andrzeju powinieneś wiedzieć że chodziło mi o to jak sparowali się nasi z SS to znaczy kto z kim grał bo to że grali z SS to wiem.
Offline
ja solo 07:13 (Sk:sk)
Sas:Suchy 10:10 (Imp; Bret)
Jacek: Marek Bąk (Dw: Liz) 16:4 (albo 15:5) !!!
Bru: Król Goblinów (WoCh:Ogry) 13:7 (+/-1)
Master: Andrzej Andrzej (HE:HE) 8:12
genialne parowanie. Na pierwszy ogień idę ja i dostaje do wyboru Ogry i Skavy Sola. Bru mówi "wyciągnij Sola, żeby nikt z naszej drużyny nie musiał z tym grać". SSowcy "to co, Bombaj ogry? - Nie, szczury" i opad kopary. Dalej z górki.
W efekcie plan prawie maksimum osiągnięty. Ja z Masterem mieliśmy nie przegrać. Reszta miała próbować wygrać. Sas miał pecha, sytuacja stała się patowa. Kto pierwszy idzie do przodu, dostaje łomot, nikt nie chce zaryzykować (z resztą bardzo rozsądnie). Propozycja remisu i OK. A w tym samym czasie w pięknym stylu Jacek rozkręca dwa Slany a Bru zagania Ogry w kącik.
W efekcie 54-46 dla nas, a więc super wynik
Offline
Genialny turniej! Wspaniała atmosfera, świetny team i niezły wynik . Nasz wynik z SSem dowodzi, że progres jest . Bawiłem się prześwietnie, podziękowania dla Bru za transport, paringi i wyniki zrobione armią, którą wcisnęliśmy mu do gardła. Dla Bombaja za wyciąganie najochydniejszych rozpisek na klatę i za pomoc w ogarnięiu wszystkich trudności, zwłaszcza demonów. Dla Jacka za świetne blokerstwo i ostatni wynik, którym zagiąłeś czasoprzestrzeń. No i na koniec dla wielkiego, młodego punktoroba, Mastera - za świetne wyniki, które trzymały drużynę na powierzchni !
Offline
pojawiły się szczegółowe wyniki:
https://docs.google.com/spreadsheet/pub … utput=html
Offline
Szef Portalu
Łał 7 duzych punktów za 3 miejscem... poszło super.
Wszyscy zrobili to co meili zrobić, świetnei grali, starali sie jak mogli lub grzecznie trzymali punkty.
Super turniej, wynik mocny i suuuper wynik z SS.
Cytując pewniego pana:
"Nie zrobicie z nami nawet 35 punktów!"
I po zakończeniu bitwy odpowiedź Jacka w pełnym spokoju:
"No, miałeś racje, 35 to my nei zrobiliśmy."
Cięta riposta pełna gracjiiii!!
Offline
Z racji tego, że odblokowali mi konto mogę wreszcie napisać kilka słów o turnieju. Impreza super, atmosfera świetna, wynik niezły(choć miejsce które zajęliśmy zupełnie nie odzwierciedla tego jak dobrze nam poszło. Starczy powiedzieć, że teamy które pokonaliśmy w bezpośrednim starciu uplasowały się wyżej od nas SS 6 miejsce, True Legion miejsce trzecie) Serdeczne podziękowania dla Bru za parowania, transport i cierpliwą naukę gry chaosem. Dla Sasa i Mastera za zaj*biste wyniki i dla Bombaja bez którego zapewne nigdy nasz klub nie mógłby jechać gdziekolwiek z nadzieją na ugranie czegokolwiek.
Dosyć lizania się po siusiakach. Teraz dla chętnych, raporcik z moich bitew.
W pierwszej bitwie trafiliśmy na KGB a ja na mirror z Grazbirdem. U nas podobnie jak u nich nikt nie maił ochoty na starcie z gunlinem, padło na mnie. Ale nic to, zagraliśmy przesympatyczną bitwę. On zaczął , ale strzelanie mu nie weszło. Ja popełniłem nieco błędów w wystawieniu, więc Grazbird poszalał nieco swoimi rangerami i zjadł mi dwie maszyny, jednak w końcu udało mi się ich zatrzymać hamcami. Pod koniec kości się do mnie nieco uśmiechnęły. Sprzątnąłem mu z armat jego działa i dognałem rangersów. Skończyło się 12:8 dla mnie. Drużynowo do przodu 60: 40
Druga bitwa to True Legion i bitwa z Bretą Diba. Kolejny mecz, który wspominam jako bardzo sympatyczną bitwę, zupełnie bez ciśnienia, totalna zabawa. Dibo, widząc moje trzy armaty wystawił swoje trebusze dokładnie w przeciwnym rogu stołu. Lance w kreskach na krawędzi, bohaterowie za górką. Trebusz 60 cali zasięgu, działo ledwo 48 + niepewne dorzuty(jak się potem okazało niepewne/nieskuteczne przez 6 tur). Dibo z trebuszy skasował mi dwie machiny. W dobrym momencie uciął(z jakiegoś przedmiotu) żyrkowi lot i dopadł go pegazami. Ja spanikowałem mu jedne pegazy za stół, drugie w 6 turze zmusiłem do ucieczki challangem, kuszami odstrzeliłem jakiś youmenowy śmietnik. Finalnie 10:10, drużynowo odegraliśmy się za przegraną na krakowskim Pre-DMŚ i wygraliśmy 52:48
Niestety, dobre wyniki z dwóch pierwszych bitew odbiły się na nas w trzeciej, bo trafiliśmy na warszawski Hardcorowy Ordin. Mnie w udziale przypadły Bestie Crusa na 4 hordach(niezbyt dobry paring jak się nie ma katapy). Zaczął Crus prąc na przód (zwłaszcza harpiami). W swojej turze magii z pitki na ,,ifce" łykną jedne organy i działo. Moja kolejka, drugie organy zacinają się na dwie tury i już wiem, że dopadną je harpie. Wiedząc, że strzelaniem już nie przerzedzę mu szeregów, decyduje się hamcami na stracie z bestigorami. Niestety te ostatnie dostają( znowu na ifce) +1S i WT. Ja w tym combacie rzucam słabiutko a mój przeciwnik z przerzutem nieźle i to wystarcza do rozniesienia hamców. Potem zostają wojownicy z runelordem generałem, którymi próbowałem jeszcze się wyrwać z obławy jego 4 hord atakując jedną z nich, niestety nawet horda 40 gorów była w tej bitwie dla mnie nie do złamania. Końcówka łatwa do przewidzenia 0: 20. Drużyna też niestety bez rewelacji, przegrywamy 36: 64.
Czwarta bitwa to OKF. Ja dostaje niechciane przez nikogo Lizaki. Wystawiam się klasycznie na bunkier wiedząc, że jako takie przetrwanie tur magii może mi zapewnić względnie dobry wynik. Generał Lizaków kitra swojego slana i cowboyów daleko ode i zasłoniętych dodatkowo terenami. Myślałem, że to będzie ciężka bitwa, jednak po dwóch kiepskich turach magii Slan sobie odpuścił. Bitwa zakończyła się remisem. Drużyna pocisnęła OKF 60: 40
Piąte starcie to znowu trudny rywal. W udziale przypadł nam Szybki Szpil a mnie znowu lizaki (tym razem prowadzone przez Marka Bąka). Ja robię z wystawieniem powtórkę z rozrywki, natomiast Marek licząc mocno na magię swoich dwóch żabek na "defie" i metalu ustawia się odważnie na przeciw mnie(oczywiście salki i cowboyów chowając za górką). Ja losuję pierwszą turę, kasuję z armat stadko teradonów, przerzedzam kuszami skinki w oddziale ze slanami i lekko sunę na przód . Marek czaruje, ale słabo, brak zasięgu do kilku czarów kusi go do tego żeby nieco do mnie podejść. I dochodzi do kluczowej dla przebiegu całej bitwy drugiej tury. Ryzykuję, łamię bunkier i idę hamcami w stronę slanów na maxa do przodu. Tura strzelania, kusze dalej mordują skinki, lecz co najważniejsze, slanowy oddział wchodzi w zasięg jednych organ. Ilość hitów 8 i 8 skinków kona. Strzał z armaty dobija jednego z 5 pozostałych przy życiu skinków i to sprawia, że oba Slany tracą „lukałta”. Dwiema pozostałymi armatami celuję do żaby generała(Marek nie zdaje warda4+) i posyłam go w niebyt(znaczy slana). Tura Marka i odpalam na dzień dobry rune of challange. Slan z czterema skinkami nie ma wyboru i zaczyna uciekać, z magii oczywiście nici. Moja kolejka, armata w slana, niezdany ward i pięć ran, które definitywnie przesądzają losy tego starcia. Dalej to już tylko moje strzelanie(do tego co się da) i próby dognania moimi hordami uciekających lizaków. Starcie zakończone wynikiem 16:4. Lecz co najważniejsze, reszta drużyny również się spisała, dzięki czemu odnieśliśmy nasz mały prywatny sukces, wygraliśmy z SS1 54:46.
Moje przemyślenia odnośnie rozpy. Żyrek i 5 slayerów absolutnie się nie sprawdzili i definitywnie wylatują z rozpiski. Trzy armaty są zaje..ste, ale odczuwalny brak klopy chyba wykluczy jedną z nich. Co zamiast nich? Nie wiem. Może dodatkowe strzelanie na B-esie a może rozbicie 40 wojaków na dwie 30-osobowe hordy, pomyślimy zobaczymy.
Offline