Ogłoszenie

Witamy na Forum "Rycerze y Kupcy"!

Linki:

- Regulamin Forum
- Dzielnica Mieszkalna (Przedstaw się tam koniecznie!)
---> -AKTUALNE SPOTKANIE KLUBU <---
- Administracja Forum
- Giełda Forumowa

#46 2012-09-17 16:22:54

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

ZAKON KRWAWYCH ANIOŁÓW


______________________________







PATRIARCHA SANGUINIUS



Sanguinius był jednym z dwudziestu cudownych dzieci zwanych Primarchami. Mające w sobie geny Imperatora, podobnie jak bracia, przemierzył naprawdę ogromną przestrzeń, by w końcu dotrzeć na Baal Secundus - drugi księżyc planety Baal. Owa planeta znajdowała się gdzieś w Segmencie Ultima.

Można śmiało powiedzieć, że Baal Secundus to było piekło. Ten kto by go tak nazwał, nie skłamałby. To miejsce było spustoszone przez radioaktywność, której wysoki poziom sprawiał, że człowiek nie mógł poruszać się po powierzchni Baal Secundus bez kombinezonu ochronnego. Miejscowa ludność została zepchnięta do poziomu dość prymitywnych plemion żyjących w szczepach. Innymi mieszkańcami planety byli także mutanci - skażenie zmieniło tych poczciwców w dość nieprzyjemne kreatury.

Małego Patriarchę odnalazł klan Baalitów sam siebie nazywający "Krwią". Jego członkowie, którzy jak każdy na tym księżycu, obawiali się mutantów, na początku zamierzali zabić małego Sanguiniusa. Jeden z nich jednak rozpoznał w nim anioła, którego postać opisywano w legendach. Zdumieni, przyjęli go do szczepu nadając imię Sanguinius - Anioł Krwi.
Tak jak pozostali Patriarchowie Sanguinius rósł w imponującym tempie. Już po trzech tygodniach zdolny był do pokonania Ognistego Skorpiona tylko przy pomocy swoich rąk, a kreatura dwukrotnie przewyższała rozmiarami człowieka i posiadała żądło zdolne usmażyć człowieka żywcem.
Po roku od wylądowania na planecie Patriarcha był większy niż jakikolwiek człowiek z Baal Secundus. Jego ciało było perfekcyjne, pomimo ciągłego wystawiania go na ogromne dawki promieniowania. Skrzydła zaś urosły do takich rozmiarów, że zdolne były unieść go w powietrze - wtedy ukazał się prymitywnemu ludowi, jako anioł z legend.
Nowy etap w życiu Sanguiniusa zaczął się, gdy wieść o Krwawym Aniele rozniosła się wśród wszystkich szczepów. Pod jego przewodnictwem i ochroną, klan "Krwi" znakomicie prosperował. Patriarcha chronił plemię przed atakami kanibali i mutantów. Zwabione wieściami o jego sile inne szczepy zaczęły się jednoczyć pod jego sztandarem, a raczej skrzydłami, stając się w końcu na tyle silne, aby oczyścić planetę z zamieszkujących ją degeneratów. Rozpętała się wielka wojna mająca na celu eksterminację wszystkich mutantów. Chociaż faktem niezaprzeczalnym jest, że "czystych" ludzi było znacznie mniej niż ludzi "upadłych", Sanguinius dzięki swojemu geniuszowi poprowadził ich do zwycięstwa. Stało się. Na Baal Secundus nie było ani jednego żywego mutanta. Pierwszy sukces młodego Primarchy. Drugim było miejsce na czele Konklawe Krwi.

ODNALEZIENIE ANIOŁA I POCZĄTEK JEGO LEGIONU



Nie minęło wiele czasu o tamtej chwili kiedy Sanguinius wygrał wielką wojnę. Imperator w końcu odnalazł Baala w swoich poszukiwaniach zaginionych synów, udał się na jego powierzchnię, aby potwierdzić, czy obecność jaką wyczuł, rzeczywiście należy do jednego z Patriarchów. Otoczony swą świtą, władca wkroczył do naturalnego amfiteatru powstałego wskutek erupcji wulkanicznych u podstaw góry Mount Seraph i stanął pomiędzy żołnierzami klanu Krwi. Właśnie trwały obrady Konklawe Krwi, na którym przywódca klanu w obecności dziesiątek tysięcy rodowitych Baalijczyków miał wygłosić uroczystą mowę - Sanguinius wygłosił orędzie, które zapadło głęboko w serce każdego słuchacza, dając członkom zjednoczonych szczepów nadzieję na szczęśliwą przyszłość. Słysząc jego słowa, Imperator zyskał ostatecznie pewność, że "krwawy" przywódca jest jego utraconym synem.
W imperialnych dokumentach zapisano też, że Patriarcha natychmiast rozpoznał władcę i padł przed nim na kolana, przysięgając mu posłuszeństwo. Imperator pomógł synowi wstać i wskazał na Baalitów, na morze ludzkich twarzy, zaskoczonych, ale i dumnych - twarzy ludzi silnych i prawych. Tak pod gorącym słońcem Baala narodziły się Krwawe Anioły.
Warto odnotować że był on jednym z nielicznych Patriarchów z którym Imperator nie musiał walczyć, aby uzyskać jego przysięgę wierności. Władca ludzkości zabrał ze sobą Sanguiniusa i najlepszych jego żołnierzy, powierzając mu dowództwo IX Legionu Kosmicznych Marines - Krwawych Aniołów.

LAMENT IMPERIUM
HEREZJA HORUSA "SIGNUS PRIME"



Gdy marszałek wojny Horus zbuntował się przeciwko Imperatorowi zadbał o to, aby walczyć z jak najmniejszą liczbą lojalistycznych legionów równocześnie. Dzięki jego knowaniom Mroczne Anioły, Ultramarines i Krwawe Anioły zostały porozsyłane w odległe krańce Imperium.

Sanguinius i jego żołnierze dostali zadanie stłumienia powstania na planecie Signus Prime. Gdy dotarli na miejsce okazało się, że planeta została opanowana przez demony - IX Legion Adeptus Astartes musiał zmierzyć się z nowym wyzwaniem. Podczas walki Sanguinius został prawie zabity przez demona Khorna Krwiopijcę, Lorda Ka'Bandha. Nogi Patriarchy zostały połamane, lecz zamiast zabić bezbronnego Patriarchę demon powiedział: „Twoje nogi wyleczą się, ale ta rana zawsze będzie bolesna”. Po czym ruszył na żołnierzy legionu zabijając ich setkami na oczach bezsilnego Patriarchy - psychiczny szok w reakcji na śmierć tak wielu żołnierzy zabitych na raz pozbawił Sanguiniusa przytomności.

Kiedy Patriarcha był nieprzytomny, jego anioły wpadły w furię, bez litości wyrzynając kultystów Chaosu i demoniczne legiony. Po raz pierwszy Krwawe Anioły ogarnął czarny gniew. Legiony Khorna, normalnie prawie niezwyciężone padały pod ciosami rozwścieczonych wojowników, a sam Ka'Bandha zniknął bez śladu.

Gdy Sanguinius wreszcie się obudził, ocalali legioniści byli zrozpaczeni - berzerkerski szał jakiego doświadczyli zostawił w ich duszach mroczny cień.
Krótko po wydarzeniach na Signus Prime, legion został wezwany na Ziemię, aby wspomóc obronę Pałacu Imperatora.

LAMENT IMPERIUM
HEREZJA HORUSA "TERRA"



http://www.blacklibrary.com/Images/Product/DefaultBL/xlarge/wallpapers-fear-to-tread.jpg



Krwawe Anioły zdążyły dotrzeć na Ziemię tuż przed przybyciem. Imperialne pięści pod dowództwem Rogala Dorna, jako świetni inżynierzy, dostali zadanie ufortyfikowania Pałacu Imperatorskiego w obliczu zagrożenia ze strony zbliżającego się Horusa. Pałac został przygotowany do obrony - broniły go cztery legiony, Imperialne Pięści, Białe Szramy, straż Imperatora - Adeptus Custodes oraz Krwawe Anioły. Sanguinius otrzymał zadanie obrony zewnętrznych murów. Walki rozpoczęły się przy Wiecznej Bramie. Batalia godna opiewania w najlepszych pieśniach, powoli dobiegała końca dzięki Sanguiniusowi. Trzy razy rebelianci zdołali je przekroczyć i za każdym razem byli odpierani przez Patriarchę i jego legionistów. Jednak mur został zniszczony szturmem Tytanów Chaosu, a Patriarcha zorganizował odwrót do wewnętrznego Pałacu. W Wiecznej Bramie, przywódca Aniołów powstrzymywał hordy Chaosu dość długo, aby wszyscy lojaliści zdołali się wycofać za wewnętrzną bramę. Jako ostatni wchodzący Sanguinius ruszył z powrotem do Pałacu, ale zanim drzwi mogły się zamknąć, na zaskoczonego Patriarchę runął jego kat z Signus Prime, Ka'Bandha - Arcydemon i Lord wszystkich Krwiopijców. Patriarcha i demon walczyli w powietrzu, lecz w końcu demon powalił go na ziemię. Jednakże Sanguinius jeszcze się nie poddał, ponownie wzbił się do lotu i lecąc niczym pocisk dopadł demona, po czym strzaskał mu kręgosłup na swoim kolanie. Ka’Bandha został pokonany, a jego bezwładne truchło rzucił w stronę nacierających hord Chaosu. Ostatnia Brama została zamknięta.

Pięćdziesiątego piątego dnia walk, siły Chaosu wzięły masywnym szturmem mury Wewnętrznego Pałacu. Horus, który pozostał na orbicie, bacznie obserwując toczące się walki. Wkrótce dotarła do Marszałka Wojny wieść o tym, że przybywają kolejne trzy legiony lojalne wobec Imperium - Ultramarines, Mroczne Anioły oraz Kosmiczne Wilki. Arcyzdrajca dobrze wiedział, że jeśli walka przeciągnie się do czasu gdy te trzy zakony dotrą na Terrę, będzie zgubiony, a cały wysiłek włożony w oblężenie Pałacu będzie zmarnowany - opuścił tarcze swojego okrętu flagowego, aby zwabić Imperatora do wejścia na jego pokład.
Sanguinius i Rogal Dorn - przywódca Imperialnych Pieści oraz sam Imperator w otoczeniu swej osobistej straży Adeptus Custodes teleportowali się na statek Horusa. Jednak nie wszystko poszło tak jak chcieli lojaliści. Czarnoksiężnicy Chaosu, chroniący statek, rozproszyli atakujących po wszystkich pokładach okrętu flagowego. Z trzech przywódców Sanguinius był pierwszym, który dostał się na mostek barki, stając do beznadziejnej walki z samym Horusem.
Wiadomo, że ojciec Krwawych Aniołów miewał niekiedy przebłyski jasnowidzenia, odkrywające przed nim przyszłość. Jest prawie pewne że wiedział o swojej śmierci - nie wiadomo co spowodowało, że Patriarchą ruszył na spotkanie z tragicznym przeznaczeniem.

Gdy Horus i Sanguinius spotkali się na mostku, zdrajca zaproponował dowódcy Aniołów, aby przeszedł na jego stronę. Ten odmówił, więc oszalały marszałek zapowiedział mu, że jego śmierć będzie najbardziej bolesna i przerażająca ze wszystkich tych którzy sprzeciwili się Chaosowi. Ranny i słaby po bitwach, Sanguinius nie stanowił godnego przeciwnika dla będącego u szczytu swej mrocznej potęgi Horusa.

Tutaj historycy Imperium spierają się jeśli chodzi o sprawę zbroi arcyzdrajcy. Niektóre Anioły wierzą, że podczas walki, Patriarcha zdołał otworzyć małą dziurę w zbroi arcyzdrajcy, dzięki której Imperator był w stanie pokonać zbuntowanego syna. Jeszcze inni twierdzą, że Primarcha Krwawych Aniołów zmęczył brata. Tak czy inaczej, Sangiunius zginął - czyn Horusa i jego reperkusje do tej pory dręczą Krwawe Anioły, ścigane cały czas przez psychiczny szok jakiego doznał ich genetyczny ojciec.

Ostatecznie, Ezekyle Abaddon poprowadził odwrót sił Horusa i uciekł do Oka Terroru. Dramatyczne oblężenie Pałacu Imperatora zakończyło się zwycięstwem Imperium. Zostało jednak okupione śmiercią wielu wojowników. W tym pierworodnego, Sanguiniusa.

ZAKONNA REKRUTACJA



Imperator zabrał najlepszych wojowników ze sobą, by stworzyć nowy Legion Adeptus Astartes. Tym wszczepiono DNA swojego Patriarchy, by jako Kosmiczni Marines mogli z dumą mówić, iż pochodzą od samego Sangiuniusa.
Ci którzy zostali na Baalu, otrzymali zadania niezwykle ważne. Mieli przygotowywać młodych wojowników na odbywające się raz na pięćdziesiąt lat turnieje, mające na celu selekcję wśród nich.

Jak wygląda taki turniej? To mordercza przeprawa na własną rękę do punktu zbornego, gdzie rekruci zostają poddani ostatecznej selekcji. Z punktu obserwatora wydaje się proste dotrzeć do tego miejsca, ale dla nich to mordercza (oraz dla większości zgubna) wyprawa, wiodąca ich przez setki mil czerwonych pustyń i gór. Nie dziwota, że znaczna ilość rekrutów nie przeżywa tego etapu.
Kiedy docierają do punktu zbornego, wyczerpani, ale nie okazujący zmęczenia, stają do walk na śmierć i życie - tym sposobem wybierani są tylko najlepsi z najlepszych. Następnie na pokładach Thunderhawków są przewożeni na powierzchnię Baala, prosto do monastyru Krwawych Aniołów, gdzie prowadzeni są do ogromnej kaplicy, czekając w ciszy trzy dni i trzy noce na kapłanów Sanguiniusa. Tam rozpoczyna się przedostatnia selekcja. Ci, którzy zasną, zostają wyniesieni z kaplicy i Imperator jeden wie, jaki los ich spotyka - po tym czasie wkraczają kapłani i podają im krew samego Sanguiniusa w niewielkich ilościach. Wprawieni w stan śmierci klinicznej, są przenoszeni do Apothecarionu gdzie odbywają się procesy wszczepiania organów progenoidalnych - wielu umiera podczas operacji. Ci, którzy przeżyją, są umieszczani w sarkofagach z systemami podtrzymywania życia i zamykani na jeden rok - spoczywają w Auli Sarkofagów, miejscu półmartwych. Ten etap, to ostatnia selekcja. Adepci którzy przeżyją, nie wyglądają jak mieszkańcy Baala, którymi niegdyś byli. Ich ciała są silnie umięśnione i piękne. Związani mottem: "Bądź krwawy i zdecydowany", wstępują w szeregi braci z Krwawych Aniołów.

PRZEKLEŃSTWO KRWAWYCH ANIOŁÓW



Bracia z IX Legionu, cały czas cierpią z powodu Czarnego Gniewu jakiego doświadczyli podczas wydarzeń na Signus Prime. Ich przekleństwo zostało spowodowane także śmiercią Sanguiniusa. Każdy bez wyjątku Krwawy Anioł, jest dotknięty przekleństwem. Każdy popadnie w szaleństwo, z którego otchłani nie może już powrócić.

Zapanować nad Czarnym Gniewem udało się jedynie dwóm osobom.
Brat Calistarius stał się ofiarą Czerwonego Pragnienia, podczas Drugiej Wojny o Armageddon. Przydzielony do Kompanii Śmierci, wziął udział w ataku na budynek Eklezjarchii. Był jednym z wielu, którzy znajdowali się w środku gdy budowla runęła. Uwięziony przez siedem dni i siedem nocy, balansował na granicy śmierci i szaleństwa. Wtedy stało się coś dziwnego - zamiast zostać pochłoniętym przez Czerwone Pragnienie, zdołał je pokonać. Przez siedem dni i siedem nocy kopał sobie drogę przez gruzy, by wydostać się na zewnątrz. Siódmej nocy się odrodził się jako dowódca bibliotekarzy, Mephiston, Lord Śmierci. Drugą osobą, której się to udało był sierżant Rafen z Trzeciej Kompanii.

Bracia, którzy poczują w sobie pierwsze oznaki Czarnego Gniewu i Czerwonego Pragnienia, muszą się natychmiast udać do Apothecarionu, gdzie są skuwani łańcuchami i zmuszani do opowiadania tego co towarzyszy ich furii. Zawsze można usłyszeć jedno. Przeżycia Sanguiniusa w jego ostatnich chwilach, ubarwione szaleństwem opowiadających.
By nie skazać braci na powolną śmierć w męczarni, Krwawe Anioły stworzyły specjalną jednostkę właśnie dla nich. Jest nią Kompania Śmierci. Dowodzą nią Kapelani jako jedyni, którzy mogą jeszcze porozumieć się z oszalałymi braćmi. Ta jednostka jest przeznaczona praktycznie do zadań samobójczych, by bracia opętani furią, mogli godnie zginąć w walce zabijając wrogów Imperium.

Mimo, że furia Krwawych Aniołów jest ich przekleństwem, to jest także przyczyną ich niesamowitych sukcesów. Najlepszym tego przykładem jest atak na Tempestore, gdzie nieliczne oddziały synów Sanguiniusa zajęły przyczółek broniony przez liczne zastępy wroga, kiedy sztab imperialny przewidywał porażkę.
Podczas Trzeciej Wojny o Armageddon ich gniew sprawił, że wiele bitew zostało wygranych, ale niestety spowodował dosyć sporą nieufność ze strony niektórych formacji imperialnych. Proste - wielu bało się furii Krwawych Aniołów.

MILITARNA ORGANIZACJA ZAKONU



Mimo, że Krwawe Anioły zaakceptowały po Herezji horusa schemat narzucony przez Codex Astartes, to mają swoje stare tradycje, których wolą się trzymać niźli stosować zasady Ultramarines.
Zakon specjalizuje się w walce wręcz, a marzeniem każdego z braci jest znaleźć się w zwarciu z wrogiem. Uważają, że tylko w ten sposób są w stanie zapomnieć o koszmarze ich przekleństwa.

Krwawe Anioły stworzyły modyfikację do transportera Rhino. Owa modyfikacja wiąże się z napędem - często wstawiane są silniki o większej mocy, takie by nie sprawiały większych problemów po przegrzaniu. Stworzyli także można powiedzieć, nowy model Predatora o nazwie Baal. Czołg przezbrojono na podwójne działka szturmowe na wieżyczce i ciężkie miotacze ognia na sponsonach - również zamontowano  w nim silniki o większej mocy. Z kolejnych modyfikacji, Krwawe Anioły specjalnie dla braci ogarniętych Czarnym Gniewem (którzy służą zakonowi po wyjątkowo ciężkich obrażeniach) stworzyli nową wersję Drednota, zwaną potocznie Furioso. Ma ona dwa robotyczne ramiona z wbudowaną bronią.

Offline

 

#47 2012-09-17 16:23:35

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

ZAKON SUKCESORSKI ROZRYWACZY CIAŁ


______________________________







SUKCESORZY KRWAWYCH ANIOŁÓW



Kiedy podczas tragicznej w skutkach Bitwy o Ziemię Patriarcha Krwawych Aniołów Sanguinius zginął z ręki zbuntowanego marszałka wojny Horusa, nikt nie zdawał sobie jeszcze sprawy z dalekosiężnych konsekwencji tej śmierci - psychogenetyczna skaza zwana Czarną Furią miała się ujawnić w przyszłości. Zgodnie z zaleceniami Codex Astartes Legion Krwawych Aniołów został podzielony na zakony sukcesorskie liczące po blisko tysiąc Marines i zaopatrzone w ograniczone zapasy progenoidów. Jednym z zakonów sukcesorskich byli Rozrywacze.

Ze względu na potworne straty poniesione w trakcie Bitwy o Ziemię, Rozszarpywacze otrzymali tylko jedną barkę bojową Legionu, Victusa. Po wejściu na jej pokład natychmiast opuścili system Sol w pościgu za wycofującymi się rebeliantami. Przez następne trzy tysiące lat, okręt przemierzał odległe regiony galaktyki tocząc krucjatę wymierzoną w światy wciąż lojalne wobec marszałka Horusa i obcych najeżdżających granice osłabionego Imperium. W okresie tym Rozrywacze Ciał zyskali sobie reputację bezwzględnych zabójców o dzikim temperamencie, dalece przewyższającym żądzę mordu charakterystyczną dla innych zakonów powstałych wskutek podziału Krwawych Anniołów. Nawet odległa Wysoka Rada Terry słyszała wielokrotnie o całych populacjach wymordowanych za heretyckie poglądy i konwojach statków, zniszczonych w próżni podczas próby ucieczki przed surową karą Rozrywaczy.

Galaktyka jest jednak rozległym obszarem, a komunikacja pomiędzy jej krańcami stwarza wiele kłopotów. Rada Terry zaprowadziła lojalistyczne rządy na wielu spacyfikowanych przez Rozrywaczy światach i zaprzątnięta odbudową zniszczonego mocarstwa, nie przywiązywała większej wagi do losu buntowników ginących z rąk szalonych Marines.

Zakon Rozszarpywaczy przemierzał kosmos na pokładzie Victusa kierując się w stronę zachodnich krańców galaktyki i po setkach lat podróży, natrafił w końcu na zapomniany przez wszystkich świat Cretacię.

NOWY ŚWIAT



Cretacia jest czwartą planetą spośród siedmiu tworzących lokalny system słoneczny i na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie nieprzydatnej do kolonizacji. Ponieważ jej atmosferę wypełniają gęste warstwy chmur, Rozrywacze Ciał musieli wykonać lądowanie w celu rozpoznania terenu. Tak natrafili na świat mogący rywalizować o miano najgorszego miejsca w galaktyce, z dowolnym innym piekłem.

Gęste dżungle i grząskie mokradła były domem dla wielu drapieżnych jaszczurów lądowych i wodnych oraz monstrualnych insektów. Wielu Kosmicznych Marines zginęło w pierwszych godzinach lądowania przed oczyszczeniem strefy desantowej. Później pomimo wzmożonych patroli nadal umierali kolejni - zabijani żądłami owadów zdolnymi przebijać ceramit pancerzy siłowych, pożerani przez jaszczury dorównujące rozmiarami Tytanom, miażdżeni pod podobnymi do łap korzeniami ruchomych drzew.

Rozrywacze wypowiedzieli bezlitosną wojnę lokalnej faunie i florze. Grupy pacyfikacyjne udały się na szeroko zakrojone polowania mające oficjalnie oczyścić okolice bazy z drapieżników. Powszechnie uważa się jednak, że prawdziwym motywatorem tych operacji była nienasycona żądza zabijania trawiąca dusze Marines. W trakcie pacyfikacji zakonnicy natrafili ku swemu zdumieniu na ludzi.

Odkryci na Cretacii ludzie pochodzili prawdopodobnie z zaginionej kolonii sięgającej swymi korzeniami czasów Mrocznej Ery Technologii, obecnie cofniętej w rozwoju cywilizacyjnym do poziomu epoki kamienia. Posługujący się prymitywnym językiem tubylcy, nie tylko nauczyli się omijać zagrożenia Cretacii, ale i wtopili się w jej środowisko. Ich ograniczony intelekt zastąpiła siła fizyczna i niezwykły refleks, pozwalające bronić się efektywnie przed czyhającymi wszędzie wokół drapieżnikami.

Zakon Rozrywaczy Ciał spędził do strefy lądowania setki tubylców, przekazując ich w ręce kapelanów i kapłanów Sanguiniusa, poszukujących w trakcie bolesnych badań jakiegokolwiek śladu spaczenia korumpującego dusze autochtonów. Niesamowicie zacofani i ograniczeni, tubylcy okazali się jednak wolni od jakiegokolwiek piętna Chaosu.

Mistrz zakonu, Amit, docenił potencjalną wartość Cretacii. Wroga człowiekowi natura stanowiła doskonały poligon dla braci zakonnych, zaś tubylcy nadawali się wyśmienicie dla celów rekrutacji. Odwołując się do Prawa Konkwisty, Amit ogłosił Cretacię zakonnym światem macierzystym.

GENOTYP ZAKONNIKÓW



Rozrywacze Ciał porzucili tradycję transfuzji krwi nowym członkom zakonu zaraz po sukcesji, ale skaza wywołana śmiercią Sanguiniusa okazała się już tak trwale związana z genotypem Legionu, że decyzja ta nie zdołała uchronić ich przed Czarną Furią. Co gorsza, Czarna Furia zdawała się jeszcze bardziej przybierać na sile, rozwijając się w sposób lawinowy i niekontrolowany, być może z powodu izolacji zakonu bądź zaniechania procedur oczyszczania krwi stosowanych przez Krwawe Anioły. Teraz wiadomo też, że organy progenoidalne zakonników uległy w ciągu dziesięciu tysięcy lat daleko idącym mutacjom. Każdego roku coraz więcej braci popada w Czarną Furię, rzadko dożywając dwustu lat przed dniem, w którym dosięga ich Przekleństwo Horusa. Cretacia okazała się wyśmienitym wyborem na świat macierzysty - organizmy zamieszkujących ją autochtonów niezmiernie rzadko odrzucają genetyczne ingerencje, a proste umysły łatwo ulegają mentalnej obróbce, jednakże nawet to źródło rekrutacji, nie zdołało skompensować postępującej degradacji w szeregach zakonu Rozrywaczy Ciał.

Korupcja trawiąca zakonników budzi rosnący niepokój kapłanów Sanguiniusa, próbujących separować upośledzonych braci od reszty zakonu. Są oni przenoszeni do specjalnie w tym celu wzniesionego więzienia zwanego Wieżą Utraconych, położonego wiele mil od głównych budowli warownego monastyru. Ofiary Czarnej Furii uwięzione w Wieży Utraconych nieustannie wyładowują swą frustrację i nienawiść na otaczających je murach, wydając z siebie przeraźliwe krzyki mieszające się z rykami drapieżników przemierzających okoliczne bagna. Kapelani i kapłani wciąż prowadzą eksperymenty mające odkryć lekarstwo dla utraconych braci. Obowiązkiem kronikarzy zakonu Rozrywaczy Ciał, jest poszukiwanie starożytnych tekstów istniejących rzekomo gdzieś w galaktyce i zawierających przesłanki dotyczące mitycznego lekarstwa.

DOKTRYNY BRACTWA



Imperialni stratedzy postrzegają Rozrywaczy Ciał za ideał oddziałów szturmowych. Ci, którzy mieli okazję ujrzeć ich w akcji i ujść przy tym z życiem, nie ukrywają odrazy wobec ich brutalności i okrucieństwa na nieprawdopodobną skalę. Zakon wydaje się szukać nieprzyjaciela wyłącznie po to, aby rozerwać go na strzępy za pomocą mieczy łańcuchowych i rękawic energetycznych oraz, w ostateczności, gołych rąk i zębów.

Broń ciężka i pojazdy są unikane przez zakon Rozrywaczy, ponieważ mogłyby ograniczać w walce Marines ogarniętych krwawą gorączką mordu. Park maszynowy zakonu ogranicza się niemal całkowicie do Rhino i Razorbacków, umożliwiających Marines szybsze zwarcie z wrogiem. W przypadku konfrontacji z nieprzyjacielem ukrytym w bunkrach i innych fortyfikacjach, zakonnicy wymieniają broń białą i pistolety na broń termiczną, rękawice energetyczne oraz swą własną zwierzęcą siłę. Raz wypuszczeni na wroga, nie pozwolą się zatrzymać przed nasyceniem żądzy mordu. Istnieje kilka nieudokumentowanych pogłosek mówiących o sojuszniczych jednostkach, które przypadkowo znalazły się pomiędzy Rozrywaczami Ciał, a ich celem. Zakon jednak nigdy nie został pociągnięty do odpowiedzialności za te "tragiczne" wypadki.

Ekstremalna agresywność zakonników, powoduje wyjątkowy ostracyzm ze strony innych formacji militarnych Imperium, odmawiających współdziałania z tym zakonem. Pieczołowicie tworzone plany potrafią obrócić się w nicość wskutek pochopnych działań Rozrywaczy, a ich mordercza efektywność budzi odrazę nawet doświadczonych weteranów. Zakon znajduje się po stałą obserwacją Inkwizycji od czasu Masakr Kallernijskich (w trzydziestym szóstym millenium), a wielu oficerów Gwardii Imperialnej odmawia wątpliwego zaszczytu walczenia u boku tych Marines, zwłaszcza po ujawnieniu się spektakularnych mordów na ludności cywilnej podczas Powstania na Arcatii w 082.M39. Niewielka liczba formacji wojskowych towarzyszyła Rozrywaczom Ciał więcej niż raz w strefie frontowej. Pogłoski mówią o nienaturalnym zachowaniu zakonników podczas ich osławionych Biesiad Zwycięstwa, podczas których bez śladu znikają niektórzy więźniowie.

SCHEMAT ORGANIZACYJNY ZAKONU



Początkowo przestrzegający zaleceń Codex Astartes, Rozrywacze Ciał ulegli niszczycielskim efektom Czarnej Furii i liczą obecnie zaledwie cztery kompanie. Jeśli w najbliższym okresie czasu nie zostanie opracowana formuła farmaceutyczna mogąca zniwelować skutki Przekleństwa Horusa, zakon zmaleje do zaledwie dwóch setek zakonników w przeciągu następnego tysiąca lat. Pomimo prób odtworzenia standardowej struktury organizacyjnej, wszystkie cztery kompanie uległy reformacji spowodowanej redukcją stanu liczbowego zakonu. Traktowane są jako kompanie bojowe, nie istnieją natomiast żadne rezerwy. Każdy Marine jest szkolony jako członek dowolnej formacji bojowej - drużyny taktycznej, szturmowej, operator broni ciężkiej, kierowca pojazdu. W strefie frontowej, role poszczególnych drużyn ulegają zmianie w zależności od potrzeb. Pierwsza Kompania wbrew zwyczajom panującym w innych zakonach, nie składa się całkowicie z weteranów, ponieważ Czarna Furia w destruktywny sposób wyniszczyła doświadczonych żołnierzy zakonnych.
Flota zakonna jest bardzo mała, barka bojowa "Victus" stanowi jedyny okręt średniej klasy w posiadaniu Rozrywaczy Ciał. Okręt ma za sobą tysiące lat służby i został przebudowany dla celów przewożenia całego zakonu, ale w operacjach wymagających szybkiego reagowania znacznie częściej uczestniczy siedem zakonnych okrętów szturmowych - każdy z ich został przystosowany do przenoszenia na pokładzie pełnej kompanii.

Offline

 

#48 2012-09-18 12:01:48

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

ZAKON ŻELAZNYCH DŁONI


______________________________







ŻELAZNY ZAKON



Żelazne Dłonie należą do wyjątkowo żarliwych czcicieli Imperatora. Przez niezliczone setki lat zakon ten cierpiał i krwawił, ale nigdy nie zachwiał się w swej wierze. Żelazne Dłonie żywią głęboką pogardę dla ludzi słabego serca i wytracają ich bez skrupułów. Ich Patriarcha, Ferrus Manus, postrzegany był za półboga, wielkiego wojownika, który pewnego dnia powróci między żywych, aby wyprowadzić ludzkość spomiędzy otaczających ją ciemności.

FERRUS MANUS



W pierwszych latach istnienia Imperium, czasach wielkich czynów i okrytych już zapomnieniem wojen, Ferrus Manus rozświetlił wieczne ciemności panujące na planecie Medusa. Przestworza zasnute pyłami wzbitymi przez nieznany kataklizm, rozbłysły gigantyczną smugą ognia. Prymitywne klany ludzi zamieszkujących Medusę nigdy wcześniej nie widziały takiego przerażającego zjawiska i pierzchały w popłochu bojąc się nawet patrzeć w jego stronę. Ognista gwiazda uderzyła w największy masyw górski Medusy - Karaashi, Lodową Wieżycę. Zderzenie pogrzebało kapsułę Ferrusa głęboko w potrzaskanym lodzie, pośród kłębów syczącej pary. Ziemia zatrzęsła się pod wpływem uderzenia pojazdu, doszło do kilku erupcji wulkanicznych. W ten sposób Medusa przywitała nadejście małego Patriarchy.

Kilka lat później, bóg-wojownik Ferrus opuścił niezamieszkane góry na dalekiej północy. Legendy zachowane wśród koczowniczych klanów mówią o fantastycznych wyczynach młodego Ferrusa. Nikt nie był zdolny pokonać go w walce na pięści, chociaż usilnie poszukiwał godnego przeciwnika. Przezwyciężał każdą przeszkodę, wychodził zwycięsko z każdej opresji. Kiedyś wyzwał nawet rzekomo na pojedynek burzowego giganta. Monstrualna istota podniosła w rękach wzgórze i przestawiła je o milę, ale jej drwiący śmiech umilkł na widok Ferrusa taszczącego na grzbiecie wzgórze, w kierunku pobliskiej wyspy. Nikt już nie spotkał w tej okolicy aroganckiego giganta.

Patriarcha podróżował po całej Medusie, stając się postacią doskonale znaną wszystkim plemionom. Zwiedził obszary omijane przez zwykłych ludzi. Wspinał się na najwyższe szczyty gór, nurkował w najgłębszych oceanach - zawsze wystawiając na ekstremalny wysiłek swe ciało i umysł. Budził podziw i strach pośród szanujących fizyczną tężyznę koczowników i postrzegany był przez nich jako swój ziomek. Nigdy nie próbował zakończyć bratobójczych waśni pomiędzy klanami, uważając je za formę naturalnej selekcji wojowników. Zawsze też pozostawał neutralny, nie wnikając w zatargi i nie faworyzując żadnego z plemion.

Najbardziej znaną legendą o czynach Ferrusa jest historia epickiego pojedynku z Asirnothem, Wielkim Srebrnym Smokiem - zapisano ją w Kantyczce Podróżnych, księdze opowiadanej dzieciom przez starszych każdego klanu. Ferrus przez wiele dni ścigał bestię po bezdrożach legendarnej Krainy Cieni, mitycznego lądu pełnego metalowych i kamiennych obelisków niezwykłych rozmiarów, stanowiących wspomnienie zamierzchłych czasów przeszłości. Koczownicy wierzą, że duchy ich przodków wędrują pośród tych reliktów minionej epoki po opuszczeniu świata żywych. Kantyczka opowiada o metalowej żywej skórze smoka, całkowicie odpornej na uszkodzenia. Pomimo swych wysiłków Ferrus nie zdołał przebić smoczej skóry, tłukąc po niej bezskutecznie pięściami. Walcząc z bestią przez kilka dni i nocy zarówno na lądzie jak i w wodzie, Ferrus uśmiercił ją ostatecznie poprzez zanurzenie w strumieniu ciekłej lawy. Cierpiał przy tym straszne katusze, ale wytrwał bez słowa skargi. Kiedy w końcu wyjął ręce z lawy, po smoku nie pozostał żaden ślad, ale dłonie Patriarchy pokryte były warstwą żywego metalu tworzącego skórę bestii. Powłoka ta była niezwykle elastyczna i przewodziła impulsy nerwowe, a jednocześnie okazała się twardsza od ceramitu. Inne mity również wspominają Ferrusa i jego metalowe dłonie, ale tylko Kantyczka wyjaśnia okoliczności ich przekształcenia.

Patriarcha powrócił do klanów pełen nowych idei i pomysłów, które przekazywał wszystkim chętnym słuchaczom. Stworzył nowe, zadziwiające bronie i narzędzia z metalu, formując je za pomocą swych żywych rękawic. Nauczył koczowników rzeczy, o których wcześniej nie mieli pojęcia. Nastały czasy dobrobytu dla ludów Medusy - cywilizacja rozwijała się bardzo szybko, a plemiona rosły w siłę i bogactwo.

Kiedy przestworza ponownie zapłonęły oślepiającym blaskiem, klany wpadły w popłoch. Nikt nie miał pojęcia o konsekwencjach tego zjawiska. Koczownicy byli zadowoleni ze swego życia i postrzegali spektakularne wydarzenie jako zły zwiastun. Ferrus nie wypowiadał się w kwestii omenu, tylko opuścił klany i udał się na północ, w kierunku miejsca upadku ognistej kuli. Dni mijały, a Patriarcha nie wracał. Zwołano wielką radę, pierwszą tego rodzaju w historii Medusy, obradując bezskutecznie nad dalszymi działaniami. Dni oczekiwania, przeszły w tygodnie i ludzie popadali w coraz większe przygnębienie. Przygnębienie zmieniło się w grozę, kiedy ziemia zaczęła dygotać pod ich stopami. Opuścili namioty zgromadzenia obserwując gigantyczne błyskawice przecinające przestworza nad sawannami. Rozszalała burza nie przypominała naturalnego zjawiska, a wszyscy zgodnie przeczuwali nadciągający koniec świata.

Następnego poranka w wejściu do namiotu rady, stanął Ferrus. U jego boku stąpała postać budząca w koczownikach respekt równie wielki jak sam Patriarcha. Powietrze wokół obu mężczyzn zdawało się trzeszczeć od nadmiaru elektrycznej energii. Nieznane są szczegóły pierwszego spotkania obu wojowników. Mity opiewające te spotkanie pełne są heroicznych pojedynków. Ferrus rzekomo od pierwszego spojrzenia rozpoznał w przybyszu godnego siebie przeciwnika. Dwie półboskie istoty starły się pośród kataklizmu zniszczenia, ale żadna nie osiągnęła przewagi nad drugą. Konfrontacja ta zdewastowała okoliczną krainę, rozdzierając zarówno skały jak i niebo. Wszystkie przekazy są zgodne w jednym punkcie - kiedy adwersarze opuścili razem góry północy, łączyła ich głęboka więź szacunku i wzajemnego respektu.

Ferrus niechętnie opuszczał Medusę, rozdarty pomiędzy powinnością wobec Imperium, a lojalnością klanów. Wiedział jednak, że koczownicy poradzą sobie bez jego pomocy. Bardzo potrzebował jej natomiast Imperator. Później dowiedział się o swym Legionie - armii żołnierzy zakonnych stworzonych na jego podobieństwo, o których istnieniu nie miał pojęcia.

Legion Żelaznych Dłoni walczył na wielu frontach Wielkiej Krucjaty, niszcząc bezwzględnie wszystkich opozycjonistów Imperium - tylko zwolennicy upadku ludzkości mogli stawiać opór wobec Imperatora. Uzupełniając straty, Legion werbował nowych aspirantów spośród plemion Medusy, gromadząc żołnierzy o wyjątkowym potencjale fizycznym i duchowym. Ferrus wierzył gorąco w wizję zjednoczenia całej ludzkości - ludzkości stającej na krawędzi przepaści. Pozbawiona więzi jedności, skazana była na powolne wyniszczenie.

Patriarcha postrzegał w swoim otoczeniu wielu słabych ludzi i uważał ich za plagę swego gatunku, którą należałoby wyplenić ogniem w celu wyeliminowania potencjalnego zagrożenia. Na Medusie osłabione dzieci porzucało się na pastwę żywiołów, aby nie stanowiły obciążenia dla społeczności, podobny los spotykał starców i niedołężnych. Ludzie akceptujący władzę Imperium byli asymilowani - sprzeciw topiono we krwi. Bezwzględność Żelaznych Dłoni owocowała pośpiesznymi kapitulacjami tych światów, które rezygnowały z oporu na samą wieść o przybyciu armady Marines słynących z braku litości wobec niepokornych.

HEREZJA HORUSA



Uważa się, że Horus, pierwszy spośród Patriarchów, cieszył się ogromną estymą u Ferrusa. Wieści o zdradzie marszałka wojny wywołały wściekłość Żelaznych Dłoni, nie mogących pogodzić się z tak otwartą demonstracją słabości u żołnierzy, mieniących się ich braćmi. Walcząc w forpoczcie Wielkiej Krucjaty legion trafił na odległe krańce Imperium, ale Ferrus nie zrażał się ogromnym dystansem. Armada Marines zawróciła w stronę Istvaanu V, gdzie zbuntowany marszałek gromadził swe siły. Ferrus rozpaczał nad losem ludzkości, której najlepsi synowie porzucili swą świętą misję dla realizacji własnych pysznych ambicji. Jego złość budziły też rzekome wady innych zakonnych towarzyszy broni poza własnym Legionem - narzucił Kosmicznym Marines jeszcze cięższy reżim treningowy, ćwicząc w trakcie tranzytu wraz z nimi.

Ferrus przejął pod komendę najszybsze okręty armady i z oddziałami najlepszych zakonników poleciał przodem na Istvaan V. Jego obawy sprawdziły się - główna część armady przybyła zbyt późno, aby wziąć udział w pacyfikacji rebeliantów i wtedy właśnie poznano okoliczności tragicznego szturmu na pozycje zdrajców. Patriarcha Żelaznych Dłoni dołączył do pozostałych sześciu legionów i poprowadził osobiście uderzenie na czele dwóch innych lojalistycznych armii zakonnych. Kosmiczni Marines ponieśli ciężkie straty już w fazie desantu planetarnego, ale wtedy cztery inne legiony mające atakować w drugiej fali, uderzyły na niechronioną flankę lojalistów w akcie bezprecedensowej zdrady i doprowadziły do masakry imperialnych Marines.

Ostatnie chwile Patriarchy nie są znane. Wiadomo, że w chwili odkrycia kart przez zdradzieckie legiony, uświadomił sobie nieuniknioną zagładę lojalistów i uderzył na heretyków ze zdwojoną furią, desperacko próbując przebić się do Horusa. Nieliczne Żelazne Dłonie nie miały szans na zwycięstwo w tej rzezi, ale zginęły próbując tego dokonać. Legion ten, nigdy nie wybaczył Salamandrom i Kruczej Straży odwrotu ze strefy śmierci. Dłonie wierzą, że wspólne uderzenie mogło dosięgnąć marszałka wojny i wraz z jego śmiercią zapoczątkować upadek rewolty. Ciała Ferrusa nie znaleziono i niektórzy analitycy sugerują, iż przeżył on masakrę. Jedna z popularnych tez mówi o przeniesieniu krytycznie rannego Patriarchy na Marsa, gdzie jego ciało spoczywa do dziś - jest ona jednak kategorycznie dementowana przez Żelazne Dłonie.

Legion ubolewał długo nad upadkiem mocarstwa. Rozpacz i gniew zakonników jeszcze podsyciły wieści o losie Boga-Imperatora, poległego w pojedynku z Horusem.

"Bezkresna rozpacz zdjęła nasze serca, bo ludzka rasa utraciła nie tylko Tego, Który Rozświetlił Ciemności, Ferrusa Manusa, Światło Medusy, ale też ku naszemu przerażeniu - Najświętszego Imperatora, którego świat śmiertelników utracił bezpowrotnie".
- fragment Żelaznego Scriptorium

Straciwszy wszystkich doświadczonych żołnierzy na Istvaanie V, wykrwawiony legion powrócił na Medusę targany nieopisywalnym gniewem. Wściekłość Kosmicznych Marines została skierowana w stronę tych, którzy zawiedli w swej świętej misji, a z biegiem czasu przerodziła się nawet w niechęć do pozostałych lojalistycznych legionów, rzekomo zbyt słabo zaangażowanych w obronę Imperatora. Żelazne Dłonie są pewne, że będąc bliżej Terry mogłyby odmienić bieg historii. Wielokrotnie przeklęły marszałka wojny Horusa, znającego dobrze niezachwianą wiarę Legionu i rozmyślnie manipulującego przydziałami frontowymi, w celu wysłania Marines do odległej strefy walk.

Podsycając w sobie ciągły gniew, Żelazne Dłonie używały emocji do wzmacniania swej siły woli. Dążenie do doskonałości cielesnej i emocjonalnej stało się myślą przewodnią zreformowanego legionu, korzystającego z wszelkich narzędzi w dążeniu do eliminacji każdej odkrytej słabości, tak u siebie jak i innych. Żelazne Dłonie działają po dziś dzień bez skrupułów, ponieważ są głęboko przeświadczeni, że w ten sposób oddają ludzkości przysługę. Tylko silne i zjednoczone Imperium ma szanse na przetrwanie, dlatego do dnia powrotu Ferrusa Manusa, Żelazne Dłonie będą poszukiwać wszelkich słabych punktów w ludzkiej strukturze mocarstwa. Istnieją pogłoski, jakoby legion wymieniał swych poległych braci na całkowicie zmechanizowane konstrukty w pancerzach siłowych, ale insynuacje te nie znalazły jak dotąd potwierdzenia.

RODZIMA PLANETA



Medusa to posępny świat wiecznego półmroku, położony niebezpiecznie blisko Oka Terroru. Słońce niemal nigdy nie przebija się przez grubą powłokę wulkanicznych popiołów wypełniających mroczne przestworza nad skutymi wieczną zmarzliną górami, kraterami aktywnych wulkanów i gorącymi gejzerami. Powierzchnia ulega ciągłym zmianom wskutek ruchów płyt tektonicznych, przekształcając góry w morza i odwrotnie.

Mieszkańcy Medusy są twardymi ludźmi prosperującymi pomimo nieprzyjaznego otoczenia. Toczą nieustanne walki z naturą i ze sobą nawzajem, ponieważ klany zazdrośnie strzegą dostępu do rzadkich surowców. Nieprzewidywalna natura Medusy wiąże się z koniecznością wznoszenia krótkotrwałych budowli i koczowniczego trybu życia. W przeszłości plemiona wędrowały w długich karawanach i tradycję tę zachowano po dziś dzień, chociaż obecnie nie korzysta się ze zwierząt pociągowych, tylko wielkich gąsienicowych ciągników.

Karaashi, Lodowa Wieżyca, trwa po dziś dzień, chociaż mówi się, że to tylko połowa dawnej góry. Wielka dziura w pobliżu jej szczytu, nieustannie sypiąca popiołem i iskrami, stanowi naoczne świadectwo lądowania Ferrusa na Medusie. Klany oczekują cierpliwie dnia, w którym góra w końcu się uspokoi, co oznaczać będzie powtórne nadejście Ferrusa.

DOKTRYNY MILITARNE ZAKONU



Otwarta wrogość Żelaznych Dłoni wobec wszelkich przejawów ludzkiej słabości znalazła odbicie w ich doktrynach militarnych. Emocje te skupiają się również na niedoskonałościach fizycznych, nawet w przypadku własnych ciał. Wszelkie słabości są wykorzeniane w każdy dostępny sposób. Dogmat organicznej niedoskonałości wiąże się nierozerwalnie z sympatiami kierowanymi pod adresem Adeptus Mechanicus. Słabe ciało łatwo zniszczyć lub zdegenerować, a tego Żelazne Dłonie panicznie się lękają. W konsekwencji uważają cybernetyczne modyfikacje organizmów za sposób zminimalizowania ryzyka organicznych zaburzeń.

Żelazni Ojcowie starannie podsycają te obawy w charyzmatycznych oratoriach, przenosząc emocje zakonników na bitewne pola, gdzie skupiają się one na nieprzyjacielu. Kosmiczni Marines tego zakonu walczą z osławioną zaciekłością i determinacją, pewni swej prawości w obliczu słabej rasy, z której się wywodzą. Zimna furia zakonników jest przerażająca w swej skuteczności. Działają niczym automaty, niestrudzeni i uparci, atakując wroga z chłodną nienawiścią.

Zakonnicy posiadają niewielką liczbę zbroi terminatorskich i Drednotów, dlatego czczą je niczym święte relikwie i starannie o nie dbają. Rzadko rzucają do walki pełne drużyny Terminatorów, woląc przydzielać je na czas bitwy dowódcom poszczególnych jednostek. Sierżanci często noszą terminatorskie pancerze rzekomo trwale sprzężone z ich układami nerwowymi - często też rolę dowódców pełnią Drednoty. Inspirujący widok tych machin w strukturach dowódczych wywiera na zakonnikach znacznie większe wrażenie niż w przypadku ich standardowego wystawienia.

STRUKTURA ORGANIZACYJNA ŻELAZNEGO ZAKONU



Struktura organizacyjna legionu uległa zmianom po powrocie na Medusę. Formacja została podzielona na trzy odrębne zakony. Czerwone Szpony, Mosiężne Pazury opuściły swych braci zakładając własne światy macierzyste, trzeci zakon zachował oryginalną nazwę Legionu i pozostał na Medusie, domu ich Patriarchy. Struktura wewnętrzna Żelaznych Dłoni odbiega nieco od standardu narzucanego przez Codex Astartes, stanowiąc odbicie klanowej społeczności planety. Kontakty z zakonami sukcesorskimi należą do rzadkości, natomiast z pozostałymi praktycznie przestały istnieć.

Zakon Żelaznych Dłoni składa się z dziesięciu kompanii klanowych, przypominających klasyczne kompanie bojowe innych zakonów. W przeciwieństwie do tradycyjnych formacji, Żelazne Dłonie nie posiadają kompletnej kompanii złożonej wyłącznie ze zwiadowców. Kompanie klanowe działają jako samodzielne jednostki i nie należą do rzadkości - przypadki krótkotrwałych konfliktów pomiędzy nimi, akceptowanych przez władze zakonu znane są jako sposób, na utrzymywanie Marines w odpowiedniej kondycji.

Każda kompania klanowa posiada własną strukturę hierarchii i samodzielnie przeprowadza rekrutacje nowych aspirantów. Rekruci wybierani są spośród klanów Medusy i wcielani do odpowiedniej dla szczepu kompanii. Poszczególne kompanie są mobilnymi formacjami, podtrzymującymi nomadyczne tradycje dawnych koczowników i wędrującymi nieustannie poprzez galaktykę w poszukiwaniu słabych i skorumpowanych.

Po powrocie na Medusę kompania przeprowadza rygorystyczna procedurę werbunkowa stawiającą aspirantom niezwykle wysokie wymagania. Żelazne Dłonie nie posiadają swojego monastyru, gdyż ruchy tektoniczne Medusy uniemożliwiają wznoszenie trwałych budowli. W zamian każda kompania posiada ruchomy odpowiednik monastyru - wielkiego gąsienicowego behemota przemierzającego pustkowia Medusy. Te w pełni zautomatyzowane cuda techniki, zbudowane przez Adeptus Mechanicus, utrzymuje w gotowości armia serwitorów oczekujących wytrwale na każda wizytę kompanii.

Konsekwencją głębokiej czci dla cybernetyki są pewnym specyficznym zwyczajem zakonnym. Po werbunku aspiranci są w ramach chirurgicznej operacji pozbawiani lewej dłoni, którą zastępuje mechaniczny odpowiednik - symbol więzi pomiędzy nowym Kosmicznym Marine, a Ferrusem oraz dowód niechęci do cielesnego aspektu własnego ciała. Operacja ta rozpoczyna powolny proces cybernetyzacji rekrutów, prowadzący do stanu całkowitego wyeliminowania elementów organicznych ciała. Marzeniem każdego członka zakonu Żelaznych Dłoni jest sprzężenie neuralne z Drednotem - perfekcyjnym połączeniem człowieka i maszyny.

Szczególnie poważany członek kompanii jest obierany na jej dowódcę i reprezentanta klanu wewnątrz zakonu. Tych dziesięciu oficerów zakonnych tworzy Wielką Radę Żelaznych Dłoni. Nie istnieje pozycja mistrza zakonu, zastępuje ją właśnie Rada. Żelazne Dłonie postrzegają taką strukturę hierarchiczną jako zabezpieczenie przed autorytarnymi rządami wybitnego indywidualisty, mogącymi doprowadzić do kryzysu wewnątrz zakonu. Często zdarza się, ze Wielką Radę tworzą Drednoty - doświadczeni wojownicy uwolnieni już dawno z ograniczeń niedoskonałego ciała.

Innym odstępstwem od zasad Codex Astartes jest brak funkcji kapelana w zakonie. Zakonników tych zastąpili Żelaźni Ojcowie, stanowiący połączenie zbrojmistrza z kapelanem. Oficerowie piastującą taką rangę odpowiadają za dbałość o wiarę w Imperatora oraz przestrzeganie dogmatów religijnych zaskakująco zbliżonych do kultu Boskiej Maszyny.

ZAKONNA WIARA



Nienawiść Żelaznych Dłoni do ludzkich słabości zdaje się z biegiem czasu rosnąć. Zakon ten okazuje demonstracyjną niewiarę w siłę i wartość innych formacji Adeptus Astartes, z determinacją przyjmując do wiadomości fakt, iż sam będzie musiał stać na straży osłabionego Imperium. Tropiąc niedoskonałości bliźnich, Żelazne Dłonie oczekują dnia powrotu Ferrusa, mającego nastąpić w chwili ostatecznego zjednoczenia całej ludzkości.

Zakonne kroniki mówią, że w chwili upadku Imperatora podprzestrzenią wstrząsnęła tak silna fala uderzeniowa, że zdołała ona dotrzeć do duszy Ferrusa. Patriarcha objawił się swemu legionowi, a wizja ta pełna była rozpaczy i desperacji. Patriarcha mówił o swych lękach, czasach mroku mających ogarnąć ludzkość w odległej przyszłości i obietnicy powrotu. Żelazne Dłonie wierzą, że ich Patriarcha przebywa teraz w mistycznym raju, gdzie toczy w nieskończoność heroiczne boje. Mówi się też, że opuścił on świat śmiertelników, aby przygotować się na chwilę ostatecznej konfrontacji z ciemnością.

Życie Patriarchy w opinii zakonników dobitnie dowiodło słabości organicznego ciała. Niezwykłe metalowe dłonie Ferrusa od traktowane są jako forma otwartego przesłania dla jego dzieci. Zakonnicy dbają zatem o eliminację swych niedoskonałości poprzez mechanizację organizmów, wyznając nowy rodzaj nirwany - połączenie ludzkiego umysłu z cybernetycznym ciałem. Tylko tak w ich mniemaniu może powstać uniwersalny wojownik. Wierzenia te odegrały w historii zakonu istotną rolę, gdyż nigdy jeszcze nie zdarzyło się, aby jakikolwiek Kosmiczny Marine z Żelaznych Dłoni zawiódł w misji ze względu na czynniki fizjologiczne.

Zakon Żelaznych Dłoni utrzymują bardzo bliskie kontakty z Adeptus Mechanicus i wyznaje wiele dogmatów religijnych, powiązanych ściśle z kultem Boskiej Maszyny. Ich cześć wobec mechaniki, fizycznego odpowiednika ludzkiej wiedzy, wybiega dalece poza przekonania członków innych formacji Adeptus Astartes. Najbardziej utalentowani Żelaźni Ojcowie wysyłani są na Marsa, tajemniczego świata macierzystego Adeptus Mechanicus, gdzie studiują pod kierunkiem techkapłanów. Żelazne Dłonie korzystają często z broni i pancerzy spotykanych wyłącznie pośród wyznawców Boskiej Maszyny. Korzyści czerpane z tego sojuszu przez Adeptus Mechanicus pozostają nieznane.

NIECHĘĆ



Fanatyczna nienawiść Żelaznych Dłoni wobec słabości, jest bez wątpienia powiązana ze starannie skrywanym strachem przed zawodnością ludzkiego ciała. Strach ten wydaje się wzrastać wraz z wiekiem Marine, skłaniając go do coraz poważniejszej mechanizacji własnego ciała. Geneza tych lęków nie została dokładnie wyjaśniona, zakłada się jednak możliwość istnienia jakiejś wady genetycznej w matrycy zakonu. Skaza ta jest najprawdopodobniej kontrolowana i eliminowana poprzez cybernetyzację organizmów Marines.

Należy nadmienić, że Żelazne Dłonie są niezwykle wrogo nastawione do otoczenia zewnętrznego i tolerują regularne kontrole Inkwizycji z nieukrywaną niechęcią. Inkwizycja jednak wydaje się nie przejmować specjalnie stanem psychofizycznym zakonu, co być może oznacza brak powodów do obaw dla innych obywateli Imperium. Zakon zawzięcie ścigający przejawy wszelkiej niedoskonałości wśród ludzkiej rasy, jest bez wątpienia postrzegany za narzędzie efektywnego zastraszania, niepokornej części społeczeństwa.

BOHATER Z ŻELAZA



Paullian Blantar stał się źródłem inspiracji dla swego zakonu, podczas służby w kompanii klanowej Kaargul. Jego uzdolnienia techniczne odkryto wkrótce po inicjacji zakonnej i rychło dołączył do grona Żelaznych Ojców. Inne klany wysyłały swych aspirantów, aby pobierali nauki u Blantara, korzystając z jego ogromnej wiedzy. Stał się niekwestionowanym autorytetem w dziedzinie cybernetyki, autorem wielu podręczników wykorzystywanych w zakonie do dnia dzisiejszego. To właśnie Blantar poprowadził dramatyczne kontruderzenie na Mrocznych Eldarów na industrialnym świecie Kaladrone, ratując ciężko rannego dowódcę kompanii Bannusa. Dowódca został straszliwie okaleczony przez zdegenerowanych obcych i tylko zaawansowana operacja przeprowadzona przez Paulliana pozwoliła mu przeżyć. W postaci Drednota, Bannus dowodził kompanią przez dalsze setki lat, wspierając jednocześnie swą wiedzą i doświadczeniem Wielką Radę Żelaznych Dłoni.

Odraza do własnego ciała żywiona przez Blantara, stała się legendą wśród Żelaznych Dłoni. Nieustannie wszczepiał sobie nowe mechaniczne organy, poszukując z chłodną systematycznością lepszych metod wzmocnienia swego organizmu. Pod koniec jego długiego życia niewiele ludzkich elementów pozostało w oficerze prócz jego genialnego umysłu. Rytualne samookaleczenia zadawane skórze w nielicznych miejscach, gdzie pokrywała jeszcze organiczną tkankę stały się jego synonimem podobnie jak nadludzkie umiejętności w posługiwaniu się skalpelem. Żelaźni Ojcowie zakonu po dziś dzień okaleczają się ceremonialnie w geście czci wobec błyskotliwego mentora.

Offline

 

#49 2012-11-02 23:09:20

Wilk'u

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Zarejestrowany: 2010-08-13
Posty: 2126
Punktów :   13 
Armia w W40: SW

Re: Warhammer 40k - Kompendium historyczne

ZAKON ULTRAMARINES


______________________________







HISTORIA ULTRAMARINES



W przeciwieństwie do większości Legionów Pierwszej Fundacji, Ultramarines posiadają niezwykle bogato udokumentowaną historię. Jedną z największych zagadek trapiących imperialnych historyków jest incydent związany z uprowadzeniem maleńkich jeszcze Patriarchów z tajnego laboratorium Imperatora. Wydarzenie owo jest źródłem wielu wymyślnych i często sprzecznych ze sobą teorii, jednakże żadna z nich nie wydaje się stanowić wiarygodnego wyjaśnienia. Jednym z elementów tej tajemniczej sprawy jest odkrycie Roboute Guillimana na Macragge.

PLANETA MACRAGGE



Macragge to skalisty, nieprzyjazny świat położony we wschodniej wstędze galaktyki. Trzy czwarte jego powierzchni pokryte jest pustymi górskimi masywami, reszta to lazurowe morza. Planeta zdołała uchronić się przed nieszczęściami Epoki Cierpienia - jej przemysł nie uległ degradacji, utrzymano też stały kontakt z pobliskimi systemami słonecznymi. Populacja Macragge żyła pod rządami dwóch królów, zwanych też konsulami. Złamanie królewskiego prawa było surowo karane, jednakże prawość wynagradzano równie hojnie. Nieprzyjazne otoczenie w naturalny sposób selekcjonowało najsilniejszych osobników populacji już w latach ich dzieciństwa. Powszechnym zwyczajem stało się porzucanie słabych i chorych noworodków na pastwę dzikich gór.

Życie na Macragge oznaczało dyscyplinę, poświęcenie ogółowi i prostotę codzienności. Koloniści postrzegali siebie za spadkobierców najlepszych tradycji ludzkiej rasy, traktując z politowaniem zamiłowanie do postępu technicznego i pokładanie w nim przesadnych nadziei. Postęp technologiczny kojarzył im się z postępującą słabością ciała i erozją wartości moralnych. Podobne przekonania przyjęły się wkrótce w innych systemach otaczających Macragge. Dzieci w wieku sześciu lat, zarówno chłopcy jak i dziewczynki, rozpoczynały naukę w szkołach wojskowych wpajających im umiejętność samokontroli, obojętność na ból fizyczny, techniki przetrwania w głuszy. W wieku czternastu lat, po ośmioletnim intensywnym treningu, młodzież wcielana była do armii. Członkowie armii (mężczyźni i kobiety) po osiągnięciu trzydziestego roku życia zyskiwali prawo do odejścia z czynnej służby i założenia własnej rodziny.

Ten twardy reżim legł u podstaw militarnej potęgi Macragge w całym sektorze. Podczas gdy reszta ludzkiego mocarstwa gorzała w płomieniach anarchii, przyszły Ultramar prosperował coraz lepiej, chroniąc swych granic dzięki armii doskonałych żołnierzy. Jednakże pomimo spektakularnych sukcesów na pograniczu mieszkańcy Macragge nie potrafili do końca ujarzmić dzikich pustkowi własnego świata. Bandy koczowników i rabusiów przemierzały nieustannie góry stwarzając zagrożenie dla osiadłej ludności, szczególnie zaś wyróżniali się w tym względzie barbarzyńcy z Illyrium, skalistej krainy na północy Macragge. Nawet król Konor, geniusz militarny swych czasów, pomimo wielu podjętych prób nie zdołał spacyfikować niepokornych grasantów.

STWORZENIE



Jak głosi legenda, Imperator stworzył Patriarchów ze sztucznie spreparowanych genów, z uwagą obdarzając każdego z nich niezwykłymi, nadludzkimi zdolnościami. Mawia się, że Mroczni Bogowie Chaosu wykradli kapsuły inkubacyjne z Patriarchami i rozproszyli je w Osnowie. Kilka kapsuł rozszczelniło się, dryfując w Immaterium i dostały się do nich mieszkające tam byty, siejąc zniszczenie w rozwijającym się materiale genetycznym. Szkody, które zostały wyrządzone, objawić się miały dopiero w czasie Herezji Horusa.

ODNALEZIENIE MAŁEGO ROBOUTE GUILLIMANA



Po dziesiątkach, a czasem nawet setkach lat dryfowania w Osnowie, dwadzieścia inkubacyjnych kapsuł dotarło na ludzkie planety rozsiane po galaktyce i zamieszkane przez różne kultury. Jedna z nich trafiła na planetę Macragge.
Nadejście Roboute Guillimana poczytane zostało za omen. Kroniki z tego okresu zawierają opisy wielu dziwnych znaków na niebie i ziemi, zaś prywatne pamiętniki Konora rzucają światło na wiele tajemnic związanych z Patriarchami (dokumenty te są obecnie przechowywane w Librarium zakonu Ultramarines).

"Co noc prześladowały mnie sny zdolne obedrzeć jaźń ludzką z resztek zdrowego rozsądku, sny przywodzące na myśl wyuzdane tortury demonów. Już trzy miesiące upływają od chwili, w której ostatni raz spokojnie zmrużyłem oko. Wciąż budzę się z krzykiem tak przerażającym, że sam ledwie wierzę, iż to mój własny głos. Każdej nocy mroczne cienie pełne szponów i kłów ucztują na mej bezbronnej duszy. Zażywam wywar z zioła lassiam sporządzony przez mych medyków, ale specyfik ten wcale mi nie pomaga. Pogodziłem się już ze świadomością, iż popadam nieodwracalnie w szaleństwo, jednakże ostatniej nocy sen zmienił się. Ponownie widziałem mroczne istoty piekieł szykujące się, by wyssać z mych kości szpik. Wtedy ujrzałem przedziwną postać w pancerzu z żelaza zdobionym emblematem dwugłowego orła i wypolerowanym tak, że błyszczał niczy