszacował skalę wyzwania dokonując przy okazji wielu bohaterskich czynów. Z całego Calibanu ściągali ludzie by wstąpić w szeregi Zakonu.

W międzyczasie Lew i Luthor szybko pięli się górę w szeregach calibańskiej szlachty, osiągając pozycję wielkich mistrzów. Jonson rozpoczął na tym stanowisku realizację długoterminowego planu strategicznego. Stare technologie, które zostały porzucone, były poszukiwane i przywracane do użytku. Zbudowano proste statki kosmiczne by ponownie nawiązać kontakt z bliższymi systemami. Wybudowano wiele nowych fortec-klasztorów by móc pomieścić pęczniejące szeregi Zakonu. Z klasztornych kuźni bezustannie dobiegały odgłosy wykuwania broni. Wcielano nowych wojowników w szeregi rycerzy. Zaproszono zwierzchników innych zakonów do przyłączenia się do krucjaty a oni gromadzili się pod sztandarami Lwa. Ogromna wyprawa została w końcu rozpoczęta a na jej czele stanęli Jonson i Luthor. Dzięki strategicznej dalekowzroczności oraz taktycznemu przywództwu oczyszczenie dżungli Calibanu z zarażonych chaosem form życia zajęło zaledwie trochę ponad dziesięć lat. Nareszcie skażony świat Calibanu był ponownie wolny. Dla mieszkańców tej niegdyś udręczonej planety nastał złoty wiek.
Po swym powrocie Lew został wyniesiony do rangi Najwyższego Mistrza Zakonu i władcy całego Calibanu. Społeczeństwo zaczęło ponownie kwitnąć. Rzemiosło oraz rolnictwo prosperowało. Przywrócono naukę i technologię. Nawiązano kontakt z pobliskimi układami gwiezdnymi jakkolwiek podróż międzywymiarowa była nadal poza zasięgiem.

Podczas gdy Jonson podbijał i oczyszczał ze zła Caliban, Imperator prowadził swoją Wielką Krucjatę przez Galaktykę ponownie jednocząc ludzkość oraz odbijał całe systemy planetarne z rąk obcych okupantów. Gdy fala podboju posuwała się naprzód, Imperialni zwiadowcy ponownie odkryli odizolowany świat Calibanu. Imperator dowiedział się o zmianach, jakie miały miejsce na Calibanie i wyczuwając, że Lew jest jego pierworodnym synem, wyruszył w drogę by spotkać się z nim osobiście.

OJCIEC I SYN



Ostatecznie pewnego dnia zauważono potężną armadę statków kosmicznych wchodzących w atmosferę Calibanu. Większość z nich pozostała na orbicie i tylko jeden zszedł do lądowania na polanie, niedaleko zakonnej twierdzy. Zdając sobie sprawę, iż sztormy Osnowy, które odcinały Caliban od reszty wszechświata wreszcie się skończyły, Lew i jego przyboczni osobiście udali się by powitać gości. Ci, którzy byli świadkami późniejszych wydarzeń czuli respekt przed majestatem przybysza, który wysiadł z gwiazdolotu. Obcy miał na sobie przepysznie zdobioną zbroję, biła od niego aura władzy i współczucia. Przybysz rozłożył ramiona i objął swego dawno utraconego syna, swego pierworodnego. Nie było pomiędzy nimi wahania czy braku rozpoznania. Apokryf ze Skaros opisuje liczne przypadki Patriarchów walczących czy wyzywających Imperatora na pojedynek, podczas gdy Jonson po prostu go uściskał. Uformowała się bliska więź, która zdarza się tylko między ojcem i synem.

Przybycie Imperatora zmieniło społeczność Calibanu jeszcze bardziej. Lew dowiedział się, że legion, który towarzyszył jego ojcu od podboju Terry do najdalszych kresów Wielkiej Krucjaty był niczym innym tylko Legionem Mrocznych Aniołów. Legion stworzony na jego podobieństwo, z jego własnego kodu genetycznego. Przyjął więc dowództwo nad dziesięcioma tysiącami Mrocznych Aniołów. Wojownicza elita Calibanu domagała się zaszczytu zostania Kosmicznym Marine. Tym rycerzom, którzy byli wystarczająco młodzi przeszczepiono genoziarno Legionu, natomiast ci, którzy byli za starzy na ten proces, przeszli chirurgiczną transformację w elitarnych wojowników Imperium. Pierwszym, który miał zostać wcielony do Legionu w ten właśnie sposób był Luthor, który został zastępcą Jonsona, tak jak zawsze nim był w Zakonie. Imperator zarządził, że Caliban będzie planetą macierzystą Mrocznych Aniołów. Cała siła Zakonu i liczne rzesze wojowników z innych zakonów zostały szybko wcielone do Legionu Mrocznych Aniołów. Legion przesiąknął calibańską nomenklaturą i strukturą dowodzenia. Od tamtej pory, jego dowódcy byli nazywani mistrzami i wielkimi mistrzami a Lew pozostał Najwyższym Mistrzem.

Przez następne kilka lat trwała przebudowa społeczeństwa Calibanu mająca uczynić je samowystarczalnym i biegłym w tajnikach podróży międzyplanetarnych oraz prowadzeniu działań wojennych w kosmosie. Legion Mrocznych Aniołów został skierowany na odpoczynek i wzmocniony niekończącym się potokiem wcielanej elity wojowników, którzy byli idealnymi kandydatami na przemianę w Kosmicznych Marines. Fortece-klasztory stały się bastionami Legionu. Podczas przebudowy Legionu rozwinięto sieci obrony orbitalnej.

By zarządzać tysiącami Kosmicznych Marines podzielono ich między elastyczne formacje, które nazywano w zależności od lokalnej nomenklatury pułkami, regimentami albo zakonami. Każdy z pułków liczył około tysiąca żołnierzy, rozdzielonych między dziesięć kompanii po stu ludzi w każdej. Dodatkowo wojskom tym w boju towarzyszyło dowództwo i służby wsparcia. Zawsze myśląc w wymiarze strategicznym i taktycznym Jonson odszedł od standardowej struktury legionu. Nie tylko skupił weteranów w pierwszej kompanii każdego pułku, ale też wyposażył ich wyłącznie w potężne zbroje taktyczne TDA.

Ta koncentracja siły i surowego szkolenia spowodowała, iż pierwsze kompanie stały się znane ze swej nieustraszoności w bitwie. Po licznych misjach abordażowych zostali zaszczyceni nadaniem nazwy "Skrzydło Śmierci", które stało się sławne we wszechświecie wzbudzając strach w sercach wrogów. Dalszym odejściem od normy było utworzenie całkowicie zmotoryzowanych kompanii w każdym pułku. Czerpiąc z rycerskiego pochodzenia, siódma kompania w każdym regimencie była wyposażona w motory i odrzutowe motory, co w rezultacie dało siły szybkiego reagowania, z którymi mogli się równać jedynie bracia Marines z Legionu Białych Szram. Przybierając imię od pochodzącego ze Starej Terry mitycznego ptaka "Krucze Skrzydło" stało się równie znane jak ich bracia ze "Skrzydła Śmierci". W miarę upływu czasu ich wyczyny stawały się legendarne i kompanijny numer zmieniono z siódemki na dwójkę.

W tym okresie odpoczynku i przezbrajania legionu Lew zdobył wiele pochwał między innymi, za pierwszy podświetlny przelot przez zewnętrzne Dolomony czy spopielenie asteroidy Goyas, która zbliżyła się niebezpiecznie blisko Calibanu.

Aż przyszła prośba Imperatora by jego syn i legion przyłączył się do niego raz jeszcze by kontynuować Wielką Krucjatę ludzkości. Po długich rozważaniach Jonson wyruszył w drogę pozostawiając niewielkie siły Mrocznych Aniołów do obrony swej rodzinnej planety. Uczynił swego najlepszego przyjaciela i najbardziej zaufanego towarzysza broni, Luthora, odpowiedzialnym za planetę i okoliczne systemy. Strategicznie myślący Jonson zrobił to mając na uwadze przyszłość Legionu. W przypadku swego zgonu w trakcie Wielkiej Krucjaty, jego brat byłby najbardziej odpowiednim kandydatem do przejęcia spuścizny. Jednak w sercu Luthora zapłonął żar zazdrości gdy zrozumiał, że nie będzie się pławił w blasku chwały ze zwycięstw, które niewątpliwie Lew odniesie. Mimo ważności pozycji Luthora, nie odpowiadało to jego osobowości. W ten sposób zostały zasiane ziarna zawiści, które w rezultacie rozedrą Legion na strzępy.

Offline

 

#37 2010-09-14 18:39:30

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

CALIBAŃSKI APOKRYF


______________________________







ROZDZIAŁ TRZECI: WIELKA KRUCJATA



Rola Mrocznych Aniołów w Wielkiej Krucjacie, rywalizacja z Kosmicznymi Wilkami oraz wynikłe z tego starcia.

WIELKA KRUCJATA



Jonson wiódł Mroczne Anioły od zwycięstwa do zwycięstwa. Jego plany bitew zawsze był szczegółowe i dokładne. Gdzie było możliwe, tam osobiście przeprowadzał rozpoznanie pola walki. Każda ewentualność była oceniana i stosownie do sytuacji podejmowano działania. Jego podwładni byli szkoleni by myśleć w ten sam sposób. Utworzenie wyspecjalizowanych oddziałów "Kruczego Skrzydła" przyniosło duże korzyści: informacje wywiadowcze zbierane przez nie pozwalały na zbieranie krwawego żniwa na wrogu. Użycie dużych jednostek "Skrzydła Śmierci" na szpicy szturmów ujawniało stanowiska obronne nieprzyjaciela. Kampanie Mrocznych Aniołów zawsze były krótkie i gwałtowne, a wróg prawie zawsze był wymanewrowywany w wymiarze strategicznym. Tylko Horus odniósł więcej zwycięstw niż Jonson, jakkolwiek Lew nigdy nie patrzył na swe osiągnięcia przez pryzmat rywalizacji ze swymi braćmi. Jednakże jego stosunek do Lemana Russa od Kosmicznych Wilków był inny.

Jonson uważał Russa za chełpliwego i zarozumiałego, chociaż taka była natura fenrisjańskich wojowników, których szlachetne czyny są unieśmiertelnione w balladach. Z drugiej strony Russ, myląc cichą postawę Lwa z arogancją, rzadko się do niego odzywał podczas wspólnych pobytów na Terrze. Russ był popędliwym i żarliwym przywódcą. Prawdziwy Kosmiczny Wilk - jego furii dorównywało tylko jego serce i lojalność wobec Imperatora. Zawsze konkurował o pochwały Imperatora i przez cały czas szukał sposobów, by dowieść swojej wartości w oczach ojca. Mimo, iż wszyscy Patriarchowie zaakceptowali Horusa jako najwyższego stratega i taktyka, a przez to także jego pozycję Mistrza Wojny, Russ przez swoją psychikę miał trudności z uznaniem faktu odniesienia przez Jonsona znacznie większej liczby zwycięstw niż on sam.

Horus miał wielką zdolność do oceny i rozumienia psychiki swoich podwładnych oraz uzyskiwania od nich maksymalnego wysiłku. Zrozumiawszy rywalizacyjną naturę Russa, połączył Kosmiczne Wilki i Mroczne Anioły w ich kampaniach. Oba Legiony nieustannie prześcigały się w walce. Taktyczna błyskotliwość Jonsona dorównywała furii Russa. Obie formacje walczyły według innych założeń: Kosmiczne Wilki zawsze zmierzały do bezpośredniego starcia, gdzie ich wyjący szał był prawie nie do zatrzymania. Z drugiej strony, Mroczne Anioły były metodyczne i dokładnie planowały swoje ataki. Korzystając z możliwości, jakie dają połączone rodzaje sił zbrojnych, zwykle dokonywały przełamania nieprzyjacielskiej obrony poprzez manewr i siłę ognia. Jednakże były nie mniej przerażające w szturmie. Gdy wszystkie elementy legionu Jonsona właściwie ze sobą współgrały, wtedy wróg bezwolnie zmierzał ku zagładzie. Drużyny Taktyczne manewrowały pod osłoną ciężkich broni Dewastatorów, by zająć lepsze stanowiska ogniowe. Drużyny Szturmowe i motocykliści "Kruczego Skrzydła" szybko zbliżali się do wroga. Za liniami wroga Ścigacze atakowały centra komunikacyjne i stanowiska artylerii. Duże oddziały terminatorów "Skrzydła Śmierci" teleportowały się bezpośrednio do stanowisk dowodzenia, siejąc postrach i zanosząc Sprawiedliwość Imperatora jego nieprzyjaciołom. Straty, jakie ponosił Legion Mrocznych Aniołów, zawsze były minimalne w przeciwieństwie do Kosmicznych Wilków, które stawiały za punkt honoru osiąganie dużej liczby rannych i zabitych.

LEW I WILK



Rywalizacja zaogniła się podczas pacyfikacji Dulanu, w której oba legiony brały udział. Gubernator Dulanu, Durath, zaczął głosić herezje i poświęcił tysiące lojalnych poddanych Imperium bogom Chaosu. Ogłosił, że Imperator zbłądził oraz że to o n wyznaje prawdziwych bogów. Następnie złożył milion lojalistów w rytualnej ofierze swemu krwawemu bogu. Horus, rozwścieczony tą zniewagą uczynioną jego Ojcu, rozkazał Kosmicznym Wilkom i Mrocznym Aniołom spacyfikowanie planety i wszystkich jej mieszkańców. Gdy wieści o lojalistycznej flocie dotarły na Dulan, jego Tyran, będący już całkowicie we władaniu bogów Chaosu, oznajmił, iż lojaliści nie są godnymi przeciwnikami, zwłaszcza że uważał Russa za pieska salonowego Imperatora. Furia fenrisjańskiego Patriarchy nie miała granic. Uroczyście złożył przysięgę, że nie spocznie, dopóki nie pokona Tyrana w pojedynku. W międzyczasie Jonson wszechstronnie przygotowywał swoje siły, tak jak miał to w swoim zwyczaju.

Gdy flota dotarła na Dulan, została zaskoczona brakiem jakichkolwiek orbitalnych instalacji obronnych. Nie wiedziano bowiem, że Durath nie tylko poddał się woli bogów Chaosu, ale też zaprzedał się całkowicie krwawemu Khorne'owi. Dlatego delektował się perspektywą przeciwstawienia się Kosmicznym Marines w walce wręcz. Jego marzeniem było zabijać najlepszych żołnierzy Imperatora i pozwolić wsiąkać ich krwi w ziemię jego ukochanego Dulanu. Durath znał taktykę Kosmicznych Wilków i dobrze ją przestudiował. Jako wojownik Khorne'a oddał się bezgraniczne sztuce walki wręcz. Jego demonicznie wzmocnione ciało pragnęło zmierzyć się ze wszystkim, co Imperium rzuci przeciw niemu. W tym celu stworzył sprytne plany zwabienia Marines w pobliże jego cytadeli i rozprawienia się z nimi w bezpośrednim starciu. Przygotował rozbudowane i wielostopniowe umocnienia, które zostały zamaskowane tak, by były niewidoczne dla nieuzbrojonego oka. Przed bramą potężnej fortecy baterie ciężkich broni tworzyły strefy śmierci. Tyran wiedział, że Kosmiczne Wilki będą się palić do zmazania plamy z ich honoru, i że może na nich liczyć jeśli chodzi o bitwę. I wtedy pozabija ich jak psy swą siłą ognia i zmiażdży w potężnej szarży. Durath nie wziął jednak pod uwagę umiejętności Horusa w dobieraniu swych sił. Ostatecznie Jonson i jego Mroczni Aniołowie, którzy towarzyszyli Russowi, stanowili zagadkę dla Tyrana.

Nie napotkawszy na orbicie oporu, oba legiony przeprowadziły desant zgodnie z planem i szybko zbliżały się do Karmazynowej Twierdzy, rozbijając po drodze słabą obronę sił planetarnych. Nacierając razem z prowadzącymi zwiadowcami Jonson zamierzał przeprowadzić rozpoznanie, zanim Russ zrobi coś głupiego. Kosmiczne Wilki były skupione wyłącznie na dotarciu do głównej bramy Karmazynowej Twierdzy i potraktowaniu jej swoimi ciężkimi broniami. W ciągu kilku następnych dni, kiedy Wilki zajmowały pozycje dookoła głównej bramy, Jonson osobiście przeprowadził razem ze swymi zwiadowcami rozpoznanie okolicy. Jego bystre oczy wypatrzyły kilka słabych punktów cytadeli i ułożono plany, w których zamierzano je wykorzystać.

UPADEK TYRANA



Wtedy to właśnie Patriarcha Wilków wpadł do stanowiska dowodzenia Jonsona i wściekle gestykulując zażądał, aby Mroczne Anioły nie mieszały się do sprawy, gdyż stawką był honor Russa. Kosmiczne Wilki zdobędą twierdzę i zmażą plamę ze swego honoru. Gospodarz cicho wykazał, że legiony walczą tylko i wyłącznie z jednego powodu, którym był Imperator, ich ojciec. Jonson mrukliwie wyjaśnił, że znacznie lepiej będzie zorganizować nocny szturm, który pozwoli ograniczyć liczbę rannych i zabitych oraz uzyskać przewagę. Dowodząc, iż skrupulatne planowanie pozwoli im przebić się przez umocnienia fortecy z niewielkimi stratami, chciał, aby Wilki przeprowadziły pozorowany atak na główną bramę. Po długiej kłótni, trwającej do późnej dulańskiej nocy, Russ wybiegł z kwater Jonsona, zamierzając rozpocząć szturm o pierwszym brzasku. Szturm, który przełamie obronę samą dzikością ich umiejętności bojowych. Lew ruszył się jeszcze szybciej, nie chcąc by w gorącej wodzie kąpany Russ zepsuł jego szczegółowo opracowane plany. W ciemnościach przedświtu zwiadowcy Mrocznych Aniołów przeniknęli pod południową stronę głównej bramy. W ciągu kilku godzin przygotowali przejścia w polach minowych, oczyszczając je z pułapek. Umożliwili w ten sposób ciche podejście drużyn szturmowych do podstawy murów cytadeli. O pierwszym brzasku z potężnym rykiem rozpoczął się szturm Kosmicznych Wilków.

Weterani Długich Kłów szybko uciszali każda ciężką broń nieprzyjaciela, która ośmieliła się otworzyć ogień. Krwawe Szpony i Szarzy Łowcy biegli naprzód z furią, która zadziwiła nawet Tyrana Duratha. Dzięki ich dzikości brama została rozbita. Przedostali się do wnętrza, pod jej wewnętrzne mury. Zaiste, szturm był wspaniały, lecz jakim kosztem. Ukryte pułapki i stanowiska ciężkich broni zbierały krwawe żniwo wśród atakujących. Tylko legendarna wytrzymałość Kosmicznych Marines i ich błogosławione pancerze zapobiegły paraliżującym stratom. Dzięki odwracającemu uwagę natarciu Wilków drużyny szturmowe Mrocznych Aniołów z plecakami odrzutowymi wskoczyły na mury cytadeli. Południowa brama padła w ciągu godziny. Zwiadowcy prowadzili ogień osłonowy z morderczych karabinów wyborowych i broni ciężkich, które udało się podciągnąć w pobliże stanowisk nieprzyjaciela. W pokazie bezprzykładnej brawury i wytrenowanej dokładności terminatorzy "Skrzydła Śmierci" teleportowali się bezpośrednio na blanki wewnętrznego muru. Ścigacze "Kruczego Skrzydła" prześlizgiwały się wzdłuż obwałowań szatkując obrońców. W tym samym czasie Jonson prowadził swych ludzi przez bastiony niczym Anioł Zemsty. Trudno go było wyprowadzić z równowagi, ale gdy już się to stało, był nie do zatrzymania. Opętanie i herezja nie będą stały na drodze sprawiedliwości oraz prawdziwego honoru Imperatora. Furia Jonsona nie miała granic, gdy spostrzegł Karmazynowego Tyrana. Lew ciął swym wybornie wykończonym mieczem energetycznym, z morderczą gracją przerąbując się do Tyrana. Z grozą wypisaną na twarzy Durath odpowiedział uderzeniem. Demoniczna broń starła się z poświęconym mieczem z nieziemskim klangiem takiej mocy, że ludzie po obu stronach zaprzestali walki, by móc przyglądać się tytanicznemu pojedynkowi. Wszyscy - oprócz jednego człowieka! Russ, wściekły na Jonsona, że ten pierwszy dotarł do Tyrana, mógł tylko biec przez bramę w stronę blanków. Wtedy zręczny cios złotowłosego Patriarchy ściął heretycki łeb bluźniercy. Zwycięski okrzyk Mrocznych Aniołów i jęk rozpaczy stronników Tyrana niemal zagłuszył bolesne wycie fenrisjańskiego Patriarchy. Bitwa przemieniła się w krwawą łaźnię, gdy zniechęceni wyznawcy Chaosu byli wyrzynani przez złaknione krwi Kosmiczne Wilki. Mroczne Anioły skrupulatnie oczyściły resztę fortecy, odcinając jednocześnie drogi ucieczki pozostałym jeszcze heretykom. W ciągu kilku godzin reszta planety przeszła w imperialne ręce.

STARCIE TYTANÓW



Gdy opadł bitewny kurz, rozwścieczony Russ zaczął rozglądać się za Jonsonem. Wbiegł między otaczające go Mroczne Anioły, które widząc gniew Patriarchy, przepuściły go dalej. Lew siedział razem ze swymi najbliższymi doradcami i kapitanami, planując już całkowitą pacyfikację i utrzymywanie planety. Rozmawiał też o następnej kampanii na Allizorach. Wtedy do kwatery wpadł Russ, siny z wściekłości, rozdrażniony tym, że Jonson siedzi sobie tak spokojnie po tym, jak pozbawił Wilka honoru. Nie mogąc zapanować nad szałem, Russ zamachnął się swą wielką pięścią w momencie, gdy Lew odwrócił się by spojrzeć na niego. Cios wylądował prosto na szczęce Jonsona i przewrócił go na stół, sprawiając, że mapy, płytki danych i inne drobiazgi pofrunęły na wszystkie strony. Dowódcy Mrocznych Aniołów, z początku zaskoczeni, zorientowali się, że to sprzeczka między braćmi i wycofali się. Powolutku Lew stanął na nogi. Spoglądał na Russa, a gniew i rozgoryczenie coraz bardziej burzyło w nim krew. Według niego Russ i jego Kosmiczne Wilki zawdzięczały swe życia jego legionowi. Samodzielnie pokonał Duratha, dowodząc tym samym swych umiejętności. Zdobył fortecę z minimalnymi stratami, podczas gdy Russ niepotrzebnie szarżował prosto na linie ognia nieprzyjaciela. Wreszcie, został niegodnie uderzony - bez wyzwania na pojedynek. Lew Calibanu podjął wyzwanie i ruszył na Russa. Dwóch potężnych śmiertelników starło się w walce trwającej dzień i noc. Mury rozpadały się, a budynki waliły w gruzy, gdy dwóch nadludzi walczyło ze sobą. Lecz jedyne co osiągnęli to impas, gdyż Horus doskonale wyuczył obu sztuki walki. Russ był silniejszy, ale Jonson za to szybszy i bardziej zwinny. Równi sobie, szukali słabych punktów przeciwnika osłaniając jednocześnie swoje. Walczyli nie tylko dla swej dumy, lecz w imię honoru swoich legionów. Po długiej nocy i dniu walki, gdy obaj byli już na skraju wyczerpania, Russ zdał sobie sprawę z szaleństwa ich poczynań. Dostrzegając zabawną stronę ich poczynań stanął i zaczął się śmiać. Uznał, że jego honor został obroniony, byli wyrównanymi przeciwnikami. Lecz dla mrukliwego Jonsona tak nie było. Jego gniew na poczynania Russa tylko wzrósł, gdyż uważał pierwszy cios za zdradziecki. Wymierzył śmiejącemu się Russowi podwójne uderzenie i fenrisjański Patriarcha padł nieprzytomny na ziemię. Gdy otaczające arenę pojedynku Mroczne Anioły zaintonowały pieśń zwycięstwa, zszokowane Kosmiczne Wilki cicho wyniosły swego zdruzgotanego dowódcę. Gdy Russ odzyskał przytomność, Mroczne Anioły już odleciały, by wziąć udział w kampanii allizorskiej. W ten sposób zapoczątkowana została waśń między Aniołami i Wilkami. Uraza ta przetrwała dziesięć tysięcy lat, jednakże tylko w duchu braterskiego współzawodnictwa. Za każdym razem, gdy siły Mrocznych Aniołów oraz Kosmicznych Wilków biorą udział w jednej kampanii, wtedy wybierają z pośród swych wojowników po jednym czempionie. Staczają o ni ze sobą rytualny pojedynek, naśladując swych Patriarchów.

Offline

 

#38 2010-12-23 10:27:37

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

CALIBAŃSKI APOKRYF


______________________________







ROZDZIAŁ CZWARTY: ZDRADZONA BRAĆ



Wielka zdrada, znana jako Herezja Horusa, rozrywa Imperium na strzępy. Rozdział ten opisuje położenie Mrocznych Aniołów w czasach ogromnego smutku, a także epicką podróż do serca Imperium.

Trwała Wielka Krucjata. Rozpędzona i niemożliwa do zatrzymania kampania, dzięki której poszerzano granice Imperium i odzyskiwano kolejne światy dla rodzaju ludzkiego. Każdy z legionów miał w niej swój udział, odnosząc zwycięstwa i zdobywając wyróżnienia. Sława Mrocznych Aniołów i ich Patriarchy szybko rosła, gdyż tylko Horus mógł pochwalić się większymi sukcesami. Było to ogromne osiągnięcie, zważywszy na fakt, iż Horus został wyniesiony do godności Mistrza Wojny i był zwierzchnikiem połowy legionów. Jonson dowodził swymi ukochanymi Mrocznymi Aniołami z taktycznym sprytem oraz strategicznym geniuszem, który ustępował tylko Imperatorowi. Tam, gdzie to było możliwe, Patriarcha dowodził osobiście, prowadząc do zwycięstwa swych zakonnych braci. Legion ponosił relatywnie niskie straty, mimo niezwykłej determinacji, z jaką niszczył wrogów Imperatora. Upór ten i zawziętość wkrótce stały się legendarne.

Podczas gdy synowie Imperatora kontynuowali świętą krucjatę, moce ciemności analizowały zagrożenie, przed którym stały. Subtelne manipulacje, mające na celu podkopanie postępów ludzkości, zaczęły przynosić pierwsze efekty. Jonson ufał bezgranicznie Luthorowi. W końcu uratował mu życie, wtedy, gdy został odnaleziony. Od tamtej pory walczył przy jego boku. Byli towarzyszami broni i wielokrotnie razem stawiali czoła wielu niebezpieczeństwom. Małomówny, zwykle zamyślony Jonson doskonale dopełniał towarzyskiego i nieskromnego Luthora. Razem z osiągnięciami Lwa z reguły szła wspaniała retoryka Luthora. Lecz gdy Jonson wyruszył razem z większością legionu Mrocznych Aniołów (po odpoczynku i uzupełnieniu stanów tak osobowych, jak i materiałowych), zostawił wtedy Luthora, by ten strzegł rodzinnej planety oraz szlaków komunikacyjnych. Dla Lwa była to niezwykle ważna misja, której nie mógł powierzyć nikomu innemu. Potrzebował przyjaciela, któremu mógł zaufać, i na którym mógł polegać. Jednakże pycha i wojownicza natura Luthora miała obrócić w niwecz wszystko to, co zbudowała przyjaźń. W istnieniu ludzkości jedną z stałych była zdolność Sił Ciemności do manipulacji każdym człowiekiem poprzez odnajdywanie jego słabości. Duma wojownika wystawiona została na bezustanne, niezmordowane podszepty sączące się z Osnowy. Zazdrość Luthora rosła w miarę powiększania się sukcesów Jonsona. Czuł, że Lew i Imperator porzucili go wraz z jego braćmi na Calibanie. Jego elokwencja była dynamiczna i krzykliwa. Stopniowo, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, powoli naginał pozostawionych Mrocznych Aniołów do swojego punktu widzenia. Zamiast świętować zwycięstwa swych braci, brzydzili się ich. Każdy, kto nie zgadzał się z nimi, był po cichu mordowany. Pierwszymi, którzy zginęli, było kilku kapelanów, gdyż nawet Luthor wiedział, iż stawią mu opór.

Podczas gdy Siły Chaosu cichutko rozpościerały swoje wpływy wokół Luthora, ich ofiarą padł największy orędownik Imperatora, Horus. Na dzikiej planecie znanej jako Davin zapadł na wyjątkowo paskudną, złośliwą chorobę. Musiała to być bezpośrednia manifestacja chaotycznego boga rozkładu Nurgla, gdyż nikt nigdy nie słyszał, aby Patriarcha o nadludzkiej wytrzymałości zachorował na cokolwiek. Podczas rekonwalescencji, zgodnie ze swoim zwyczajem przyłączył się do miejscowej loży wojowników. Dał w ten sposób osobisty przykład, mający zachęcić jego ludzi do postępowania w myśl imperialnego dekretu. Zdarzenie to przeszło do historii rodzaju ludzkiego jako jego największa tragedia, gdyż loża ta była przykrywką dla kultu Chaosu, a Horus został opętany przez demona. Opętanie w żaden sposób nie przeszkodziło Horusowi w dalekosiężnym planowaniu i opracowywaniu wymyślnych podstępów. Mistrz Wojny był wybornym znawcą charakterów, zdolnym do ich natychmiastowej oceny. Oceniwszy mocne i słabe strony swych braci Patriarchów, rozpoczął stopniowo oddalać od siebie tych, którzy byli całkowicie lojalni wobec Imperatora. W tym samym czasie Imperator przewodniczył odbywającym się na planecie Nikea obradom, dotyczącym używania magii oraz studiowania magicznych sztuk. Tamże, w gorących dyskusjach ścierali się zwolennicy, wśród nich jednooki Magnus, Patriarcha legionu Tysiąca Synów, z przeciwnikami, między innymi z Lemanem Russem. Ostatecznie Imperator zadekretował, iż szkolenie i zatwierdzanie ludzkich psioników będzie odbywało się w Scholastica Psykana oraz, że każda inna forma stosowania magii będzie zakazana.

Oburzony i rozczarowany Magnus wrócił do domu szukając tam pocieszenia. Jego zdolność do spoglądania w głąb otchłani Osnowy pozwoliła mu ujrzeć straszne zło, które narodziło się na Davin. Zobaczył potworne wirusowe bombardowanie Istvaan IV, będące makabryczną formą ofiary, jaką Horus złożył swoim mrocznym bóstwom. Wyraźnie dostrzegał pychę i zarozumiałość swych braci Patriarchów, manipulowanych przez Horusa. Wypowiedzenie posłuszeństwa przez Mortariona z Gwardii Śmierci, Angrona od Pożeraczy Światów i skuszenie Fulgrima, dowódcy Dzieci Imperatora. Zdradziecką pułapkę zastawioną na mających przywlec Horusa przed oblicze sprawiedliwości Coraxa z Kruczej Gwardii, Vulkana od Salamander i Ferrusa Manusa dowodzącego Żelaznymi Dłońmi. Zdradę Żelaznych Wojowników Perturabo razem z Władcami Nocy Night Hauntera, Niosącymi Słowo Logara oraz z Legionem Alfa Alphariusa, którzy zamierzali uderzyć na tyły niczego nie podejrzewających legionów lojalistów. Odciągnięcie na Wschodnie Rubieże Guillimana z legionu Ultramarines oraz wysłanie lojalnych Kosmicznych Wilków i Mrocznych Aniołów do Segmentu Tempestus. Magnus wysłał ojcu psychiczną wiadomość, próbując wybielić się w ten sposób w oczach Imperatora. Lecz Imperator zinterpretował to jako złamanie przyrzeczenia. Będąc przekonanym o tym, że Magnus oddał się potęgom ciemności, wysłał Lemana Russa oraz jego Kosmiczne Wilki, by zniszczyły Prospero. Bardzo prawdopodobne, że bogowie Chaosu ukryli przed Magnusem przybycie Wilków, pragnąc by ten wpadł w ich sidła. Brutalna pacyfikacja Prospero wraz z pokonaniem legionu Tysiąca Synów ostatecznie przypieczętowała przejście kolejnego Patriarchy na stronę Horusa.

Po cichu, wykorzystując zaufanie Imperatora, Horus wykonał swoje ostatnie posunięcie, wysyłając Kosmiczne Wilki wraz z Mrocznymi Aniołami daleko na Południowe Rubieże. Nie wywołało to żadnych podejrzeń, gdyż zwykle wystawiał oba legiony razem, by stymulować w nich ducha współzawodnictwa. Trzy lojalistyczne legiony: Krwawe Anioły Sanguiniusa, Imperialne Pięści Rogala Dorna oraz Białe Szramy Jaghataia Khana były zbyt blisko Imperatora, by można je było gdzieś przenieść. Zgodnie z rozkazem Horusa olbrzymia połączona flota Wilków i Aniołów kontynuowała podboje, nieświadoma zbliżającego się kataklizmu, mającego ogarnąć całe Imperium. W tym czasie garstka lojalnych wobec Imperatora Kosmicznych Marines, należących do Gwardii Śmierci, Pożeraczy Światów, Dzieci Imperatora oraz Synów Horusa, zebrała się w tajemnicy i opanowała pięć fregat, które stały na orbicie Istvaan. Cztery z nich poświęciły się, dając czas załodze Eisensteina na ucieczkę w Osnowę. Niestety, wieści o zdradzie Horusa dotarły do Imperatora zbyt późno, by zapobiec masakrze trzech wiernych legionów na Istvaan V. Na szczęście Imperator zdążył zmobilizować wierne mu oddziały w całym Segmencie. Horus zdał sobie sprawę, iż zdecydowana większość armii imperialnej jest nadal po stronie Imperatora. Ponadto trzej przebywający na Ziemi Patriarchowie okazali się całkowicie nieprzekupni. W połączeniu z wytrwałością Guillimana, taktycznym geniuszem Jonsona oraz czystą furią Russa Imperator byłby nie do pokonania. Ucieczka lojalistów na Eisensteinie doprowadziła do przedwczesnego ujawnienia planów Horusa. W tej sytuacji została mu już tylko jedna możliwość pokonania Imperatora - bezpośredni szturm na Terrę tak, aby Ultramarines, Mroczne Anioły czy Kosmiczne Wilki nie zdążyły mu przeszkodzić. Wspomagające go moce ciemności w dalszym ciągu blokowały transmisje międzywymiarowe, dlatego wybuch wojny domowej w Segmentach Solar oraz Obscurus uchodził uwagi Russa i Jonsona, aż dotarli oni do południowych krańców Segmentu Tempestus. Zaniepokojeni brakiem łączności z Terrą, pogłoskami o wojnie domowej oraz podejrzanie łatwymi postępami krucjaty, dwaj Patriarchowie zaczęli zdawać sobie sprawę, iż coś jest nie tak. Podczas wspólnej narady w gronie najbliższych doradców zastanawiali się, czy przypadkiem ich legiony nie zostały podstępem zwabione w Południowe Rubieże. Szerzące się plotki o buncie legionów oraz o niepokojach społecznych tylko wzmocniły podejrzenia, dlatego podjęto decyzję o zakończeniu krucjaty i powrocie bezpośrednio na Ziemię.

NAJDŁUŻSZA PODRÓŻ



Droga powrotna dwóch legionów to epicka opowieść wypełniona wielkimi czynami oraz straszliwą tragedią. Podczas tej podróży wiele walecznych czynów i niszczycielskich bitew kształtowało przyszłość obu legionów. Od czasu do czasu obie floty rozdzielały się, lecz mimo wszystko kontynuowały ciężką wyprawę, tak jak to było zaplanowane. Podróż przez Osnowę jest w najlepszym razie niebezpieczna, mimo jasno świecącej latarni Astronomikonu. Poza tym czas tam płynie zupełnie inaczej. Dla podróżnika mogą minąć miesiące, a nawet lata w realnej przestrzeni, gdy w Osnowie trwa to zaledwie parę godzin. W czasie narady poprzedzającej wyruszenie w drogę powrotną, Jonson i Russ ustalili szczegółową marszrutę krótkich skoków międzywymiarowych, mających utrzymać wymaganą dokładność oraz zabezpieczyć floty na wypadek rozdzielenia. Gdziekolwiek nie wylądowali, widoczne były ślady płomieni ogarniających galaktykę. Milion światów przeszło na stronę Mistrza Wojny i walczyło pod jego sztandarami. Russ interweniował w układzie Tallarn, by odbić przemysłową planetę Roxburg. Tamże własnoręcznie pokonał tytana typu Warlord, a wyczyn ten przeszedł do legendy. Jonson martwił się, że każda bitwa, w której biorą udział coraz bardziej opóźnia ich powrót. Russ twierdził z kolei, że postoje w celu uzupełnienia paliwa i odnowienia zapasów są niezbędne, a ponadto wspieranie lojalistycznych twierdz jest strategiczną koniecznością. W skrytości ducha obaj uważali, iż ten drugi ma rację, lecz napięcie nie ustąpiło. Myślami byli cały czas przy ojcu, a im bliżej byli Segmentu Solar, tym bardziej zdawali sobie sprawę, że ich największe obawy są prawdą.

Jednym z kolejnych przystanków miał być imperialny punkt zborny na planecie Kalidus, wokół której krążyła olbrzymia orbitalna forteca, pełniąca rolę zarówno stacji obronnej, jak i portu przeładunkowego. Gdy połączone floty wyskoczyły z Osnowy w pobliżu planety Kalidus, ich statki zwiadowcze zameldowały o bombardowaniu orbitalnym, prowadzonym przez kosmiczny fort. Prowadzący okręt rozpoznawczy wciągnął na pokład niewielką kapsułę ratunkową, która dryfowała w przestrzeni. Jej jedyny pasażer, mężczyzna zwany Tarusem, został przyprowadzony przed oblicze obu Patriarchów. Tarus zdał relację z wydarzeń, których był świadkiem pracując na pokładzie gwiezdnej fortecy jako zbrojmistrz. Najprawdopodobniej cała załoga fortu została opętana przez demony a on był jedynym, który, odpalając kapsułę ratunkową, uciekł ze stacji w czasie jej opanowywania. Teraz opętana załoga powoli bombardowała planetę, niszcząc miasto za miastem.

Kalidus, dzięki swoim ogromnym fabrykom i armamentoriom był ważnym światem dla flot Imperialnej Marynarki Wojennej, które tu uzupełniały swe zapasy. Utrata bazy zaopatrzeniowej o takim znaczeniu miałaby straszne konsekwencje dla całego Segmentu, nie mówiąc już nawet o sektorze. Jonson, mimo że zdawał sobie z tego sprawę, nalegał na kontynuowanie podróży ku Ziemi. Russ chciał zniszczyć fort i oswobodzić w ten sposób ludność Kalidusa. Honor Kosmicznego Wilka domagał się jak najszybszego działania. Obaj Patriarchowie reprezentowali całkowicie przeciwstawne poglądy. Ciężar odpowiedzialności oraz napięcie wywołane przedłużającą się podróżą zaczynało odbijać się na obu dowódcach. Nagle obaj bracia stanęli naprzeciw siebie wymieniając ciosy. Tym razem byli gotowi, uzbrojeni w noże szturmowe. Obserwujące to Anioły i Wilki nie były w stanie im przeszkodzić. Russ chlasnął Jonsona w policzek, który w odpowiedzi rozszarpał mu nożem ramię. Walka trwała już od niecałej godziny, aż obaj Patriarchowie zamarli bez ruchu patrząc na siebie z niedowierzaniem. Zasłona, która spowijała ich umysły uniosła się. Rozglądając się wokół dostrzegli kapelana Mrocznych Aniołów, Uzziela, stojącego z dymiącym pistoletem plazmowym nad czymś, co jeszcze przed chwilą było Tarusem. Uciekinier okazał się być demonem wypaczającym umysły. Kapelan zauważył reakcję Tarusa na walkę Patriarchów i słusznie założył, że Chaos maczał w tym palce. Bracia zgodzili się, że pozostawić tak niebezpiecznie potężnej istoty na pokładzie stacji bojowej nie można.

Połączone siły Kosmicznych Wilków i Mrocznych Aniołów błyskawicznie zaatakowały orbitalny fort. W pozbawionych powietrza korytarzach ogromnej instalacji Kosmiczni Marines walczyli z bełkoczącymi demonami. Większe demony starły się z Patriarchami. Centymetr po centymetrze przedzierali się do rdzenia reaktora, w którym następnie Jonson osobiście założył ładunki termiczne. Ogromna eksplozja, która po tym nastąpiła, oznaczała odesłanie demonicznej hordy z powrotem do Osnowy oraz uwolnienie ludności Kalidusa.

Korsarze byli powodem większości zamieszania panującego w czasie wojny domowej. Potężna armada piracka zaatakowała lojalistyczną flotę w pobliżu świata zwącego się Lemora. Jonson zrealizował przebiegły plan, który pozwolił prawie całkowicie zniszczyć piratów, a także pochwycić ich przywódcę: Ghorana Nawigatora. Lew oszczędził mu życie i zmusił do złożenia przysięgi na wierność Imperatorowi. Dzięki temu Ghoran oraz resztki korsarskiej armady dołączyły do legionowej floty.

WIDZĄCY KRYSZTAŁ



Dla połączonych flot ostatnim przystankiem dla uzupełnienia paliwa były światy Tarczy, na których dokonały orbitalnego desantu. W trakcie zbliżania się do układu Patriarchowie zdali sobie sprawę, iż także i tutaj imperialny gubernator nie jest już u steru władzy. Rebeliantom przewodził tyran Mashashi, który będąc czarnoksiężnikiem, przewidział przybycie armady lojalistów. Przygotował się więc na to spotkanie zamierzając nie udostępnić im potrzebnych zapasów na dalszą drogę w kierunku Terry. Efekty konspiracji sił Ciemności, obejmującej swym zasięgiem całą galaktykę, były z dnia na dzień coraz bardziej widoczne. Horus również był w drodze na Ziemię i za wszelką cenę należało opóźnić flotę lojalistów. Mashashi liczył na to, że pozbawieni taktycznego geniuszu Jonsona i nieokiełzanej furii Russa obrońcy szybko ulegną buntownikom. Nie docenił jednak swoich adwersarzy.

Pojedynczy Thunderhawk, załadowany głowicami plazmowymi przeniknął przez sieci obronne w czasie, gdy armada rozpoczęła bombardowanie stanowisk laserów przeciworbitalnych. Thunderhawk, spenetrowawszy obronę przeciwlotniczą na minimalnej wysokości, zrzucił cały ładunek na reaktory zasilające ogromne tarcze energetyczne. Gdy gigantyczna eksplozja pochłaniała generatory i nieustraszonego pilota, potężna grupa uderzeniowa terminatorów Skrzydła Śmierci teleportowała się bezpośrednio na teren jedynego portu kosmicznego, znajdującego się na głównym kontynencie. Zgranie w czasie było tak dokładne, że port znalazł się w rękach oddziałów wiernych Imperatorowi w ciągu zaledwie kilku minut. Nie minęła godzina, a okręty desantowe przeprowadziły masowy zrzut Kosmicznych Wilków. Operacja pacyfikacyjna całej planety nie zabrała więcej niż kilka godzin. Tyran leżał w swoim centrum dowodzenia z tchawicą zmiażdżoną szponami Russa. Gdy Mashashi przeklinał uchodzące z niego życie, jego Widzący Kryształ zaczął świecić.

Zaciekawieni Patriarchowie zajrzeli do niego i spojrzeli w głąb swych najgorszych koszmarów. Widzieli swego brata Horusa, który płomiennymi przemówieniami przekonywał innych do walki z ich ojcem. Widzieli potworne bombardowanie wirusowe Istvaan IV. Ze łzami w oczach patrzyli na masakrę Salamander, zniszczenie Kruczej Straży i śmierć Żelaznych Dłoni gdy wpadli w zastawioną przez Horusa pułapkę. Russ trząsł się z wściekłości widząc zdradę, jakiej dopuściły się towarzyszące im cztery legiony. Zobaczyli zwabienie honorowego Guillimana na Wschodnie Rubieże. Ujrzeli Horusa wyruszającego na czele swej armady z zamiarem najechania Terry. W końcu zobaczyli martwego Imperatora i kryształ zaczął blednąć, aż w końcu całkiem zgasł. Wściekły Russ stał przy jego boku, gdy Jonson zakwestionował wiarygodność tego bluźnierczego artefaktu. Jednakże w świetle ostatnich wydarzeń nie mogli zignorować tego, co ujrzeli. Nawigator Ghoran, który im towarzyszył, opisał możliwości Widzącego Kryształu. Poszukiwał go przez dziesiątki lat, gdyż mówiono, iż posiada on unikalną moc, która pozwala na szybkie podróżowanie przez Osnowę. Ghoran zaofiarował się, żeby użyli jego osoby do wykorzystania Kryształu, który pozwoli im osiągnąć Terrę szybciej niż w jakikolwiek inny sposób. Naradzali się z największymi Kronikarzami obu legionów i po długiej debacie zdecydowali o kontynuowaniu podróży na Ziemię. Zamierzali wykonać najdłuższy w dziejach rodzaju ludzkiego skok międzywymiarowy, korzystając z pomocy Widzącego Kryształu do przepatrywania drogi. Bez zbędnych słów Patriarchowie zebrali swe legiony i w ponurym nastroju wyruszyli w epicką podróż, modląc się do ich ojca, by zdążyli przybyć na czas.

Podróż była jedną z tych, której nie da się opisać ze wszystkimi szczegółami, gdyż większość ludzi popadłaby w obłęd. Atakowana przez demony Osnowy, spychana z kursu przez prądy Immaterium, połączona flota zbierała ostre cięgi. Psychiczne tarcze, które ochraniały każdy z okrętów ukrywając je przed istotami z Osnowy, był bezustannie szturmowane przez wszelkiego rodzaju potwory. Wiry w Osnowie, psychiczne ataki na nawigatorów i całkowite zniszczenie fizycznych barier bezustannie powodowały ofiary. Ludzie doprowadzeni do szaleństwa musieli być zabijani, by można było utrzymać dyscyplinę. Mówi się, że tylko nieugięta wola obu Patriarchów trzymała armadę na kursie.

ROZPOCZĘCIE BITWY



Horus rozpoczął szturm Ziemi. Zdrada wśród gwardyjskich obrońców umożliwiła rebeliantom przejęcie kontroli na obydwoma portami kosmicznymi i tym samym na szybkie wprowadzenie do boju swych sił. Mistrz Wojny uderzył bezpośrednio na Imperialny Pałac zamierzając zabić swego ojca, Imperatora Ludzkości, i wstąpić na tron Imperium. Jedynym legionem Kosmicznych Marines, który bronił Pałacu przed połączonymi siłami dziewięciu zdradzieckich legionów, były Krwawe Anioły Patriarchy Sanguiniusa. Dzięki błyskotliwemu kontruderzeniu Jaghataia Khana oraz jego Białych Szram, wspieranych przez resztki 1. Dywizji Pancernej lojaliści odzyskali port kosmiczny Lwiej Bramy, zmniejszając o połowę strumień uzupełnień nieprzyjaciela. Rogal Dorn, wraz ze swym całym legionem przedarł się na pokładzie swojej podniebnej fortecy do Imperialnego Pałacu. Pomimo powolnych postępów natarcia heretyckich legionów oraz wspierających ich sługusów czas uciekał. Pięćdziesiątego piątego dnia szturmu, Horus usłyszał przerażający szept dobiegający z Osnowy. Jonson i Russ, wraz ze swymi legionami, byli w odległości zaledwie kilku godzin lotu od Terry. Horus był oszołomiony. Tak szybkie przybycie obu legionów było dla niego całkowitym zaskoczeniem. Zdawał sobie sprawę, że taktyczny geniusz Jonsona wraz czystą furią Russa całkowicie zmieniają położenie najeźdźców. Nie mając innego wyjścia musiał spróbować skłonić Imperatora, by ten przyszedł do niego.

Używając wszystkich mocy, jakimi obdarował go Chaos, przykrył Ziemię szczelną psychiczną zasłoną, która całkowicie zablokowała łączność. Wtedy też opuścił tarcze swego statku. Imperator, nieświadomy zbliżania się wiernych mu legionów, teleportował się razem z Sanguiniusem i Dornem prosto na barkę Horusa. Reszta jest już historią... Śmierci Horusa, niwelującej bezpośrednie zagrożenie, towarzyszyła śmierć Sanguiniusa oraz śmiertelne rany Imperatora. Gdy ostatni zszokowany zdradziecki Patriarcha uciekł z Terry, zostawiając za sobą miliony heretyków, rzeczywistość rozdarła się, by wypluć wracającą flotę lojalistów. Mroczne Anioły i Kosmiczne Wilki rzuciły się na zdrajców na podobieństwo aniołów zemsty. Zaślepione wściekłością legiony walczyły niczym szaleni bogowie. Jonson, spokojny jak nigdy, raz jeszcze użył Skrzydła Śmierci en masse, by odbić port kosmiczny Muru Wieczności. Podczas gdy pozostała cześć Mrocznych Aniołów atakowała bezpośrednio z portu, Kosmiczne Wilki szturmowały Pałac Imperatora prosto z kapsuł desantowych. Jonson wysłał jednostki Kruczego Skrzydła do nękania wroga, a sam stanął na czele większości swych sił. Był ucieleśnieniem Anioła Zemsty, gdy wbił się w długie szeregi hord najeźdźców, tnąc na prawo i lewo podarowanym przez ojca Lwim Mieczem. Gdy szarżował przez znajome budowle i tarasy, przed oczami przelatywały mu obrazy znacznie szczęśliwszych czasów. Wspomnienia bardziej spokojnych okresów, śmiechu wśród braci Patriarchów, współzawodnictwa i rozmów, dyskusji oraz kłótni. Wszystko to widział oczami swej duszy.

Im bliżej był Wewnętrznego Pałacu, tym bardziej rozpaczliwe były jego starania by wyczuć obecność ojca i swych braci. Widząc demony i heretyków kalających wnętrza Imperialnego Pałacu, Jonson pozwolił, aby jego wściekłość przybrała bardziej fizyczną postać. Primarch stał się wirem zniszczenia. Jego straż przyboczna nie mogła za nim nadążyć. Samotnie pogrążył się w orgii śmierci odsyłając demony z powrotem do nie-świata, z którego pochodziły. Niespodziewanie znalazł się w sali tronowej. Trzy warstwy ciał, heretyków i strażników, leżały splątane w śmierci dając świadectwo zaciętości walki, która tu miała miejsce. Tron stał opuszczony. Ani śladu po Imperatorze czy braciach Patriarchach. Pokonany, Lew padł na kolana u stóp tronu. Jego dłonie były ciągle ciasno zaciśnięte na rękojeści błogosławionego miecza. Rozglądał się powoli. W odległym rogu jego uwagę przyciągnęło migoczące powietrze. Poprzedzona nagłą falą uwolnionego ciśnienia migotliwość stała się oślepiającym niebieskim światłem i pojawiła się postać. Stał tam, w zakrwawionej żółtej zbroi terminatora, oddany brat, Rogal Dorn. Na rękach niósł bezwładne ciało Imperatora. Jonson powoli wstał, i obawiając się najgorszego, spojrzał Dornowi prosto w oczy. Przez krótką chwilę rozumieli się bez słów. Bezwładne ciało jego brata Sanguiniusa, najczystszej z dusz, z opadniętymi i pozbawionymi życia skrzydłami, było niesione przez zasmucone Krwawe Anioły. Niczym fala przypływu smutek opanował Lwa. Marzyciel nie żyje! Ich nadzieje i marzenia leżały w gruzach. Wszystko to, o co walczyli zostało zburzone przez ludzkie słabostki jednego z jego braci.

- Jak on mógł przeciwstawić się ich ojcu? – zadawał sobie pytanie. Wędrował bez celu, z mieczem w dłoni i gniewem w sercu. Natknął się na drzemiącego pod pomnikiem zwycięstwa na Dulan Russa. W żalu wypowiedziano ostre słowa, wzajemne oskarżenia. Jonson winił Russa za to, że nalegał na szturmowanie kaliduskiej fortecy. Gdyby ruszyli prosto na Terrę najprawdopodobniej dotarliby pięć dni wcześniej i ich ojciec nadal by żył. Russ wiedział, że to prawda i dlatego nic nie odpowiedział. Mimo wszystko, w głębi serc zdawali sobie sprawę z tego, że postąpili słusznie. Byli tarczą ludzkości, a porzucenie na pastwę demonów swych podopiecznych byłoby sprzeczne ze wszystkim, co do tej pory zrobili. Russ był zbyt zmęczony, by się kłócić i zbyt wyczerpany, by przeciwstawić się Jonsonowi. Odesłał Lwa pogardliwym gestem i poszedł spać.

Liczne bitwy Wielkiej Krucjaty, tęsknota za rodzinnym Calibanem, opóźnione przybycie na pomoc Imperatorowi - wszystko to skupiło się w jednym punkcie niekontrolowanego gniewu. W oku tego cyklonu furii Jonson widział Russa, człowieka, którego nazywał bratem i którego bitewny szał zepsuł tak wiele dokładnie ułożonych planów i ostatecznie życie ich ojca. Oślepiony wściekłością Jonson dobył swego Lwiego Miecza i wrzasnął na Russa, by ten wziął do ręki broń. Patriarcha Kosmicznych Wilków także był oszołomiony przez wydarzenia, które doprowadziły do śmiertelnych ran ojca i pozbawiły go woli dalszej walki. Po prostu odsłonił swoją klatkę piersiową, pragnąc by Jonson ukarał go za opóźnienie na Kalidusie. Gdy wzniesione ramię Jonsona zaczęło opadać a bogowie Chaosu chichotali, rozbrzmiał głos rozsądku. Chmury zasnuwające umysł rozeszły się i przerażony swym czynem złotowłosy Patriarcha zręcznie zmienił cel tuż przed uderzeniem. Ta drobna korekta ocaliła Wielkiemu Wilkowi drugie serce. Russ padł na ziemię krwawiąc a Jonson, odrzuciwszy miecz, pochylił się nad nim chcąc pomóc bratu. Wezwawszy sanitariuszy by ci zajęli się raną Patriarchy, Jonson odszedł. Czuł do siebie obrzydzenie, był zdumiony brakiem kontroli nad samym sobą i łatwością, z jaką prawie popełnił kolejną zbrodnię. Wędrował bez celu, zły, załamany, wyczerpany tak fizycznie, jak i psychicznie aż dotarł do podnóża Złotego Tronu. Tam, w towarzystwie swego wiecznie czujnego ojca, zasnął.

Wyczerpany, śnił sen, w którym ujrzał swego ojca. Imperator przemówił do Lwa. Opowiedział o zdradzie Horusa, o wydarzeniach na Istvaan i pojedynku na barce. O tym, że nie będzie już mógł więcej przebywać ze swymi wojownikami, że będzie ograniczony do Złotego Tronu, by móc nadal czuwać nad Imperium. W tej sytuacji nadrzędna koniecznością dla pozostałych przy życiu Patriarchów było zjednoczenie i utrzymanie Imperium. We śnie Jonson postanowił pogodzić się z Russem i stanąć przy boku swych braci, gdy będą odzyskiwali panowanie nad galaktyką. Patriarcha pierwszego legionu powoli budził się z głębokiego snu. Stał przed nim nowy cel. Jego siła woli została wzmocniona. Odszukał apotekarium i usiadł przy swym rannym wilczym bracie. Mijały dni a nadludzki metabolizm wilczego Patriarchy reperował uszkodzenia, spowodowane prawie śmiertelnym uderzeniem, i był wspomagany przez stałą opiekę konsyliarzy Imperatora. Jonson czuwał przez noce i dnie, modląc się do ich ojca o wyleczenie Russa. Gdy w końcu Russ obudził się, zobaczył, że Jonson i Dorn stoją przy jego łóżku. Bracia spojrzeli sobie w oczy i zrozumieli. Ich ukochany ojciec już nigdy więcej nie stanie pomiędzy swymi wojownikami. Połowa ich braci zdradziła ludzkość. Z pozostałej dziewiątki trzy legiony zostały zmasakrowane na Istvaan, kolejna trójka mocno ucierpiała w czasie bitwy o Terrę. Sanguinius o najczystszym sercu poległ w walce za swego ojca. Zdecydowali, że już zawsze będą stać ramię przy ramieniu, niezależnie od okoliczności, oraz że nigdy, przenigdy żaden brat Patriarcha nie podniesie ręki na drugiego...

Offline

 

#39 2012-09-17 14:43:32

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

CYFER UPADŁY


______________________________







UPADŁY ANIOŁ



http://www.blacklibrary.com/Images/Product/DefaultBL/xlarge/wallpaper-fallen-angels.jpg



"Nie wiem, czy jest on największym zagrożeniem czy największą nadzieją dla przyszłości Imperium.
Modlę się tylko o to, by go powstrzymać, nim się tego dowiemy."

- Inkwizytor Bastalek Ponury

Cyfer jest bohaterem tajemniczym i złowieszczym. Pojawia się znikąd, a śmierć i zniszczenie podążają tuż za nim, po czym znika tak niespodziewanie jak się pojawił. Najdziwniejsze jest to, że sam Cyfer rzadko prowokuje akty przemocy, które niezmiennie mają miejsce w jego obecności. Raczej działa jak katalizator, który podsyca uczucia nienawiści bądź nieufności w szalejący, niekontrolowany ogień buntu. Upadły odzywa się bardzo rzadko, a kiedy przemawia, to mówi często przerywając, a jego wypowiedzi zawierają się zaledwie w kilku słowach. Nikt nie wie jak brzmi jego prawdziwe imię. Nikt nigdy nie odważył się o to zapytać. Jakiekolwiek by nie było, wystarczy tylko jeden rzut oka na ciemny pancerz wspomagany, dający się zauważyć pod jego długimi szatami, by bez wahania stwierdzić, że jego właściciel jest jednym z Nich. Jest jednym z Upadłych. Stanowił on najlepszy przykład ich wiary - skazany na wieczną tułaczkę w czasie i przestrzeni, bez możliwości powrotu do rodzinnego domu.

Historia Upadłych Mrocznych Aniołów bierze swój początek w ostatnich dniach Herezji Horusa, gdy Lew El'Jonson, zwierzchnik Legionu Mrocznych Aniołów, powrócił do swego domu - świata Caliban. Gdy, niczego nie podejrzewające załogi Jonsona, wprowadziły okręty floty na orbitę, zostały powitane przez ogień zaporowy laserów obrony planetarnej. Zaskoczony tym zaciekłym atakiem, Lew wycofał swoje siły i zaczął zbierać informacje o tym, co zaszło na planecie podczas jego nieobecności.

Cytat z dzieła "Historia Myśli Sprzecznych"

"Każdy segment, a w rzeczy samej każdy sektor Imperium, ma swoją wersję legendy o Cyferze, a niektóre z nich liczą sobie tysiące lat. Zaiste, opowiadania te mają w sobie coś, co pokonuje niedowierzanie, a kwota nagród za schwytanie Cyfera urosła przez lata do majątku wystarczającego do nabycia podsektora, gdyby ktokolwiek zdołał je zebrać. Jasnym jest, że popularność legend o Cyferze związana jest z prostym, ludzkim pociągiem ku nonkonformizmowi. Omamieni własnymi teoriami radykałowie wierzą, że Imperium niszczy każdy przejaw indywidualności, i w swojej przewrotności czują podświadomą sympatię i poparcie dla dziwnego, tajemniczego człowieka.
Psychoza zbudowana jest klasycznie: Cyfer jest zakapturzony, co jasno implikuje fakt, iż ściga go prawo i chce uniknąć rozpoznania - nie trzeba dodawać, że jest to działania bezcelowe, ponieważ jest rozpoznawany natychmiast. W rzeczy samej, zakapturzony mężczyzna jest Cyferem, ponieważ obserwatorzy sami mu nadają tożsamość. Bez wahania przyjmuje się, że każdy, kto wznieca bunt i unika złapania staje się Cyferem i kontynuuje mit. Opowiadania najzwyczajniej wyolbrzymiają umiejętności Upadłęgo w posługiwaniu się pistoletami - zazwyczaj ukazywany jest gdy strzela jednocześnie z pistoletu bolterowego i pistoletu plazmowego z niespotykaną celnością. Taka technika kojarzona jest zazwyczaj z gangsterami, zwłaszcza że zbrodniarzami, których pociąga taki mistycyzm i jest to wynik niekontrolowanego spełniania życzeń niż dokładnej obserwacji.
W końcu pozostaje, kłopotliwa i często powtarzająca się kwestia miecza, który nosi. Proszę zwrócić uwagę, że nie istnieje ani jeden wiarygodny dowód, że został on wyciągnięty z pochwy. Mimo to, najczęściej powtarzająca plotka głosi, że miecz został złamany, następnie jakimś sposobem złączony. Działo się to w pierwszych latach historii Kosmicznych Marines z zakonu Mrocznych Aniołów. Powiązanie z Mrocznymi Aniołami jest trudne do udowodnienia, jako że są oni najbardziej tajemniczymi spośród Adeptus Astrates. Wiadomym jest, że Mroczne Anioły i zakony, które z nich wzięły swój początek, nazywają się czasami "Nieprzebaczającymi" i często polują na zdrajców, niezależnie od tego czy są oni formalnie poszukiwani i czy wyznaczona została kara. Niektórzy wysuwają więc wniosek, że Cyfer jest jednym z Mrocznych Aniołów, a miecz jest jedną z ich świętych relikwii. Jest to czyste pomówienie i zniewaga dla tych najbardziej wiernych żołnierzy Imperatora".

- Kardynał Elyass Vallkante

Zajęty statek kupiecki szybko dostarczył oczekiwanych odpowiedzi - gdy Lion El'Jonson opuścił Caliban aby wziąć udział w Wielkiej Krucjacie, powierzył dowództwo swojemu zastępcy i wieloletniemu towarzyszowi broni, Luterowi. Pomimo znaczenia swojego stanowiska, nie odpowiadało to jego ambicjom, i szybko poczuł, że rola gubernatora jakiegoś, na wpół zapomnianego świata, jest dla niego zniewagą. To ziarno zazdrości rosło, póki Luter nie stał się człowiekiem opętanym, którego zszargana psychika pchnęła ku krawędzi szaleństwa. Zaczął wznosić modły do bogów Chaosu, którzy użyli swych potężnych mocy do stworzenia z Lutera swego lojalnego wyznawcy - wyznawcy lojalnego, zdolnego do czynów, których groza przechodziła ludzkie wyobrażenie. Używając tego, z czego był znany, kwiecistej retoryki oraz swych wspaniałych umiejętności oratorskich, Luter przekonał Mroczne Anioły pozostałe pod jego komendą, że zostali zdradzeni a Imperator się od nich odwrócił, zarażając ich w ten sposób własnymi, przepełnionymi mrokiem, myślami pełnymi zazdrości i wściekłości. Tak właśnie przeciągnął na swoją stronę Mroczne Anioły, którzy pozostali na Calibanie w czasie Wielkiej Krucjaty.
Gdy Patriarcha legionu powrócił, uczucia te przerodziły się w otwarty bunt. Na wieść o zdradzie, Lion El'Jonson i lojalni Mroczni Aniołowie zapałali potężnym gniewem, który zapłonął w nich z siłą nie znającą granic. Niezwłocznie po zajęciu odpowiedniej pozycji, Lew osobiście poprowadził natarcie na pozycje Lutera. Rozpoczęła się walka, w której równi sobie przeciwnicy wymieniali cios za ciosem, uderzenie za uderzeniem, niszcząc przy tym otaczający klasztor, póki cały potężny budynek nie został zrównany z ziemią. W tym czasie okrętowa artyleria chłostała powierzchnię planety ogniem ze wszystkich dział, aż zaczęła pękać i falować od natężonego bombardowania.

"W martwym świecie Cthelmax, nasza grupa zwiadowcza Adeptus Mechanicus badała ruiny leżące pod popękaną skorupą tej nieurodzajnej skały. Wszystkie poprzednie wyprawy na tą planetę zaginęły, lecz my mieliśmy ochronę całej kompanii weteranów i oddziału Kosmicznych Marines. Gdy przybyliśmy na miejsce poprzedniej ekspedycji, natknęliśmy się na bitwę toczącą się pomiędzy grupą wojowników przyodzianych w ciemne pancerze a dziwnym, srebrnoskórym tworem z lśniącego metalu. Walczyli, nim z bramy falującego turkusem mroku pojawiła się istota o migocącej złotem skórze. To coś zaczęło zabijać wojowników z niesamowitą łatwością, a każde uderzenie sięgało celu i ścinało kolejnego żołnierza.
I wtedy go ujrzałem. Samotnego pośród ciemnych postaci wojowników, pojedynczą postać rzucającą się w największy wir bitwy, strzelającego z dwóch pistoletów i unikającego wszystkich ciosów. Kiedy złota istota odwróciła się i stanęła na wprost niego, uderzył, przecinając jej tułów błyszczącym, srebrnym nożem. Gdy ostrze zagłębiło się w istocie, nagłe szarpnięcie wyrwało je z ręki wojownika, po czym nóż zniknął w złotym błysku. Słychać było, że bitwa trwa, lecz mroczna zasłona spowiła pole zmagań. Gdy znowu dane mi było zajrzeć do krypty, nie było w niej jakiegokolwiek śladu tych wydarzeń. Komnata była pusta."

- Zwiadowca Majoris Doreth (zawieszony) z Cthelemax

Gdy planeta zaczynała się rozpadać, pojedynek pomiędzy Jonsonem i Luterem sięgał zenitu. Luter wspomagany przez moce Chaosu, psionicznym atakiem powalił Jonsona na kolana i zadał mu śmiertelną ranę. Gdy Patriarcha walczył ze słabnącym ciałem, zmuszając je do wstania, a jego szlachetna twarz wykrzywiła się w grymasie bólu i cierpienia, zasłona szaleństwa opadła z oczu Lutera. Zobaczył rozmiar tego, co uczynił. Był po trzykroć zdrajcą. Zdradził przyjaciół, Mroczne Anioły oraz Imperatora. Prawda pozbawiła go przytomności i osunął się na ziemię obok Patriarchy Liona El'Jonsona, nie będąc zdolnym do dalszej walki. Umysł Lutera pogrążył się w bólu i rozpaczy spowodowanym spaczeniem - Bogowie Chaosu zdali sobie sprawę z tego, że znów zostali pokonani. Rozgorzał w nich gniew i wściekłość. W strukturze przestrzeni pojawiła się wyrwa i burza spaczenia, o nie notowanej dotąd sile, nawiedziła Caliban. W niekontrolowanej, wirującej powodzi psychicznej energii, spaczenie wydostało się w wymiar materialny.
Tych z "upadłych" Mrocznych Aniołów, którzy służyli pod rozkazami jego lub jego dowódców, burza wciągnęła w sam środek spaczenia i rozrzuciła w czasie i przestrzeni. Caliban, już osłabiony bombardowaniem, został rozdarty i zniszczony, a szczątki pochłonięte zostały przez Spacznie.

Historia tej zdrady okryła Mroczne Anioły wstydem i hańbą. Sekret ten znają tylko Mroczne Anioły i sam boski Imperator, zasiadający na Złotym Tronie. W samym zakonie tylko niewielu braci dokładnie wie, co się wtedy wydarzyło - tylko, gdy wstępują do Skrzydła Śmierci poznają historię zdrady Lutera. Poznają wtedy prawdę jeszcze straszniejszą - że wielu z Mrocznych Aniołów, którzy poparli Lutera, nadal pozostaje przy życiu. Ci wojownicy, niech będą przeklęci, są właśnie Upadłymi Aniołami.

Lecz nie wszyscy Upadli ulegli mocom Chaosu w tym samym stopniu. Wielu z nich podążyło ścieżkami Mrocznych Bogów, stając się prawdziwymi Kosmicznymi Marines Chaosu, lecz wielu, podczas upadku Calibanu, zdało sobie sprawę z tego, że to, co zrobili było złe. Zohydzeni przez demoralizujący wpływ Bogów Chaosu, nie będąc w stanie pojednać się z Mrocznymi Aniołami, prowadzą samotną egzystencję. Wielu stało się najemnikami bądź piratami, ludźmi wyjętymi spod prawa przemierzającymi galaktykę. Inni byli gotowi zadośćuczynić za grzechy i powrócili do ludzkich zbiorowisk, ale ich dalsze uczynki nie zyskały aprobaty w oczach Mrocznych Aniołów, którzy twierdzą, że są one niewystarczające.
Mroczne Anioły wierzą, że istnieje tylko jeden sposób na zmazanie przez nich wstydu, odzyskanie honoru i odbudowanie imperatorskiego zaufania - wszyscy "Upadli" muszą zostać odszukani, okazać skruchę bądź zginąć.
Upadli, rozproszeni w czasie i przestrzeni, stali się samotnikami, z rzadka łącząc się w większe grupy. Mogą upłynąć lata zanim do Mrocznych Aniołów dotrą jakieś pogłoski mogące naprowadzić ich na ślad jednego bądź kilku "Upadłych". Jednak, kiedy się tak stanie, a misja się powiedzie, schwytani zdrajcy są zabierani do klasztoru zakonu Mrocznych Aniołów - Wieży Aniołów. W jej głębokich lochach, kapłani-śledczy rozpoczynają pokutę upadłych - przesłuchiwani odmawiając przyjęcia dobrodziejstwa, pokuty, milczą i cierpią długo, poddawani wymyślnym torturom. Konają powoli w rękach tych, którzy chcą ocalić ich dusze.

"Możecie mówić, że on nie istnieje, lecz ja wiem lepiej. Kiedy w siedemdziesiątym trzecim zamustrowałem się na frachtowiec, staliśmy na Dagohmie, naprawiając krypę. Były to czasy, gdy Gildia Górnicza wysłała wynajętych bandziorów, aby wygnali kolonistów ze wzgórz Shantos. Koloniści już się pakowali i gotowali do odejścia i wtedy przybył Cyfer. Jego męstwo i słowa, które wypowiedział, dodały ludziom odwagi. Nie minęło dużo czasu, a obóz górników został oblężony. On nie został tam do końca, lecz wtedy już nic nie mogło powstrzymać kolonistów. Szturmem zdobyli obóz i powiesili górników na platformach wiertniczych. Nikt inny nie byłby w stanie zrobić tego, czego on dokonał, no więc co z tego, że nie powiedział jak ma na imię? Kiedy kilka tygodni później przybyły Anioły Śmierci, szukali tylko jego, lecz nikt nie powiedział im niczego. Nawet wtedy, gdy ogłosili że był to bunt i rozpoczęły się procesy. Ludzie nie zapomnieli tego, co dla nich zrobił. Umierali dumni i wolni."
- Arsann Crowe, recydywista i heretyk

Pojawiły się głosy, że Cyfer stanowi dla Upadłych Aniołów jedyną szansę odkupienia, a jego zdawałoby się przypadkowe pojawianie się wielu miejscach, kryje w sobie wzór, który wskazuje, że Cyfer wolno przemieszcza się przez galaktykę kierując się ku Ziemi, by stanąć przed samym Imperatorem. Te same głosy rozsiewają informacje, że Cyfer niesie miecz, którego nigdy nie dobywa ani nie używa w bitwie. Być może, jest to sławny Lwi Miecz, dzierżony w ostatniej bitwie przez Patriarchę Mrocznych Aniołów Lion El'Jonsona. Myślano, że zaginął po starciu Primarchy z heretykiem Luterem. Jaka by nie była prawda, jest to najpewniej przyczyna, że jego obecność zdaje się przyciągać innych Upadłych Aniołów, chociaż nikt nie wie, w jaki sposób go znajdują i dlaczego się zbierają.

Dlatego też, członkowie Wewnętrznego Kręgu z zakonu Mrocznych Aniołów nienawidzą i boją się Cyfera, bardziej niż jakiegokolwiek z Upadłych. Są gotowi na wszystko, nawet czyny najbardziej ohydne, byle tylko go dostać. To że tego dotychczas nie dokonali, tłumaczyć należy niesamowitą odwagą Cyfera i niespotykaną umiejętnością wymykania się każdemu pościgowi.

Offline

 

#40 2012-09-17 15:16:10

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

ZAKON BIAŁYCH SZRAM


______________________________







WOJOWNICY KHANA



"Kiedy nas zobaczysz, zrozumiesz, jak jesteśmy niebezpieczni. Ale to nic w porównaniu z zagrożeniem, któremu musisz stawić czoła, nie widząc nas i słysząc jedynie nasz śmiech."
- powiedzenie Białych Szram

Białe Szramy są mistrzami rozpoznania oraz ataków przeprowadzanych w myśl taktyki "uderz i uciekaj". Są niezrównanymi łowcami i niezwykle szybkimi napastnikami, dla których ważne jest, aby pierwszy kontakt wzrokowy z przeciwnikiem był ostatnim. Takie były nauki Patriarchy Jaghataia Khana i choć od jego zniknięcia upłynęły tysiące lat, te doktryny nadal są aktualne i postępuje się według nich w niezliczonych bitwach. Zakon używa dużej liczby ścigaczy Land Speeder i plecaków odrzutowych w Drużynach Szturmowych, aby okaleczyć nieprzyjaciela i zniszczyć go w chwili jego największej słabości. Chociaż Szramy preferują walkę na odległość, w razie potrzeby nie stronią od walki wręcz i są w pełni zdolni do krwawych szturmów. Będąc jednostką w wysokim stopniu mobilną, mają liczebnie większą proporcję oddziałów motocykli i szwadronów Land Speederów niż inne zakony. Znani są jako "urodzeni w siodle", ponieważ żaden marine Białych Szram nie ruszy do bitwy na własnych stopach, jeśli ma inny wybór.
Większość czołgów Kosmicznych Marines jest zbyt wolna jak na takie sposoby prowadzenia wojny, a więc rzemieślnicy Białych Szram stali się specjalistami w modyfikowaniu jednostek napędowych Predatorów, Vindicatorów, a nawet Land Raiderów tak, by motocykle i jednostki zwiadowcze nie pozostały nigdy bez wsparcia ogniowego.
Pomimo szerokiego wykorzystywania sprzętu pancernego Szramy uważają, że szybkość znaczy o wiele więcej niż pancerz i jeśli na polu bitwy to czołgi będą je opóźniać, to wolą je zostawić niż stracić przez nie przewagę szybkości. Zakon Białych Szram nie posiada także oddziałów Dewastatorów, a ich czołgi Predator nie mają bocznych sponsonów na uzbrojenie. Z tych samych powodów Kosmiczni Marines z Białych Szram nie używają Dreadnoughtów, gdyż uważają że na polu bitwy są one zbyt wolne i nieruchliwe. Co więcej żaden Marines nie chce być po śmiertelnym zranieniu "pochowany" w zimnym sarkofagu Dreadnoughta.

Zgodnie z naukami Wielkiego Chana, szybkość jest bezwartościowa, jeżeli cios, który się przy jej pomocy wyprowadza, nie ma dość siły.

Choć Białe Szramy wykorzystują każdą okazję, aby walczyć w imię Imperatora, najchętniej jednak mierzą swoje umiejętności z formacjami preferującymi
podobny styl walki, jak na przykład orkowy Kult Szypkości czy Szaleni Jeźdźcy Saim-Hann. Białe Szramy wierzą, że starcie z takimi siłami i pokonanie ich jest najlepszym testem bojowej sprawności. Owe zwycięstwa są szczególnie cenione i pamiętane po wsze czasy.

ŚWIAT MACIERZYSTY



Chogoris jest urodzajną planetą wciąż trwającą w stanie pół-feudalnym. Kiedy Jaghatai Khan odleciał, zjednoczeni nomadzi ponownie rozpadli się na feudalne plemiona, jakie istniały przed jego przybyciem. Uważa się, że intencją Patriarchy było, aby tak się stało, ponieważ zapewnia to zakonowi stały dopływ silnych rekrutów. Siedzibą Białych Szram jest pałac Quan Zhou, który jest położony na najwyższej górze tego świata. Widzący Poprzez Burzę schodzą na niziny co dziesięć lat, aby obserwować walki plemion i wybrać najlepszych młodych wojowników - kandydatów na Kosmicznych Marines.

KOR'SARRO KHAN
KAPITAN TRZECIEJ KOMPANII BIAŁYCH SZRAM



Kor'sarro-Khan jest Mistrzem Łowów Białych Szram. Od czasów Wielkiego Jaghatai Khana ten honorowy tytuł, charakterystyczny dla Zakonu, nosiło pięćdziesięciu jeden braci zakonnych. Co 25 lat, biorący udział w Rytuale Lamentu wybraniec zobowiązuje się do wytropienia przeciwnika, który umknął podczas walki z Białymi Szramami. Ukoronowaniem polowania jest powrót do siedziby Zakonu z trofeum w postaci głowy ściganego.

Jako Kapitan 3. Kompanii Białych Szram, Kor'sarro ma do dyspozycji wiele środków ułatwiających łowy. Często widzi się go w otoczeniu grupy starannie wyselekcjonowanych braci zakonnych, którzy pomagają mu w tropieniu zwierzyny. Pogoń może trwać miesiące, a nawet lata, w czasie których Mistrz Łowów przemierza wiele planet i stref wojennych. Polowanie może zostać zawieszone tylko w obliczu zbliżającej się wojny, jednak nigdy nie można go porzucić. Prędzej czy później, poszukiwany zostaje wytropiony i zabity. Nie ma się więc co dziwić, że niejeden wróg Zakonu w takiej sytuacji szybko traci głowę.

Powrót Kor'sarro na Chogoris jest początkiem wielkiego święta. Po zakończeniu tradycyjnej uczty, Kor'sarro ofiaruje głowę przeciwnika Arcykapelanowi, który za pomocą rozżarzonego pręta wypala jej oczy. W momencie, w którym spala się pozostałą na czaszce skórę, w sali rozbrzmiewa Hymn Zemsty, a imię pokonanego zostaje wykreślone z listy poszukiwanych. Kolejny etap rytuału to posrebrzanie głowy, którą następnie nabija się na pal. Od tego momentu jej przeznaczeniem jest pilnowanie podejścia do fortecy. Chociaż droga do cytadeli Białych Szram, wybudowanej wysoko w górach Khum Karta, jest długa, to srebrne trofea zdobią już każdy metr ścieżki.

Przez te wszystkie lata kiedy był Mistrzem Łowów, Kor'sarro Khan niemal wypełnił powierzone mu zadanie, a swą skutecznością budzi zrozumiały strach w sercach przeciwników Zakonu. Dla poparcia tych słów wystarczy wspomnieć, że dotychczas nieuchwytne cele, takie jak Demoniczny Książe Kernax Voldrius czy dowódca eldarskich piratów Varaliel, wraz z nadejściem ery nowego Wielkiego Łowczego zostały wytropione, a ich głowy szybko zmieniły właścicieli.

ORGANIZACJA ZAKONU



Najbardziej popularną formą społeczną na Chogoris jest plemię. Kiedy młody wojownik zostaje wybrany nowym Kosmicznym Marines, lojalność wobec plemienia jest zastępowana lojalnością wobec Zakonu i Imperatora. Tak jak to czynił Khan, rekruci z różnych klanów są łączeni w jednolite oddziały. Każdy nowy oddział staje się częścią bractwa - odpowiednika Kompanii w innych zakonach. Sam zakon z powodu wykorzystywanego stylu walki zorganizowany jest zupełnie odmiennie od pozostałych zakonów Kosmicznych Marines.

Offline

 

#41 2012-09-17 15:16:25

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

ZAKON KOSMICZNYCH WILKÓW


______________________________







HISTORIA KOSMICZNYCH WILKÓW



http://www.blacklibrary.com/Images/Product/DefaultBL/xlarge/wallpaper-prospero-burns.jpg



Istnieje ponad tysiąc zakonów Kosmicznych Marines, które nieustannie czuwają nad bezpieczeństwem ludzkości. Kosmiczne Wilki (Space Wolves) są jednym z najbardziej znanych zgromadzeń tego typu, a ich nazwa i reputacja dotarły w najdalsze zakątki galaktyki. Stworzył je ponad dziesięć tysięcy lat temu sam Imperator, jako jeden z pierworodnych dwudziestu Legionów Kosmicznych Marines.

HISTORIA LEMANA RUSSA



Tak samo jak pozostałe niezwykłe dzieci, także Leman Russ w tajemniczych okolicznościach zniknął z laboratorium na księżycu, gdzie przeprowadzano Projekt Patriarcha. Po tych wydarzeniach, Imperator wiedział jedynie, że Pierworodni zostali porwani przez bogów Chaosu - nie miał pojęcia, gdzie trafili, ani czy przeżyli. Dopiero w czasie Wielkiej Krucjaty władca ludzkości zdołał odnaleźć swoich zaginionych "synów". Do tego czasu dorośli i zasymilowali się z cywilizacją planety, na którą trafili. Nie wszyscy Patriarchowie przybyli na zaawansowane światy, kilku z nich znalazło się na śmiertelnie niebezpiecznych i niedostępnych globach. Jednym z nich był Leman Russ, który wychował się wśród plemion Fenrisa. Został przyjęty na dwór króla Thengira, a gdy wszedł w dorosłość, wygrał tysiące bitew i w końcu sam objął tron - Wilczy Król stał się legendą.

Zgodnie z imperialnymi zapisami, Russ był szóstym Patriarchą odnalezionym przez Imperatora. Mały Leman Russ trafił na daleką planetę Fenris, lodowy świat zamieszkany przez prymitywne szczepy wywodzące się od pierwszych ludzkich kolonistów, którzy postawili stopy na tym śnieżnym świecie. Patriarcha swoje pierwsze lata spędził wśród zamieszkujących ten świat fenrisjańskich wilków. Dziecko zostało znalezione przez człowieka imieniem Thengir, króla Russa. Zorganizował on grupę łowców, aby oczyścić tą część kraju z morderczych wilczych stad. Wiele wilków zostało zabitych, a pośród nich odkryto młodego człowieka - król Thengir zaopiekował się młodzieńcem nadając mu imię Leman Russ. Patriarcha szybko zaadaptował się do nowego otoczenia, a wiele legend opowiada jak to pokonał setkę wojów w trzy minuty, albo zjadł całego tura.
Po śmierci przybranego ojca został nowym przywódcą, wkrótce stając się potężnym wodzem i zwycięzcą setek potyczek, często walcząc wespół z wilkami, prowadzonymi przez Frekiego i Geriego - dwoma wilkami ocalałymi z polowania, podczas którego odnaleziono Patriarchę.

W fenrisjańskich legendach o Wilczym Królu dopatrzono się związków z młodym Lemanem Russem i Imperator w przebraniu, wylądował na powierzchni planety, by się z nim spotkać. Russ był olbrzymem jak na ludzkie standardy, tak samo skorym do śmiechu czy ucztowania, jak do walki, a kiedy w dłoń brał miecz, zdawało się że sam czas staje, by podziwiać jego zdolności.
Patriarcha nie rozpoznawszy Imperatora, uznał że jest o wiele silniejszy od nieznanego przybysza, pokonując go do tego w pierwszych dwóch konkurencjach - jedzeniu i piciu (Leman Russ pochłonął trzy całe tury i wypił całą beczkę królewskiego ginu). Legenda głosi dalej, że Imperator stanął do pojedynku z barbarzyńskim Patriarchą - w czasie zaciekłego pojedynku Imperator przekonał się, że Russ rzeczywiście jest jego synem i zdjął przebranie, pokazując prawdziwą postać i pełnię swej mocy - pokonując go  epickiej walce, zdobył sobie lojalność Wilczego Króla. Patriarcha z uśmiechem i uściskiem dłoni zaakceptował swoją pierwszą porażkę, a Imperator oddał mu wkrótce pod dowództwo Legion Kosmicznych Marines, który posiadał jego geny.

WIELKA KRUCJATA



Leman Russ otrzymał dowództwo nad szóstym legionem Kosmicznych Marines nazwanym Kosmicznymi Wilkami. Patriarcha zabrał z Fenrisa dziesięć tysięcy swoich najlepszych wojowników, przyłączając się do Wielkiej Krucjaty. Wilczy legion szybko zdobył sobie reputację dzikich, a jednocześnie przebiegłych wojowników.

Przez kolejne dekady Leman Russ wiódł Kosmiczne Wilki do wielu wojen toczących się w galaktyce, dowodząc, iż był jednym z najodważniejszych i najskuteczniejszych generałów Imperatora. Fenris stał się planetą macierzystą Kosmicznych Wilków, a na jego biegunowym kontynencie Asaheim wzniesiono potężną, zakonną fortecę. Nazwano ją Kłem i po dziś dzień uznawana jest za jedną z największych i najwspanialszych cytadela w galaktyce.

WILK I LEW



Relacje pomiędzy wieloma Zakonami Kosmicznych Marines nie zawsze były przyjazne, choć złego słowa nie można powiedzieć o ich lojalności względem Imperatora i Imperium. Odwieczna rywalizacja, konflikty terytorialne i wszelkiej maści preteksty od samego początku rzucały delikatny cień na ich stosunek względem siebie. Niewiele jest jednak konfliktów tak głęboko zakorzenionych, czy tak dobrze znanych, jak ten pomiędzy Kosmicznymi Wilkami a Mrocznymi Aniołami (Dark Angels).

Legenda głosi, że konflikt pomiędzy obydwoma zakonami rozpoczął się podczas Herezji Horusa. Kosmiczne Wilki winą za jego wybuch obarczają Patriarchę Mrocnzych Aniołów, Lion El'Jonsona. Do brzemiennych w skutkach wydarzeń doszło na planecie Dulan. Powiada się, iż Kosmiczne Wilki i Mroczne Anioły walczyły ramię w ramie przeciwko Tyranowi Durathu, kiedy to, nagle i bez ostrzeżenia, El'Jonson złamał szyk i poprowadził swoje Mroczne Anioły do ataku na wrogą fortecę. Flanka Kosmicznych Wilków została przez to odsłonięta, co spowodowało, że kontratak przeciwnika zebrał krwawe żniwo wśród wojowników z Fenrisa. Ale dla dumnego Lemana Russa nie do przyjęcia był fakt, że Mroczne Anioły go wyprzedziły i gładko wygrały bitwę.

Po tych wydarzeniach porywczy i nieustraszony Russ rzucił się z pięściami i przekleństwami na El'Jonsona. Tytaniczni wojownicy rozpoczęli walkę, która trwała dzień i noc, ale w tym czasie żaden nie okazał się lepszy.

W końcu wojownicy odpadli od siebie i Russ, traktując to co się stało, jako zabawne wydarzenie, zaczął się śmiać, początkowo cicho, ale już wkrótce zanosił się od śmiechu. Patriarcha Mrocznych Aniołów spoglądał na Russa z odrazą. Pierwsze uderzenie Fenrisjańskiego Króla uznał za zdradę, podniósł więc pięść i wyprowadził w śmiejącego się Russa tak silny cios, że ten padł nieprzytomny. Uznawszy, że jego honor został usatysfakcjonowany, El'Jonson opuścił fortecę i ruszył w kosmos. Tak rozpoczęła się długa i gorzka zwada pomiędzy dwoma Patriarchami, która tak naprawdę nigdy nie została zakończona. Wilk i Lew, próbowali potem wzajemnie się pozabijać za każdym razem gdy się spotykali, lecz powiada się, że Patriarchowie w końcu przywykli do tych osobistych utarczek, nabrali do siebie szacunku, aż w końcu zostali przyjaciółmi.
Po odejściu obu potężnych Patriarchów Kosmiczne Wilki i Mroczne Anioły nie zapomniały o minionych wydarzeniach. I choć walczą ramie w ramię, starożytne współzawodnictwo nadal jest silne. Jest zwyczajem, że za każdym razem, kiedy oba Zakony się spotykają, czempion każdego z nich staje do pojedynku, mającego uhonorować pamięć o starciu dwóch Patriarchów.

HEREZJA HORUSA



Rebelia Horusa rozerwała na strzępy Imperium u jego zarania i zwróciła Kosmicznych Marines przeciwko ich niedawnym braciom z innych Legionów. Początkowo niektórzy podejrzewali, że jakaś plugawa moc opanowała Horusa, część legionów niepewna więc, co począć, trzymała się z dala od konfliktu. Z kolei niektóre Legiony, które stanęły po stronie Horusa, uczyniły to kierowane poczuciem braterstwa z ich niedawnym Mistrzem Wojny. Późniejsze wydarzenia sprawiły, że część żałowała tej decyzji, ale było już za późno. Horus, skażony na duchu, w zamian za niewyobrażalną dla śmiertelników potęgę, przewyższająca nawet tę, którą posiadali Patriarchowie, poprzysiągł posłuszeństwo Bogom Chaosu.

W czasie Herezji Kosmiczne Wilki pozostały lojalne Imperatorowi i wzięły udział w niektórych z najlepiej znanych wydarzeń. Ale niestety od tamtego czasu upłynęło dziesięć tysięcy lat i niewielu szczegółów możemy być pewni - był to wszak czas legend i era okrutnej wojny.
Według podań Kosmicznych Wilków ich zgromadzenie odegrało kluczową role w jednej z pierwszych kampanii wojny, kiedy to całym legionem zaatakowali i zniszczyli Kosmicznych Marines z legionu Tysiąca Synów na ich macierzystej planecie Prospero. W zgiełku bitwy Patriarcha Tysiąca Synów, jednooki olbrzym o imieniu Magnus Czerwony, stanął w końcu do tytanicznego pojedynku z Lemanem Russem. Zdrajcy jednak wkrótce stracili ducha walki i Magnus Czerwony zdołał ujść resztkami sił.

To właśnie podczas pogoni za Tysiącem Synów Kosmiczne Wilki straciły Trzynastą Kompanię, znaną jako pomioty Wulfena. Od tego czasu w szeregach Kosmicznych Wilków nigdy nie było Trzynastej Kompanii, a żaden Wilczy Lord nie przyjął za swój symbol Wulfena.

Powiada się, że tuż przed omotaniem Horusa przez bogów Chaosu, Magnus Czerwony - Patriarcha Legionu Tysiąca Synów (Thousand Sons) użył zakazanego przez Imperatora czarodziejstwa próbując ostrzec przybranego ojca przed zdradą jego najbliższego syna - jego mentalny krzyk przedarł się przez wszystkie zabezpieczenia pałacu. Imperator natychmiast zerwał kontakt i nakazał Russowi aresztować Magnusa. Legendy głoszą również, że rozkaz ten został jednak sfałszowany przez Horusa, który kazał Wilczemu Królowi zniszczyć buntownika i jego legion. W rezultacie macierzysta planeta Legionu Tysiąca Synów - Prospero została spustoszona, a Patriarcha i jego legion umknęli do Oka Grozy, zawiązując sojusz z mrocznym bogiem magii, Tzeentchem.

Po zniszczeniu Prospero, Leman Russ miał spotkać się z Jaghatai Khanem - Patriarchą Legionu Białych Blizn (White Scars) w pobliskim systemie Chondax. Zanim obaj Patriarchowie mogli się przywitać, z Osnowy wychynęła flota Legionu Alfa, atakując Kosmiczne Wilki. Jednocześnie Białe Blizny otrzymały rozkaz natychmiastowego powrotu na Terrę - z wielkim żalem Khan odwołał rozkazy pomocy, wysyłając Kosmicznym Wilkom przeprosiny. Leman Russ i jego legion zostali sami przeciwko zdradzieckiemu przeciwnikowi - Wilki zdołały jednak oderwać się od przeciwnika i także ruszyć na Ziemię.

PO HEREZJI



Kosmiczne Wilki nie były obecne podczas ostatniej bitwy o Ziemię, która zakończyła Herezję Horusa i skazała Imperatora na "życie" w polu statycznym Złotego Tronu. Po tych wydarzeniach Leman Russ był wściekły, że inne okoliczności odciągnęły go od ukochanego Imperatora. W pogoni za zdradzieckimi Legionami powiódł więc Kosmiczne Wilki w serię kampanii mających ustabilizować Imperium.
Kiedy Imperator zasiadł w bezruchu na swym tronie, nastała nowa era, a rządy w Imperium przejęli Arcylordowie Terry. Nowe władze i pozostali przy życiu Patriarchowie lękali się odrodzenia sił Chaosu. Do cna oczyszczono więc wiele planet, a jak galaktyka długa i szeroka ścigano i likwidowano skażonych. Imperium nie mogło ponownie ryzykować, że armie Kosmicznych Marines znajdą się pod wpływem wroga. Legiony Kosmicznych Marines zostały podzielone na mniejsze Zakony, a ich rolę i odpowiedzialność w służbie Imperium skodyfikowano w dziele zwanym "Codex Astartes". O ile przed Herezją legion Kosmicznych Marines mógł liczyć dziesięć tysięcy lub więcej wojowników, tak według nowych reguł żaden zakon nie mógł przekroczyć tysiąca. Oznaczało to, iż pierwotne legiony stały się mniejszymi Zakonami i zachowały swoje nazwy, ale pozostałych Marines zreorganizowano w nowych zakonach - nowopowstałe zgromadzenia nazwano Zakonami Drugiego Utworzenia, które dzieliły genetyczne pochodzenie z pierwotnymi Legionami i ich Patriarchami. Kosmiczne Wilki zostały podzielone tylko raz, dając początek niesławnemu Zakonowi Wilczych Braci (Wolf Brothers). Być może Arcylordowie dostrzegli problemy związane z genetyczną niestabilnością, które mogły dosięgnąć potomków Lemana Russa, przeradzając się z czasem w straszliwą klątwę Wulfena. Być może sam Leman Russ nie chciał dzielić swojego potężnego legionu w obawie, że takie osłabienie mogłoby ułatwić przyszłe próby zapanowania nad jego wojownikami.

Pewne jest tylko, iż Kosmiczne Wilki za nic sobie mają nakazy i militarną tradycję wypływające z "Codex Astartes" i postępują według świętych nauk Russa, które Kapłani Wilków przekazują Krwawym Szponom do dnia dzisiejszego.

ZNIKNIĘCIE RUSSA



„Słuchajcie bracia uważnie, bo mój oddech niedługo
zgaśnie. W odległej przyszłości nadejdzie taki czas,
kiedy nasz zakon będzie dogorywał, jako i ja teraz,
a nasi wrogowie zjednoczą się, by nas zniszczyć.
Wtedy, moje dzieci, usłucham waszych wezwań
i w jakichkolwiek bym nie był czeluściach, powrócę,
przełamując wszelkie prawa życia i śmierci. Na końcu
końców przybędę. By stanąć do ostatniej bitwy.

Kiedy nadejdzie Czas Wilka”.

- Ostatnie słowa Lemana Russa Patriarchy Kosmicznych Wilków

Nikt nie wie, co tak naprawdę stało się z Lemane Russem. Niektórzy powiadają, że zniknął w Oku Grozy, szukając swego starego przyjaciela i rywala Patriarchy Liona Lion El'Jonsona. Inni twierdzą, że otrzymał tajną misję od samego Imperatora, podczas której zginął w walce z Królem Demonów, a jego duch zgubił się w Osnowie. Inne pogłoski twierdzą że wyruszył na poszukiwanie Drzewa Życia, którego owoce uzdrowią Imperatora. Ale są i tacy, według których żyje po dziś dzień i w przebraniu podróżuje pomiędzy ludźmi doglądając ludu Imperatora i broniąc go przed siłami Chaosu.

Ostatnie pewne fakty mówią, że Leman Russ odszedł w czasie Święta Wyniesienia Imperatora w roku 197 od momentu, kiedy Imperator zasiadł na Złotym Tronie. Powiada się, że oczy miał szkliste i wyglądał na człowieka, którego zdominowała jakaś wizja. Wstał od ogromnego stołu, odłożył róg, z którego pił i wezwał do siebie najbardziej zaufanych wojowników - a wśród nich Alexandra Belisariusa. Z tej grupy pozostał jedynie Bjorn Mocarnoreki, najmłodszy, a reszta odeszła z Patriarchą.

Nikt nie wie, gdzie udał się Russ. Kosmiczne Wilki czekały na jego powrót, ale lata mijały, a on nie wracał.

Po siedmiu latach pozostali Wilczy Lordowie zebrali się i wybrali Bjorna na przywódcę, nadając mu tytuł Wielkiego Wilka. Bjorn zgromadził wszystkich swoich wojowników w Wielkiej Sali Kła i rozpoczął pierwsze Wielkie Łowy. Synowie Russa mieli odszukać swego mistrza, nawet jeżeli miałoby to trwać do końca ich dni.

Opowieść o ich czynach jest zbyt długa, by przywoływać ją w całości podczas Wigilii Wszechzimy, kiedy to Kapłani Run zbierają się i wyśpiewują sagi. Mówiąc krótko, kompanie wsiadły do swoich okrętów i wyruszyły w różnych kierunkach Morza Gwiazd. Toczyły zacięte bitwy z obcymi, niszczyły pomioty próżni i rozszalałe demony. Kosmiczne Wilki polowały w obu wymiarach, ale nie odnalazły nawet śladu Russa. W końcu zostały wezwane z powrotem na Fenrisa, gdzie powróciły jedynie z opowieściami o swoich przygodach. Tak więc pierwsze Wielkie Łowy zakończyły się fiaskiem i smutkiem.

Od tamtego dnia organizowano wiele innych Wielkich Łowów. Czasami Russ objawia się w wizjach jakiemuś Wielkiemu Wilkowi lub Kapłanowi Run i mówi, że już nadszedł czas. Wyprawom tym towarzyszą zawsze wielkie czyny i niezwykłe przygody. Chociaż żadna z niech nie zakończyła się jeszcze powodzeniem, to każda odniosła sukces w innym wymiarze.

Aby uhonorować Lemana Russa Patriarchę Kosmicznych Wilków, Gwardia Imperialna nazwała swój podstawowy czołg bojowy jego imieniem.

ORGANIZACJA ZAKONU



Kosmiczne Wilki znane są ze swej niezależności i odrazy do wszelkich autorytetów. Mocno opierają się centralnym strukturom Imperium oraz odrzucają zasady zebrane w Codex Astartes - pewne jest, iż Kosmiczne Wilki za nic sobie mają nakazy i militarną tradycję wypływające z "Codex Astartes" i postępują według świętych nauk Russa, które Kapłani Wilków przekazują Krwawym Szponom do dnia dzisiejszego.
Posiadają reputację równie niezdyscyplinowanych co nieustraszonych wojowników. Często się mówi, że najlepszym sposobem aby zmusić Kosmicznego Wilka do zrobienia czegoś, jest zakazać mu tego.

REKRUTACJA



Dwory Fenrisjan często rozbrzmiewają opowieściami o tajemniczych wędrowcach przemierzających ludzkie włości. Przybywają oni w środku zimy, by poddać próbom siły i picia najsilniejszych i najbardziej krewkich członków plemienia. Wyglądem mogą przerazić najdzielniejszego męża - to ogromni, zwaliści wojownicy o płonących oczach, przyodziani w skóry wilków z Fenrisa. Obcy zawsze pokonują najsilniejszych i wypijają więcej niż ci z najmocniejszymi głowami. Kiedy zmierzą się już ze wszystkimi godnymi tego zaszczytu, wybierają najlepszych i zabierają ich w mrok. Czasami, kiedy drakkary przybijają do brzegów i śnieg spływa krwią, ci sami obcy przyglądają się z oddali. Jeżeli wojownik dowiedzie w walce swego zbrojnego kunsztu, wędrowcy mogą po niego przybyć. Nierzadko wybraniec jest na skraju śmierci, ale obcym to nie przeszkadza. Zabierają go pomiędzy burze i młodzieniec już nigdy nie wraca. Niektórzy utrzymują, że zniknął z błyskawicą, inni twierdzą że zabrał go wielki latający statek, ale nikt za to głowy nie da…

Tymi tajemniczymi wędrowcami są Kapłani Wilków z zakony Kosmicznych Wilków, nazwani także Wypatrującymi Poległych. Młodzieńcy, których zabierają, zostaną poddani ciężkim próbom. Jeżeli w ich duszach drzemie stal, do ciał zostanie wszczepione dziedzictwo Russa i staną się Kosmicznymi Marines.

WILCZE OSTRZA



Inną formacją, do której wybierani są doświadczeni Marines są Wilcze Ostrza (Wolfblades). Jest to specjalna formacja Kosmicznych Wilków służących na Ziemi i będąca gwardią honorową, ochraniającą członków starożytnej rodziny nawigatorów należących do domu Belisariusa - sojuszników legionu Kosmicznych Wilków jeszcze z czasów Wielkiej Krucjaty.
Geneza tego sojuszu jest obecnie niejasną legendą, ale najbardziej rozpowszechniona wersja głosi, że zaczął się on od przyjaźni jaka nawiązała się pomiędzy Lemanem Russem a Alexandrem Belisariusem, podczas Wielkiej Krucjaty. Belisarius był genialnym nawigatorem, który wiele razy pomagał w potrzebie Russowi i zniknął wraz z nim, w jego ostatniej podróży. W dzień Święta Wszechzimy, zawarli oni pakt wiecznej przyjaźni - jako znak tejże przyjaźni, Belisarius zgodził się dostarczać nawigatorów do dyspozycji Kosmicznych Wilków "in perpetuam". Ponadto ród Belisariusa ma wyłączne prawo przeprowadzania okrętów zakonu przez Immaterium (w Kle stale rezyduje dwudziestu czterech nawigatorów rodu). W zamian za to, dom Belisariusa cieszy się stałą ochroną zakonu. Wyrazem tej ochrony jest cały oddział dwudziestu czterech Kosmicznych Wilków będących bezpośrednią ochroną Celestarchy - biorąc pod uwagę ciągłą rywalizację pomiędzy domami nawigatorów, która właściwie jest nieustanną cichą wojną najróżniejszych stronnictw i frakcji.

WIELKIE KOMPANIE



Organizacja Kosmicznych Wilków więcej czerpie z osobowości Lemana Russa i wojennej tradycji fenrisjańskich plemion niż ze sformalizowanych nakazów "Codex Astartes". Zakon Kosmicznych Wilków jest więc podzielony na dwanaście Wielkich Kompanii, które można porównać do plemion rządzonych przez królów-wojowników, wspomaganych przez rady starców.

Dowódca Wielkiej Kompanii nazywany jest Wilczym Lordem - to wojownik, ponad który stoi już tylko sam Wielki Wilk. Każda Wielka Kompania posiada własną kwaterę główną i swoje terytorium wydzielone wewnątrz ogromnej zakonnej fortecy, ale także własną flotę, zbrojownię, kuźnie oraz inne obiekty potrzebne do sprawnego funkcjonowania. Niemal pod każdym względem jest to oddzielne, samowystarczalne bractwo. Wielkie Kompanie posiadają także własne, starożytne zwyczaje, niezwykłych bohaterów i wojenne tradycje, które kultywują po dziś dzień.

KOMPANIA WIELKIEGO WILKA



Jedna z Wielkich Kompanii nosi miano Kompanii Wielkiego Wilka - aktualnym Wielkim Wilkiem jest Logan Grimnar.
Kiedy Wielki Wilk umiera, cały zakon wybiera jego następcę spośród dwunastu Wilczych Lordów, którzy aktualnie dowodzą Wielkimi Kompaniami. Ceremonia ta ma miejsce w samym sercu Kła i polega na wrzucaniu kamieni z runą preferowanego kandydata do Smoczego Czerepu. Nowym Wielkim Wilkiem zostaje wybrany ten Lord, którego liczba kamieni będzie największa w momencie kiedy wybije północ.

Kompania Wielkiego Wilka funkcjonuje podobnie jak inne Wielkie Kompanie, ale nie sposób nie dostrzec kilku istotnych różnic. W jej ramach zebrani są na przykład zakonni kapłani - Kapłani Wilków, Kapłani Żelaza oraz Kapłani Run. Wielki Wilk ma ponadto kontrolę nad niewolnikami zakonu, jego flotą, której trzonem jest piętnaście wielkich okrętów (po jednym na każdą Kompanię i trzy rezerwowe) i całą fortecą. To także w jej części Kła spoczywają Drednoty, oczekujące na wezwanie do boju. Te wyjątkowe persony, doradcy oraz postaci z legend, przyłączane są czasami do innych Wielkich Kompanii, kiedy Wielki Wilk dostrzeże taką potrzebę.

Raport o Wielkim Wilku "Przywódcy Adeptus Astartes" - poufny raport sporządzony dla jego Ekscelencji Ojcowskiego Przewodnika, mistrza Adeptus Astra Telepathica

Pośród wszystkich mistrzów zakonów Adeptus Astartes najbardziej upartym jest Logan Grimnar z Kosmicznych Wilków. Podobnie jak jego poprzednicy, Logan to wyborny żołnierz o niezwykłej dumie i honorze. Nie toleruje żadnych ingerencji w sprawy wewnętrzne swego zakonu i twardo stoi na straży niezależności Kosmicznych Wilków. Stosunek Grimnara do innych imperialnych instytucji, również pozostałych zakonów Adeptus Astartes, jest nieufny i istnieją ku temu uzasadnione powody. Od czasów Wieku Apostazy Kosmiczne Wilki kilkakrotnie popadały w konflikt z Radą Terry. Rządy Logana trwają od pięciuset lat. W czasie tym Stary Wilk (tak zwą go jego zakonni bracia) wielokrotnie otwarcie prowadził Wielkie Kompanie do akcji przeciwko tym imperialnym organizacjom, które jego zdaniem zagrażały interesom Kosmicznych Wilków. Pociągnęło to za sobą liczne oskarżenia o herezję oraz dewiacje genetyczne zakonników. Jednocześnie jednak Wilki znacznie częściej od innych zakonów stawały do rozprawy z wrogami Imperatora. Pod rozkazami Logana trawione legendarną żądzą walki Wilki - noszące w sobie dziedzictwo samego Lemana Russa - unieszkodliwiły szereg zagrożeń dla Imperium, zarówno zewnętrznych jak i wewnętrznych, i gubernatorzy systemów otaczających Fenris wdzięczni są Wielkiemu Wilkowi za jego czujność.

Osobiście chciałbym nadmienić, że postrzegam bardzo pozytywnie istnienie takich mistrzów zakonnych jak Logan Grimnar, gdyż jest to wyjątkowo bystry i przedsiębiorczy przywódca, otaczany przy tym w równym stopniu szacunkiem, co szczerą miłością podwładnych braci.

- Kronikarz Maximus Pliny

Offline

 

#42 2012-09-17 16:13:11

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

TRZYNASTA KOMPANIA KOSMICZNYCH WILKÓW


______________________________







ZAGINIONA KOMPANIA



Na środku komnaty Wielkiego Wilka, u samego szczytu Kła, znajduje się Wielki Krąg Kosmicznych Wilków - jest to symboliczne przedstawienie aktualnej organizacji Zakonu Kosmicznych Wilków.
Pusty kamień obsydianowy, umieszczony w Wielkim Kręgu, należał niegdyś do Wielkiej Kompani Jorina Krwawego Skowytu, której członkowie nosili miano Pomiotów Wulfena. To oni w czasach Herezji ścigali Magnusa Czerwonego, uchodzącego w głąb Osnowy. Z czasem kamień stał się symbolem wszystkich Wielkich Kompanii Kosmicznych Wilków, które zostały rozbite w walce, zaginęły podczas kampanii lub złamały przysięgę wierności i dlatego jest przedmiotem wielu spekulacji. Niewielu obcych widziało ten kamień lub słyszało o jego istnieniu.

Nikt dokładnie nie wie, co tak naprawdę stało się z Trzynastą Kompanią, po zniknięciu w Oku Grozy. Ostatnie pewne fakty mówią, że od tamtego czasu w szeregach Kosmicznych Wilków nigdy nie było Trzynastej Kompanii, a żaden Wilczy Lord nie przyjął za swój symbol Wulfena.

Legendy jednak głoszą, że podczas Trzynastej Czarnej Krucjaty Abaddona, za siłami Chaosu pojawiała się na polu bitwy ciągle ścigająca zdrajców Trzynasta "zaginiona" Kompania.

W 999.M41 odnotowano pewne zdarzenie, które może służyć jako dowód na istnienie Trzynastej Kompanii.
Kiedy cadiańska grupa bojowa "Ostrze Creeda" zgłasza się na ochotnika do kontrowersyjnej kontrinwazji do Oka Terroru, która miałaby zakłócić przygotowania armii zbierających się na piekielnej planecie Dusza Próżni, wielu wysokich rangą strategów wieszczy Cadianom daremną i przerażającą śmierć. Niestety mają racje. Tysiące imperialnych Gwardzistów giną w przerażeniu i piekielnym bólu podczas pierwszych godzin inwazji. Kiedy demoniczne hordy zaczynają okrążać Cadian, dzieje się coś niezwykłego. Pośród zielonych ogni Duszy Próżni pojawiają się dziwne sylwetki o długich kończynach i nagle, nie wiadomo skąd, wyłaniają się kolejno watahy rozwścieczonych stworzeń o wilczych rysach, szczerzących zębiska unurzane we krwi. Wyglądają na istoty dwunożne, z których umięśnionych i pokrytych gęstą sierścią ciał zwisają kawałki pancerzy szturmowych. Stworzenia w dzikiej furii wpadają pomiędzy demoniczne legiony. Wśród wilczych bestii krążą ledwie zauważalne, w pełni wyprostowane, dumne postaci. Garstka Gwardzistów, którym udaje się ujść z życiem z rzezi i powrócić do Wrót Cadiańskich, mówi o swoich dzikich wybawcach ze strachem w głosie, bo jeśli rzeczywiście byli to zaginieni bracia z 13 Kompanii, to w swej przerażającej postaci niewiele się różnili od demonów Duszy Próżni.

Czy Trzynasta Kompania nadal istnieje? Nikt tego nie wie…

Offline

 

#43 2012-09-17 16:13:30

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

ZAKON IMPERIALNYCH PIĘŚCI


______________________________







TYSIĄCLETNI ZAKON



Rogal Dorn, Patriarcha Imperialnych Pięści, był nieustępliwym i niezłomnym wojownikiem, który zginął dokonując aktu nadzwyczajnego poświęcenia i odwagi. I chociaż od śmierci Dorna minęły tysiąclecia, jego przykład nadal popycha Imperialne Pięści do nowych zwycięstw. Nawet w obliczu bardzo prawdopodobnej klęski Imperialne Pięści nadal będą walczyły, kiedy inni opuściliby pole bitwy. W zamierzchłych czasach taki upór ocalił niejedno zwycięstwo, ale zawsze odbywało się to kosztem wielu istnień.

DOKTRYNY BITEWNE



Początkowo Imperialne Pięści stanowiły wyjątkowo nieelastyczną formację. Każda Kompania posiadała identyczną strukturę organizacyjną co pozostałe, zaś dowódcy wyższego szczebla nie wyróżniali się specjalną wyobraźnią w kwestiach organizacyjnych. Należy jednak przyznać, że wady te kompensowało doskonałe planowanie strategiczne i taktyczne, połączone z wyjątkową determinacją szeregowych braci zakonnych. Legion był w okresie tym wyśmienitą jednostką szturmową przeznaczoną do niszczenia silnych statycznych punktów oporu. Podczas Wielkiej Krucjaty Imperialne Pięści z reguły stacjonowały w rezerwie do chwili, w której inne Legiony lokalizowały słabe punkty przeciwnika, potem zaś niszczyły całkowicie wroga. Równie dobrze Pięści spisywały się w walkach defensywnych. Legion znany był z determinacji, której niewielu mogło sprostać. Rogal Dorn osobiście dowodził braćmi w polu - niestrudzony wojownik, który po drobiazgowym opracowaniu taktyki angażował się w najbardziej krytyczne dla powodzenia misji akcje.

Tuż po zdławieniu Herezji Horusa Imperialne Pięści stały się znacznie mniej obliczalne - atakowały przeciwnika z marszu bez rozpoznania terenu i sił wroga, ignorowały też opcję taktycznego odwrotu w sytuacjach krytycznych. W trakcie dostosowywania zakonu do reguł Codex Astartes tendencje te uległy osłabieniu, chociaż Pięści nadal słyną ze swej determinacji. W najbardziej ponurych czasach Imperialne Pięści i ich Sukcesorzy odegrali znaczącą rolę w powstrzymywaniu Imperium przed rozpadem. Z ich genoziarna powstało kilkanaście Zakonów, a każdy znany z takiego samego uporu. Zakony te, wliczając w to Karmazynowe Pięści oraz Czarnych Templariuszy, tworzą blisko związane ze sobą bractwo Kosmicznych Marines, zjednoczone krwią i honorem wspólnego Patriarchy.

Wielu młodszych aspirantów, w mniejszym stopniu związanych z filozofią i tradycjami dawnego Legionu, podjęło służbę w zakonie Karmazynowych Pięści i szybko zdobyło reputację, która stanowi źródło dumy również dla Imperialnych Pięści. Po rzezi spowodowanej incydentem z Żelazną Klatką w zakonie pozostali jedynie zaprawieni w bojach weterani spełniający wszystkie wymogi Codex Astartes. Nie powinno więc dziwić, że Imperialne Pięści uznawane są za drugie po Ultramarines ucieleśnienie Adeptus Astartes oraz wzór cnót, którymi powinni się szczycić Kosmiczni Marines.

GENOTYP



Genotyp Imperialnych Pięści jest niezwykle stabilny i nie wykazuje żadnych niepokojących mutacji. W miarę upływu czasu członkowie tego zakonu utracili jednak możliwość korzystania z pewnych genetycznych modyfikacji Kosmicznych Marines, w szczególności zaś nie mogą z membrany hibernacyjnej, zanikowi uległy też ich gruczoły jadowe wytwarzające żrącą ślinę.

Z wyjątkiem niezrozumiałej i osobliwej pasji rzeźbienia kości swych poległych braci Imperialne Pięści nie okazują żadnej słabości. Jednym aspektem życia zakonnego budzącym zainteresowanie jest zwyczaj karania aspirantów za pomocą urządzenia zwanego Rękawicą Bólu. Rękawica ta jest kapsułą o wnętrzu wypełnionym elektrodami. Marine wchodzi do wnętrza kapsuły, po czym poddawany jest elektrowstrząsom przy jednoczesnym ciągłym przywracaniu świadomości. Adepci uczą się w ten sposób zwalczać ból i pogłębiają swą więź z Patriarchą. Zastanawiający jest jednak fakt, że zakonnicy korzystają z tego urządzenia w sposób zbyt częsty jak na formację o legendarnej wręcz dyscyplinie. Uwzględniając okoliczności śmierci Rogala Dorna można wnioskować, że Imperialne Pięści posiadają skłonności samobójcze objawiające się pragnieniem ostatecznego poświęcenia w walce, przez co muszą nieustannie poddawać się terapii wstrząsowej wzmacniającej silną wolę.

DARNATH LYSANDER
KAPITAN PIERWSZEJ KOMPANII IMPERIALNYCH PIĘŚCI



Kariera Lysandera w szeregach Zakonu, nawet jak na Kosmicznego Marine, jest wyjątkowo długa i bogata. Pierwsze wzmianki o bohaterze w archiwach Imperialnych Pięści pojawiają się przy okazji wpisów dotyczących bitwy o Most Kolonialny, w czasie której Lysander, wtedy jeszcze jako Sierżant, zasłynął jako Pogromca Heretyków z Iduno. Później, w stopniu dowódcy 2. Kompanii, poprowadził zwycięski abordaż na krążownik Eldarów "Krew Khaina", dzięki czemu imperialny atak na planetę Haddrake Tor mógł być przeprowadzony zgodnie z planem. W przeciągu dwustu kolejnych lat Lysander zdołał zdobyć wszystkie możliwe tytuły zakonne.

Pod koniec 40. tysiąclecia, krążownik Tarcza Odwagi z dowodzoną przez Lysandera 1. Kompanią został pochłonięty przez Osnowę. Słuch po Marines zaginął. W Twierdzy Imperialnych Pięści przez długi czas nikt nie mógł pogodzić się ze śmiercią Weteranów. W końcu jednak, z ogromnym żalem zadecydowano o wykreśleniu nieszczęśników z list zakonnych. W geście uznania dla jego zasług, pamięć Lysandera uczczono, stawiając mu pamiątkowy pomnik w komnacie bohaterów.

Tysiąc lat później krążownik zdołał się wydostać z Osnowy, jednak 1. Kompanii znów nie dopisało szczęście. Los rzucił ją na zachodnie granice Oka Terroru do systemu Malodrax, gdzie znajdowała się twierdza Kosmicznych Marines Chaosu z Legionu Żelaznych Wojowników. W mgnieniu oka statek został unieruchomiony i ściągnięty na powierzchnię planety. Imperialne Pięści trafiły do niewoli u swych największych przeciwników, gdzie ich ciała były poddawane brutalnym torturom. Miesiąc po schwytaniu, ocalała dzięki ogromnej wytrzymałości i uporowi garstka braci zakonnych, z Lysanderem na czele, zdołała się uwolnić. Nieuzbrojeni, poranieni i wycieńczeni torturami Marines przechwycili prom, którym udali się w drogę powrotną do siedziby Zakonu.

Powrót Lysandera na Phalanx wywołał ogromną euforię. Jednak szybko pojawiły się głosy, że koszmar, przez jaki przeszedł, nie mógł pozostać bez wpływu na jego psychikę. Dlatego też, przez sześć miesięcy Konsyliarze i Kronikarze Imperialnych Pięści poddawali specjalnym badaniom umysł i ciało bohatera w celu znalezienia jakiegokolwiek piętna Chaosu. Dochodzenie nie wykazało żadnych nieprawidłowości, a Lysander szybko powrócił na stanowisko dowódcy 1. Kompanii.

Po powrocie do pełni sił, Lysander dostał szansę na zrewanżowanie się Żelaznym Wojownikom. To właśnie on był dowódcą armii Imperialnych Pięści, która zrównała z ziemią twierdzę heretyków na Malodrax. Na tym gniew Kapitana się nie zakończył. Zanim kurz na Malodrax opadł, Lysander już planował kolejny atak. Wszystko po to, by raz na zawsze przegonić Żelaznych Wojowników z galaktyki. Jego krucjata trwa do dzisiaj.

IMPERIALNE PIĘŚCI OBECNIE



Wraz z Ultramarines, Imperialne Pięści stanowią ucieleśnienie doktryn Codexu. Wszyscy Marines bez względu na szarżę potrafią podejmować trafne decyzje taktyczne i wykazują twórczą inicjatywę na polu walki. Zakon jest elastyczną formacją o doskonale ze sobą współpracujących elementach, które potrafią dostosować się do zmiennych warunków w różnych strefach frontowych. Pięści wciąż pozostają wyśmienitymi wojownikami miejskimi, choć równie dobrze radzą sobie w otwartym terenie. Korzystają z fortyfikacji dla potrzeb defensywnych, jednakże dopiero po wyczerpaniu wszelkich bardziej agresywnych opcji działania. Jedyną słabością zakonu wydaje się powszechna tendencja do ignorowania ryzyka klęski.

Offline

 

#44 2012-09-17 16:13:38

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

ZAKON SUKCESORSKI CZARNYCH TEMPLARIUSZY


______________________________







CODEX ASTARTES



W czasach narodzin Imperium, podczas Wielkiej Krucjaty, marszałek wojny Horus został opętany przez bogów ciemności i obwołał się nowym władcą ludzkiego mocarstwa. Blisko połowa legionów Kosmicznych Marines stanęła po jego stronie, odrzucając rozkazy Imperatora. W ich szeregach pojawili się wkrótce czciciele Chaosu oddani siłom mroku całą duszą i sercem, obdarzeni mocami przewyższającymi znacznie nawet potęgę zmodyfikowanych genetycznie wojowników. Kiedy w roku 013.M31 armia Horusa uderzyła na Pałac Imperatora, Rogal Dorn wybrał spośród swych Marines jednego człowieka, mającego stać się bohaterem Imperatora. Brat Sigismund, wybitny żołnierz Legionu Imperialnych Pięści, otrzymał najlepszą broń i pancerz, po czym złożył ślubowanie zobowiązujące go do świętej misji poszukiwania i niszczenia czcicieli Chaosu. Tak też uczynił, zabijając pełne dwa tuziny bohaterów ciemności przed śmiercią Horusa i odwrotem rebeliantów.

Pod koniec Rebelii Horusa patriarcha Roboute Guilliman stworzył nowy schemat organizacyjny Adeptus Astartes i Imperialnej Armii, mający uniemożliwić jednej osobie skupienie w ręku całej potęgi militarnej Imperium. Zasady organizacji Kosmicznych Marines zostały przedstawione w Codex Astartes, wielkiej księdze definiującej hierarchię zakonną, podział jednostek, oznakowania, doktryny taktyczne i wszelkie inne aspekty codziennego życia Kosmicznych Marines.
Rogal Dorn, Patriarcha Imperialnych Pięści i człowiek osobiście odpowiedzialny za ochronę Starej Ziemi, odmówił podziału swojego legionu na szereg mniejszych zakonów. Twierdził, że jego świętą misją jest straż Złotego Tronu i nie może sobie pozwolić na rozproszenie swoich sił. Dorn oskarżył Guillimana o tchórzostwo, ponieważ Ultramarines nie wzięli większego udziału w tłumieniu rebelii - w odpowiedzi Roboute Guilliman postawił Patriarsze Imperialnych Pięści zarzuty herezji i bunt wobec Imperium.

Żaden z Patriarchów nie chciał ustąpić. Leman Russ, wódz Kosmicznych Wilków i Vulkan, patriarcha Salamander poparli Rogala Dorna, ponieważ im również nie przypadł do gustu pomysł dzielenia legionów na mniejsze formacje. Po stronie Guillimana stanął Corax, patriarcha Kruczej Gwardii - wydawało się, że krótko po zdławieniu wojny domowej kolejny kataklizm pogrąży w krwi Imperium. Kiedy Imperialne Pięści zaczęły być oficjalnie prześladowane pod zarzutem herezji, a Imperialna Marynarka ostrzelała ich krążownik szturmowy "Terrible Angel", pewne stało się, iż następna wojna jest tylko kwestią czasu. Wtedy, Rogal Dorn ustąpił. Wyraził zgodę na podział legionu na trzy zakony: Imperialnych Pięści, Karmazynowych Pięści i Czarnych Templariuszy. Mistrzem Templariuszy został brat Sigismund i w ten sposób barwami zakonu stała się czerń z domieszką bieli, wzorowana na pancerzu siłowym bohatera.

CZARNI TEMPLARIUSZE



Sigismund, otrzymał błogosławieństwo nieśmiertelnego władcy za swą niewzruszoną wiarę i oddanie ludzkości. Widząc niesnaski pomiędzy poszczególnymi zakonami zdecydował, iż nadszedł czas czynów wielkiej wiary. Jako przełożony Czarnych Templariuszy ogłosił po opuszczeniu Ziemi, iż nigdy nie przestanie kontynuować krucjaty w imieniu Imperatora. Złożył wtedy śluby, które po dziś dzień obowiązują każdego mistrza tego zakonu i tak rozpoczęła się najdłuższa krucjata w dziejach Kosmicznych Marines. Trwa ona nieprzerwanie od dziesięciu tysięcy lat.

STRUKTURA ZAKONNA



Czarni Templariusze nie mają świata macierzystego. Żyją na pokładach flot kosmicznych, złożonych z bojowych barek, krążowników szturmowych i statków takich jak gigantyczne ruchome stocznie. Na każdym podbitym lub wyzwolonym od obcych świecie, budują klasztory. Głównym celem ich rezydentów, jest rekrutacja nowych aspirantów spośród populacji zamieszkującej daną planetę. Pełnią w ten sposób rolę garnizonów służących uzupełnieniami dla aktualnie toczonych krucjat. Klasztory różnią się między sobą wielkością. Mogą pomieścić jednorazowo do dwóch-trzech pełnych kompanii, ale są znacznie mniejsze od monastyrów innych zakonów - zbudowano ich za to setki. Niektóre stoją po dziś dzień nienaruszone, inne już dawno obróciły się w gruzy.

Wielki Mistrz posiada swoją własną barkę bojową "Eternal Crusader", dzięki której może przemieszczać się pomiędzy poszczególnymi krucjatami, wspierając ich dowódców militarnie i duchowo. "Eternal Crusader" jest gigantycznym okrętem nawet według standardów kosmicznych barek, ponieważ modyfikuje się go nieustannie od dziesięciu tysięcy lat i w okresie tym dobudowano na statku dodatkowe lądowiska dla eskortowców, hangary myśliwskie i doki dla wahadłowców oraz pomieszczenia mieszkalne dla załogi dwukrotnie przewyższającej liczebnie obsadę zwykłej barki.

Czarni Templariusze kontynuują styl walki reprezentowany przez ich założyciela, brata Sigismunda. Zdecydowanie preferują walkę wręcz. Zmagając się twarzą w twarz z wrogiem Marines zdobywa honor i poważanie, a przy tym zyskuje pewność, że jego nieprzyjaciel ulega zagładzie. Charakterystyczny fanatyzm Templariuszy przyniósł im opinię ludzi upartych i nieubłaganych. Zawsze atakują wroga, a własne straty tylko podsycają ich żądzę zemsty na zabójcach braci. W ramach bezgranicznego oddania służbie przed walką, Templariusze często składają specjalne śluby, zobowiązujące ich do ekstremalnej brawury i odwagi oraz wymierzania świętej kary wrogom.

Templariusze są zakonem operującym z pokładów flot kosmicznych. Rzadko działają w zwartej formacji przypominającej strukturą standardowy zakon. Zamiast tego, są podzieleni na szereg mniejszych sił zwanych krucjatami. Każda krucjata prowadzona jest przez marszałka, zaś wszystkie podlegają władzy wielkiego marszałka, który jest jednocześnie mistrzem zakonu.

Większe krucjaty często dzielone są przez marszałków na tak zwane Bitewne Kompanie, dowodzone przez Braci Miecza posiadających tytuł kasztelana. W ramach tych przetasowań, poszczególne drużyny Marines są ciągle przenoszone z jednej jednostki do drugiej, co sprawia, że więzi braterskie są silne jedynie na poziomie drużyny.

Zazwyczaj prowadzi się jednocześnie nie więcej jak trzy krucjaty, jednakże w okresie zdrady na Dalmarku odnotowano co najmniej czternaście krucjat, działających w tym samym czasie na obszarze Segmentum Solar. Siła militarna poszczególnych krucjat różni się znacznie pomiędzy sobą. Ich rozpiętość sięga od grup liczących 50-100 Kosmicznych Marines, po formacje odpowiadające liczebnością kilku standardowym kompaniom zakonnym. Tylko Czarni Templariusze mogą precyzyjnie określić liczbę swoich braci, ale wiadomo, że zakon ten jest znacznie większy od norm wyznaczonych przez Codex Astartes (choć rozproszony na dużym obszarze). Przybliżone obliczenia wskazują, iż w chwili obecnej zakon liczy pięć-sześć tysięcy pełnoprawnych braci - jest to potężna siła, której nie sposób byłoby powstrzymać, gdyby wszyscy Templariusze zebrali się w jednym miejscu.

REKRUCI



Innym odstępstwem od reguł Codex Astartes, są zasady rekrutowania aspirantów. Planetarne klasztory co rok wybierają kilku chłopców spełniających wymagania zakonu - dokonuje się pierwszych operacji modyfikujących ich organizmy.
Kiedy grupa aspirantów (zwanych Neofitami) rośnie do około dwóch tuzinów, zostają oni przerzuceni na statki jednej z krucjat. Tam, niektórzy z braci zakonnych wybierają sobie poszczególnych aspirantów jako swoich przybocznych. Każdy Marines bierze na siebie odpowiedzialność za trening aspiranta i wprowadzenie go w rytuały Czarnych Templariuszy - ogólny nadzór nad szkoleniem obejmują zakonni kapelani. W czasie treningu Neofici przechodzą kolejne etapy genetycznego modyfikowania organizmu, które przekształcają ich w pełnych Kosmicznych Marines. Jednocześnie służą swoim instruktorom jako adiutanci, służący oraz śpiewacy w zakonnych chórach. W zamian na polu bitwy, Kosmiczni Marines uczą podopiecznych sztuk walki. Zwyczaj ten sprawia, że Czarni Templariusze nie posiadają osobnej kompanii zwiadowczej, a aspiranci są rozproszeni po wszystkich częściach zakonu, czerpiąc wiedzę z bezpośredniego przykładu opiekunów.

Najbardziej wyróżniający się żołnierze krucjaty są przenoszeni do straży przybocznej marszałka, będącej odpowiednikiem Pierwszej Kompanii w standardowych zakonach. Znani jako Bracia Miecza, przechodzą rozszerzony trening, w tym obsługę pancerzy terminatorskich. Nie odpowiadają też dłużej za sprawowanie opieki nad Neofitami. Jeśli marszałek umiera albo zostaje drogą elekcji mistrzem zakonu, jego miejsce zajmuje jeden z Braci Miecza. Wybór kandydata, opiera się na szeregu rytualnych pojedynków pomiędzy pretendentami, do tego tytułu oraz poddaniu ich serii egzaminów z dziedziny taktyki i strategii militarnej. Zwycięzca otrzymuje tytuł marszałka po uprzedniej akceptacji ze strony mistrza zakonu - tylko raz w historii Templariuszy odnotowano przypadek, by wielki marszałek odrzucił kandydaturę - wtedy Bracia Miecza składają nową przysięgę lojalności wiążącą ich z bratem przełożonym.

SŁUŻBA



Wszyscy Kosmiczni Marines znani są z oddania służbie Imperium, ale ekstremalny fanatyzm Czarnych Templariuszy często postrzegany jest jako przesadny i pozbawiony racjonalnego myślenia. Ich żądza niszczenia wrogów ludzkości pociąga całkowity brak tolerancji dla heretyków, mutantów, psioników, obcych ras i wszelkich innych bluźnierstw przeciwko Imperatorowi.

Od dziesięciu tysięcy lat prowadzą nieustające krucjaty mające udowodnić ich lojalność…

Offline

 

#45 2012-09-17 16:20:29

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

ZAKON SUKCESORSKI KARMAZYNOWYCH PIĘŚCI


______________________________







KARMAZYNOWE PIĘŚCI



http://www.blacklibrary.com/Images/Product/DefaultBL/xlarge/wallpaper-rynns-world.jpg



"Odnieśliśmy poważne rany. Ale nadal trzymamy się na nogach, z ogniem w oczach i męstwem w sercach. Niech myślą, że nas pokonali. Pokażemy im, jak bardzo się mylą".
- Pedro Kantor, Wielki Mistrz Purpurowych Pięści

Purpurowe Pięści zwane także Karmazynowymi lub Szkarłatnymi są Zakonem na skraju zagłady. Ich ufortyfikowany klasztor został zniszczony, a zakonnicy niemal doszczętnie wybici, kiedy Łaaa! Snagroda spadło na sektor Loki. Ale Purpurowe Pięści walczą nadal, przyjąwszy ten cios okrutnego przeznaczenia ze stoickim spokojem, które obrosło już legendą w Imperium. Nawet pośród elitarnych formacji Kosmicznych Marines pozostałe przy życiu Purpurowe Pięści traktowane są jako równi im wojownicy, ukształtowani w ogniu najokrutniejszej i najbardziej beznadziejnej bitwy.

Tak jak można by się spodziewać po Sukcesorach Imperialnych Pięści, Purpurowe Pięści są niezłomnymi
i nieustępliwymi wojownikami, niechętnymi do poddania się tak długo, jak można jeszcze odnieść zwycięstwo. Walka o przetrwanie studzi jednak ich żar chłodną i ponurą rzeczywistością.

Przyszłość Purpurowych Pięści spoczywa teraz w rękach niewielkiej liczby Kosmicznych Marines, którzy swoje życia muszą poświęcić wyższym celom niż ocalenie własnej dumy. Purpurowe Pięści walczą nie tylko dla Imperatora, nie tylko dla sławy i honoru. Walczą, aby ich Zakon przetrwał i pewnego dnia odzyskał minioną chwałę.

POWSTANIE ZAKONU



Korzenie zakonu Karmazynowych Pięści sięgają ostatnich dni Herezji Horusa. W konsekwencji katastrofalnej wojny domowej rozpętanej przez marszałka wojny Horusa, Legiony Kosmicznych Marines wciąż lojalne wobec Imperium zostały poddane gruntownym zmianom organizacyjnym. Roboute Guilliman, Patriarcha Ultramarines, napisał wówczas dzieło swego życia - Codex Astartes, gigantyczny zbiór zaleceń i regulaminów nakazujący podział lojalistycznych legionów na mniejsze formacje zwane zakonami. Część Patriarchów, wśród nich również przewodzący Imperialnym Pięściom Rogal Dorn, protestowało zaciekle przeciwko temu nakazowi twierdząc, że podział legionów stanowi zagrożenie dla stabilizacji odbudowywanego Imperium i może być zarazem poczytane za hańbę dla legionistów.

Kryzys sięgnął szczytu w chwili, gdy krążownik szturmowy Imperialnych Pięści "Terrible Angel" został ostrzelany przez jednostki imperialnej marynarki kosmicznej. Rogal Dorn powściągnął wówczas swe emocje godząc się raczej z nieuniknioną reorganizacją legionu, niż wciągając okaleczone mocarstwo w kolejną wojnę domową. Podobnie jak wielu innych braci wyraził zgodę na stworzenie trzech zakonów wyodrębnionych z pierwotnych struktur legionu - najbardziej zagorzali poplecznicy Patriarchy zachowali insygnia i nazwę Imperialnych Pięści, bracia o fanatycznym usposobieniu stali się rdzeniem Czarnych Templariuszy, natomiast najmłodsi stażem legioniści trafili w większości w szeregi Karmazynowych Pięści.

WIELKI MISTRZ ZAKONU



Każdy z nowych zakonów otrzymał barkę bojową oraz pewną ilość krążowników szturmowych i lżejszych jednostek eskortowych, należących uprzednio do potężnej armady kosmicznej Imperialnych Pięści, po czym wyruszył w galaktykę wykuwać na własną rękę swą przyszłość. W przeciągu następnych dziesięciu tysięcy lat Karmazynowe Pięści wypracowały sobie chlubną reputację nie przynosząc żadnej ujmy dziedzictwu Rogala Dorna.

W Assimularum położonym na pokładzie kosmicznej fortecy-monastyru zakonu znajduje się majestatyczny hologram przedstawiający pierwszego mistrza Karmazynowych Pięści, Alexisa Poluxa. Odtworzony drobiazgowo wizerunek zakonnego przywódcy przedstawia Poluxa w trakcie pierwszej samodzielnej akcji Pięści, znanej pod nazwą Oczyszczenia Uralek Prime. Podczas tej kampanii, Marines zmierzyli się zwycięsko z dużym zgrupowaniem eldarskich uchodźców próbujących unicestwić niewielką imperialną kolonię założoną na ich macierzystym świecie. Polux był prawdziwym olbrzymem, ale jego sile fizycznej dorównywał chłodny, racjonalny i niebywale logiczny umysł. Żelazny charakter mistrza w znaczącym stopniu ukształtował tradycje zakonu nie pozwalając zapomnieć jego członkom o dziedzictwie Rogala Dorna, a jego mistrzowska taktyka zastosowana w trakcie obrony kolonii, po dziś dzień jest prezentowana jako przykład na wykładach dla nowych aspirantów.

Polux zginął osiemdziesiąt lat po założeniu Karmazynowych Pięści, podczas wojny o system opatrzony nazwą kodową HR8518. System ten okupowała nieznana wcześniej ludzkości rasa, określana obecnie mianem Scythian. Kasta wojowników-mnichów tej rasy toczyła bitwy z użyciem przerażających zatrutych broni i to właśnie pocisk wystrzelony z takiej broni, doprowadził do śmierci mistrza. Kroniki zakonu twierdzą, że Polux przez wiele dni walczył z krążącą w jego żyłach trucizną i nim jego nadludzko wytrzymały organizm w końcu jej uległ, mistrz zdołał opracować szczegółowy plan inwazji na HR8518, który przekazał swym oficerom. Po śmierci przywódcy, Karmazynowe Pięści zrealizowały jego zalecenia wypierając Scythian z systemu w trakcie krótkiej, ale wyjątkowo krwawej operacji, która nauczyła obcych respektu przed potęgą imperialnej machiny wojennej. Od tego czasu obcy niezmiernie rzadko angażują się w otwarte walki z siłami Imperium, preferując raczej szybkie rajdy i akty skrytobójstwa, w trakcie których mogą wykorzystać do maksimum swe haniebne taktyki militarne.

ŚWIAT MACIERZYSTY



Przez dziewięć tysięcy lat, Karmazynowe Pięści były zakonem wędrownym przemierzającym Imperium na pokładach kosmicznej floty. Flagowym okrętem tej armady była gigantyczna forteca-monastyr "Rutilus Tyrannus". Zakon prowadził ustawiczne krucjaty na podobieństwo Imperialnych Pięści i Czarnych Templariuszy, jednakże jego członkowie utrzymywali bliskie stosunki z sektorem Loki w Segmentum Tempestus, na którego licznych barbarzyńskich światach, Karmazynowe Pięści werbowały nowych rekrutów. Zmorą Segmentum Tempestus są licznie spotykane tam imperia Orków, toteż zakon szybko zyskał miano formacji specjalizującej się w bojach z tą rasą obcych.

Po zwycięskim końcu Krucjaty Voltigern w roku 745.M40, Karmazynowe Pięści otrzymały władzę nad planetą Świat Rynn położoną w sektorze Loki. Zagrożony wzrastającą potęgą kilku zielonoskórych mocarstw, sektor został spacyfikowany poprzez serię uderzeń prewencyjnych wymierzonych w poszczególne orcze imperia. Żaden z ich przywódców nie zdążył w tym czasie zyskać władzy dostatecznie dużej do rozpętania świętej wojny Waaagh, a same mocarstwa rozpadły się krótko po krucjacie popadając w wyniszczające wojny domowe. Miało minąć dobre tysiąc lat, zanim sektor Loki stanął ponownie w obliczu zagrożenia ze strony zielonoskórych w postaci wielkiego Waaagh, Snagroda.

Przed wybuchem świętej wojny Snagroda, Świat Rynn był urodzajną planetą rolniczą, dostarczającą ekskluzywnych płodów rolnych na stoły imperialnej arystokracji w całym sektorze i poza jego granicami. Karmazynowe Pięści wzniosły swą fortecę w niezamieszkanych Górach Piekielnego Ostrza i chociaż zakon sprawował nad planetą władzę feudalną, jego mistrzowie pozostawili rządy nad światem w rękach gubernatorów, pochodzących spośród lokalnej kasty arystokratycznej. Adeptus Astartes uszanowali w ten sposób stosunek Rogala Dorna do światów, na których jego Legion werbował aspirantów, koncentrując się na wewnętrznych sprawach zakonu i pozostawiając kwestie administracyjno-społeczne bardziej wykwalifikowanym w tej dziedzinie instytucjom.

Bliskie położenie Świata Rynn i Blackwater, planety będącej głównym miejscem zakonnej rekrutacji, czyniło z pierwszego świata idealną bazę macierzystą. Wtedy właśnie apotekariusze i kapelani zakonu zainicjowali coroczny "Festiwal Skrwawionej Pięści", w trakcie którego najbardziej obiecujący ochotnicy, przystępowali do prób rekrutacyjnych mogących zaprowadzić ich w szeregi "wojowników z gwiazd". Uczestniczący w festiwalu młodzieńcy musieli zaliczyć szereg wyzwań, kulminacją których były Smocze Łowy - polowanie z gołymi rękami na jednego z przerażających bagiennych kolczastych smoków. Każdego roku tylko garstka ochotników dociera do etapu polowania, a zaledwie jeden czy dwóch wychodzi z niego z życiem. Tak rygorystyczna selekcja zapewnia rekrutację wyłącznie najlepszych kandydatów na aspirantów zakonu.

WIELKIE WAAAGH!!!



W obliczu zniszczeń poczynionych przez Snagroda, Świat Rynn wymaga wdrożenia zaawansowanego programu odbudowy. Oblężenie New Rynn's City okazało się zwycięskie dla obrońców, ale doprowadziło do obrócenia w perzynę okolic metropolii. Kiedy katastrofalna w skutkach inwazja została odparta, Karmazynowe Pięści przystąpiły do lokalizacji miejsca pod fundamenty nowego monastyru.

DOKTRYNY MILITARNE



Kiedy oryginalny Legion Imperialnych Pięści poddany został podziałowi, w szeregi Karmazynowych Pięści przeszli bracia zakonni o otwartych umysłach, gotowi zaakceptować bez większych oporów zmiany narzucane im przez Codex Astartes. Dzięki takiemu nastawieniu zakon od samego początku swego istnienia stosował doktryny militarne spisane w dziele Guillimana.

W trakcie tysięcy lat chwalebnej służby, Pięści zyskały reputację formacji specjalizującej się w zwalczaniu przedstawicieli obcych ras, w szczególności orkoidów. Chociaż zakon nigdy nie wzbraniał się przed pojęciem konfrontacji z dowolnym nieprzyjacielem, od dawna stanowił cenne wsparcie dla Ordo Xenos, przekazując silne kontyngenty zakonnych wojowników do służby tymczasowej w Straży Śmierci.

Pod koniec wojny o Świat Rynn, Karmazynowe Pięści osiągnęły poziom strat własnych uniemożliwiający dalsze kontynuowanie walk zgodnie z duchem Codex Astartes. Mistrz Zakonu, Pedro Kantor został zmuszony do podjęcia działań partyzanckich, koncentrując się na chirurgicznych uderzeniach w szczególnie ważne cele, zamiast otwartych zmasowanych działań wojennych. Wraz z zakończeniem wojny, głównym zadaniem Kantora stało się odbudowanie wartości militarnej zakonu do jej pierwotnego poziomu.

SCHEMAT ORGANIZACYJNY



Od chwili powołania do służby dziesięć tysięcy lat temu, Karmazynowe Pięści ściśle przestrzegały zaleceń Codex Astartes. Po zakończeniu wojny o Świat Rynn, oficerowie zakonu przystąpili do drobiazgowej rekonstrukcji zasobów formacji. Przez wzgląd na wędrowne tradycje zakonu, Pięści zawsze utrzymywały w stanie gotowości dużą flotę barek bojowych, krążowników szturmowych i lekkich eskortowców. Wojna o Świat Rynn spowodowała ciężkie straty w armadzie zakonu, ale ocalałe z początkowej masakry okręty, przyniosły w późniejszym okresie konfliktu bezcenną pomoc przetrzymując flotę inwazyjną Orków, w miejscu do chwili przybycia zgrupowania imperialnej marynarki kosmicznej i służąc jednostce Kantora, jako środek szybkiego transportu pomiędzy licznymi strefami frontowymi wojny.

Po zliczeniu ofiar wojny, zakon znalazł się w nietypowej sytuacji - w jego szeregach służyło teraz więcej specjalistów niż członków oddziałów liniowych. Okręty zakonnej armady obsługiwane były przez Techmarines podporządkowanych Mistrzowi Floty, na ich pokładach stacjonowało również wielu członków Apothecarionu. Ocalenie z zagłady tak wielu wyspecjalizowanych oficerów uratowało dalszą egzystencję zakonu, ponieważ bez wiedzy zbrojmistrzów, Karmazynowe Pięści nie zdołałyby doprowadzić do stanu używalności większości swego ciężkiego ekwipunku i pojazdów, a brak apotekariuszy uniemożliwiłby przeprowadzanie skomplikowanych zabiegów genetycznego tworzenia nowych zakonników - to zaś oznaczałoby unicestwienie Pięści w przeciągu kilku lat.

"Nic nie przekonało mnie bardziej o prawdziwej protekcji Imperatora jak widok naszego mistrza powracającego z powrotem z uścisku śmierci".
- sierżant Huron Grimm podczas Oblężenia New Rynn City

Po spacyfikowaniu do końca sił nieprzyjaciela pustoszących Świat Rynn, apotekariusze rozpoczęli powolny proces genetycznej modyfikacji nowych aspirantów. Procedury te nie mogą być w żaden sposób przyśpieszane, ponieważ Karmazynowe Pięści posiadają zbyt długą i chlubną historię, by pozwolić sobie na obniżenie stawianych kandydatom wymagań. W szeregi tworzonej od nowa Dziesiątej Kompanii trafiła już spora grupa młodych zwiadowców, z każdym dniem wykuwających zręby rekonstruowanego pieczołowicie zakonu. Aspiranci już zdążyli się wykazać w starciach z zielonoskórymi, a ich odraza i nienawiść do tej barbarzyńskiej rasy, wykracza dalece ponad zwyczajowe normy obowiązujące wśród Marines.

PEDRO KANTOR
MISTRZ ZAKONU PURPUROWYCH PIĘŚCI



Służba wojskowa Pedro Kantora rozpoczęła się 250 lat przed mianowaniem go na Mistrza Zakonu Purpurowych Pięści. Drogę do tego urzędu, który piastuje już niemal wiek, zapoczątkował w bitwie o Sondę Melchitt. Pedro, wtedy jeszcze w stopniu Sierżanta, poprowadził abordaż na Mordownik Grzmot. Akcja unieruchomiła statek Orków, dzięki czemu Flota Imperialna, na czele z Krążownikiem Purpurowych Pięści o nazwie Krzyżowiec, mogła przeprowadzić atak na zielonoskórych i przepędzić ich z systemu.

Kantor jako jeden z nielicznych przetrwał zrównanie z ziemią fortecy Purpurowych Pięści na Świecie Rynn w czasie Łaaa! Snagroda. Odrzuciwszy na bok wspomnienia o śmierci braci zakonnych, Pedro zebrał pod swoją komendą wszystkich ocalałych i wyruszył do miasta Nowe Rynn, gdzie wraz z miejscowym garnizonem walczył mały oddział Purpurowych Pięści. Za dnia, w celu uniknięcia licznych band Orków, niedobitki zmuszone były do chowania się po opuszczonych farmach i ruinach. Po dziesięciu dniach morderczej wędrówki, oblepiony krwią zabitych zielonoskórych, Kantor pojawił się w bramach Nowego Rynn. Wraz z nim do celu dotarła tylko połowa oddziału, który wyruszył z gruzów fortecy. Po każdym z przybyłych widać było trudy podróży po pustkowiach pełnych watah Snagroda, jednak żaden z nich, nawet na moment, nie stracił wiary w swojego przywódcę. Krótko po wkroczeniu do miasta, rozpoczął się atak Orków. Pod dowództwem Kantora obrońcy Imperium dokonali krwawej i bezlitosnej zemsty na zielonoskórych, a po osiemnastu miesiącach rozpoczęli ofensywę, która wyparła najeźdźców ze Świata Rynn.

Po przepędzeniu Orków z ojczystej planety Purpurowych Pięści, Kantor stanął przed trudnym wyborem. Zakon był tylko cieniem, należało więc zadecydować o dalszych losach tych, którzy przeżyli inwazję. Miał do wyboru albo atak rozpaczy na przeważające siły wroga i poszukiwanie chwalebnej śmierci u boku braci zakonnych, albo powolną odbudowę dawnej potęgi Purpurowych Pięści.

Chwała Imperatorowi za to, że Pedro okazał się człowiekiem rozsądku i wybrał drugą opcję. W tych mrocznych czasach Imperium nie może sobie pozwolić na stratę tak wspaniałego Zakonu.

WIERZENIA



Karmazynowe Pięści czczą Imperatora w aspekcie genetycznego ojca Adeptus Astartes, oddając też hołd Rogalowi Dornowi, Patriarsze Imperialnych Pięści. Posiadają pieczołowicie przestrzegany kalendarz świąt religijnych, spośród których najważniejszym jest rocznica Dnia Fundacji. Wówczas to wszyscy członkowie zakonu zbierają się razem świętując powstanie Karmazynowych Pięści. Podczas ceremonii odczytuje się na głos fragmenty dzieł Alexisa Poluxa oraz samego Dorna, wymienia się największe zwycięstwa zakonu i przywołuje do pamięci imiona poległych bohaterów. W ten sposób wiedza o przeszłości zakonu, przechodzi z generacji na generację wojowników Astartes. Jest to też rodzaj samokrytycznej introspekcji historycznej zalecanej przez Codex Astartes, ale praktykowanej w zaledwie kilku zakonach - wielu mistrzom Kosmicznych Marines własna duma nie pozwala przyjąć do wiadomości faktu, iż ich poprzednicy mogli popełnić w przeszłości jakiś błąd.

Od czasu do czasu, w szeregach Karmazynowych Pięści pojawia się nawiązanie do tradycji Legionu progenitorskiego w postaci funkcji Championa Imperatora. Chociaż zakon ten posiada znacznie mniejszą liczbę Championów niż chociażby Czarni Templariusze, kroniki mówią o wielu przypadkach religijnych wizji spływających na zakonnika sięgającego pod ich wpływem po Czarny Miecz i Zbroję Wiary. Od chwili zniszczenia monastyru na Świecie Rynn wśród Karmazynowych Pięści nie pojawił się już żaden Champion Imperatora i istnieje bardzo realne prawdopodobieństwo, iż starożytne relikwie będące symbolami tej funkcji uległy unicestwieniu w dniu tragicznej katastrofy.

ZAKONNY GENOTYP



Karmazynowe Pięści rekrutują nowych aspirantów spośród populacji barbarzyńskich światów w sektorze Loki, w szczególności na planecie Blackwater. Tubylcy pochodzący z tego świata słyną z waleczności i odwagi, a przy tym daleko im do poziomu jaskiniowych degeneratów. Tworzą plemiona dumnych ludzi zmuszonych dzień po dniu stawiać czoła przeciwieństwom natury, a ich stoickie usposobienie czyni z potencjalnych rekrutów idealnych kandydatów do służby zakonnej.

Będąc sukcesorami Imperialnych Pięści, zakonnicy posiadają szereg cech charakterystycznych dla matrycy genetycznej pierwotnego Legionu. Ich organy progenoidalne wykazują wysoką odporność na mutacje, chociaż podobnie jak w przypadku Imperialnych Pięści uległy pewnym drobnym deformacjom i zanikom - tak więc Karmazynowe Pięści nie posiadają woreczków jadowych.

Imperialne Pięści znane są z tendencji do ascetyzmu, poświęcenia i pokuty. Członkowie tego zakonu, dopracowali do perfekcji sztukę zadawania sobie fizycznych cierpień poprzez rytuał, zwany Rękawicą Bólu - słyną też ze ślepego uporu na polu walki i dążenia do zwycięstwa nawet w obliczu przytłaczających sił wroga. Karmazynowe Pięści nie odziedziczyły tych cech po swych progenitorach, najprawdopodobniej ze względu na fakt, iż w szeregi tworzonego przez Poluxa zakonu przeszli najmłodsi stażem i pozbawieni ekstremalnych przekonań legioniści. Bez wątpienia pozostają po dziś dzień równie dumni, honorowi i niezłomni jak ich genetyczni przodkowie z czasów Herezji Horusa, ale nigdy nie ulegli pokusie okazywania swej wartości poprzez pokutne samopoświęcenie.

OPACZNOŚĆ IMPERATORA



Zakon tylko dzięki łutowi szczęścia uniknął zagłady w chwili zniszczenia monastyru. Zgodnie z opracowaniami genetyków Adeptus Mechanicus, zakon zredukowany do poziomu niepełnej kompanii ma tylko 20-25% szans na przetrwanie najbliższych kilkunastu lat. Skala defektów genetycznych występujących w tak małym skupisku progenoidów, uniemożliwia skuteczną rekrutację nowych członków. Tylko wyjątkowo wysoki poziom czystości i stabilności tych organów, ocalił przed podobnym losem Karmazynowe Pięści, liczące pod koniec wojny o Świat Rynn właśnie jedną niepełną kompanię. Proces odbudowy zakonu do poziomu narzuconego przez Codex Astartes, zajmie bez wątpienia wiele dekad żmudnych wysiłków.

Offline

 
Forum "Rycerze y Kupcy" (c) 2011. Wszelkie prawa zastrzeżone dla gen. Szramy. free counters Free Page Rank Tool

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Hotels Duitsland Boende Teulada